MERCEDES-BENZ A 140 - TEST 30 000 km

Model A 140 to Mercedes dla początkujących: najtańszy, najsłabszy, ale z gwiazdą na masce! Przez 30 tys. km sprawdzaliśmy to auto.

Test srebrnego Mercedesa A 140 rozpoczęliśmy w grudniu ubiegłego roku, a zakończyliśmy po ponad sześciu miesiącach, w połowie czerwca 2002. Klasą A jeździliśmy zarówno podczas 20-stopniowych mrozów, jak i 40-stopniowych upałów, sprawdzając, ile wart jest mały Mercedes.

Dla wielu osób pozycja firmy ze Stuttgartu stanowi wystarczający argument, by go nabyć. Mieć w garażu auto z gwiazdą na masce to spełnienie marzeń i podniesienie prestiżu właściciela. Ten wizerunek samochodów o najwyższej trwałości i jakości został w ostatnich latach jednak nadwerężony, a prestiż marki nadszarpnięty. Teraz jakość Mercedesów zaczyna powoli przypominać tę znaną ze starych dobrych czasów. Wyraźnie widać to na przykładzie Klasy A poddanej długodystansowemu testowi, choć ma ona jeszcze pewne niedociągnięcia.

Zacznijmy jednak od pozytywów. Przede wszystkim podczas trwania testu nic się w Klasie A nie zepsuło. Nie licząc wymiany opon z zimowych na letnie i wymiany oleju, ani razu nie musieliśmy odwiedzać warsztatu Mercedesa. Niewielka pseudoawaria zdarzyła się jedynie przy przebiegu 14 930 km. Podczas próby wyjazdu z kopnego śniegu nie dało się odłączyć układu ASR (zapobiegającego ślizganiu się napędzanych kół). Normalnie można go zdezaktywować przy prędkości do 40 km/h. Czuła elektronika właśnie w takich warunkach jest najmniej przydatna, bo non stop hamując koła napędzane, uniemożliwia właściwie ruszenie z miejsca. Z parkingu jakoś wyjechaliśmy, a ASR, który nie dawał się odłączyć jeszcze przez dwa dni, po prostu sam się naprawił. W serwisie nie stwierdzono żadnego błędu układów elektronicznych, za to przy okazji dociągnięto źle domykającą się klapę bagażnika.

Właściwie to Mercedes wprowadził w Europie na dużą skalę typowe elementy vana do klasy kompaktowej. W środku jest więc sporo miejsca. Po wyjęciu niemal wszystkich foteli (dwa tylne i przedni pasażera) mamy do dyspozycji przestrzeń małej bagażówki, w sumie aż 1740 l. A gdy pozostawimy przedni fotel pasażera na miejscu i zdemontujemy tylko tylne, uzyskamy 1340 l. W praktyce z wykorzystaniem wolnego miejsca nie jest jednak tak różowo. Wielofunkcyjność samochodu sprawdza się wówczas, gdy czynności potrzebne do powiększenia np. przestrzeni bagażowej są proste. W Klasie A demontaż foteli nie przychodzi łatwo. Co prawda, siedzenia ważą tylko po 15 kg każde, są więc relatywnie lekkie, jednak mechanizm ich demontażu działa topornie i wymaga użycia siły. To na pewno powinno zostać poprawione.

Całkiem dobrym rozwiązaniem za to są, dostępne w opcji, dwa pojedyncze fotele w tylnym rzędzie. Klasa A jako auto 5-osobowe i tak nadaje się wyłącznie na krótkie trasy, więc pożytek z kanapy jest niewielki. Na pojedynczych fotelach każdy z pasażerów siedzi wygodniej, ma lepszy zakres ich regulacji (kąt nachylenia oparcia) i lepsze trzymanie boczne na zakrętach. Fotele są wygodne, zagłówki jednak zbyt twarde. A duża przerwa pomiędzy siedziskiem a oparciem denerwuje. Pozostawione na siedzeniu niewielkie przedmioty najpóźniej po drugim ruszeniu spod świateł prześlizgują się pod oparciem, spadając na podłogę.

Żadnych zastrzeżeń nie można mieć do jakości wykończenia wnętrza. Zwłaszcza w wersji Avantgarde. Fotele obite skórą i tkaniną, obciągnięte skórą koło kierownicy i dźwignia zmiany biegów, białe tarcze przyrządów, aluminiowe listwy na drzwiach i desce rozdzielczej nadają wnętrzu nobliwej atmosfery. Wszystko wygląda lepiej i ładniej niż np. w wersji Classic, a elementy są dokładnie dopasowane. Podczas trwania całego testu nic nie skrzypiało ani nie trzeszczało. Tak powinien być wykończony Mercedes.

Dużą przyjemność sprawia nagłośnienie firmy Bose (opcja) z subwooferem umieszczonym w bagażniku we wgłębieniu koła zapasowego. Jednak gorzej przemyślano samo zamontowanie radia (zwraca jednak uwagę czysty i silny odbiór stacji). Nie ma np. panelu, który można by wyjąć, gdy zostawiamy auto na parkingu.

Początkowo za niemal pionowo ustawionym kołem kierownicy siedzi się dziwnie, z czasem jednak można do tego przywyknąć. Bardziej dokuczliwa jest przystawka do telefonu, o którą pasażer co chwila zahacza nogą. Jeszcze jedno: radzę nie wkładać niczego małego do schowka pomiędzy radiem a pokrętłami wentylacji. Przy zamontowanym pojemniku na płyty CD w głębokim i wąskim schowku zmieści się telefon komórkowy. Żeby wydostać coś z dna schowka, np. napoczętą paczkę gumy, trzeba użyćÉ patyka (długopis okazał się za krótki). Reszta schowków na szczęście nie przypomina ajamochłonówÓ. W drzwiach i na centralnym tunelu wygodne cup holdery, pod kołem kierownicy duża półka na papiery, kieszenie w drzwiach i zamykany schowek na desce rozdzielczej - jest więc gdzie pochować podręczne szpargały.

Czterocylindrowy, 82-konny silnik akurat wystarcza do napędu Klasy A. W praktyce mierną elastyczność (60-100 km/h, IV bieg - 13,9 s) trzeba poprawiać częstymi redukcjami biegów i jazdą na wysokich obrotach. Na szczęście, skrzynia biegów pracuje nad wyraz lekko i precyzyjnie, co w Mercedesach rzadko się zdarza. Taki styl jazdy trzeba opłacić jednak dużym zużyciem paliwa. Zejście poniżej 7 l/100 km nie przychodzi łatwo. Średnio trzeba się liczyć ze zużyciem ponad 8 l/100 km, a przy bardzo ostrej jeździe nawet powyżej 10 l/100 km. Mimo że silnik Klasy A "piłujemy" często w zakresie 3,5-5 tys. obrotów, wnętrze jest dobrze wytłumione. Przy 140 km/h pomiar głośności wskazuje we wnętrzu 73 dB (dla porównania Mini One - 77 dB).

"A 140" okazał się zupełnie niekłopotliwym i pewnym towarzyszem w podróży. Ten Mercedes na pewno nie dostarczy nam zbyt wielu emocji "za kółkiem" - do tego 1,4-litrowy silnik ma zbyt mało mocy, układ kierowniczy pracuje za bardzo ospale, a czuwający cały czas ESP (układ stabilizujący tor jazdy) nie pozwoli na jakiekolwiek ponadprogramowe wybryki, które zostaną zduszone już w zarodku. Na szczęście, układ ESP uaktywnia się znacznie później niż w modelach pierwszej generacji. Może dzięki temu i dobrym oponom Michelin to auto pewnie się prowadzi nie tylko na śliskiej, zaśnieżonej nawierzchni (bieżnik zimowy), ale również na suchym asfalcie (po zmianie opon na letnie).

Zawieszenie wyraźnie lubi płaskie, równe drogi, ale wyboje też nie są mu straszne. Za to nie może sobie zbytnio poradzić z pofałdowaną nawierzchnią - Klasa A wpada wtedy w nieprzyjemne kołysanie. W środku auta czujemy się jak na promie podczas sztormu.

Pochwała należy się za precyzyjnie działający układ hamulcowy. Przy zimnych hamulcach "A 140" zatrzymuje się już na odcinku 38,4 m. Przy rozgrzanych droga hamowania wydłuża się o około 3 m.

Nawet najmniejszy i najsłabszy model okazał się prawdziwym Mercedesem. Cechuje go przede wszystkim solidność i wzorowa jakość wykonania. Klasa A nie jest bynajmniej idealnym maluchem, ale wady zawieszenia czy układu kierowniczego nie przeszkadzają aż tak bardzo podczas eksploatacji.

Model A 140 nie jest najlepszą wersją tego auta. Mocy do napędu ledwie wystarcza, większym minusem okazuje się jednak duże zużycie paliwa. Według mnie lepszym wyborem pozostaje "A 170 CDI". Nieważne, z jakim silnikiem, ale Klasę A na pewno warto polecić z wyposażeniem Avantgarde, a do tego system nagłośnieniowy Bose i dwa pojedyncze fotele w tylnym rzędzie. W ten sposób otrzymamy jednego z najbardziej nobliwych maluchów klasy kompakt.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.