Hyundai Santa Fe - test | Pierwsza jazda

Dobrze jeździ i świetnie wygląda. Z poprzednikiem łączy go tylko nazwa. Santa Fe, jak twierdzi producent, to marka sama w sobie. Ma świetną renomę i jest rozpoznawalna globalnie. Dlaczego niezbyt popularny w Polsce SUV zasługuje na miano najmocniejszej karty w talii Koreańczyków? 

Jak to wygląda?

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że Hyundai potrafi odważnie projektować. Trzecia generacja Santa Fe jest tego doskonałym przykładem. Zmiana względem poprzednika jest ogromna. To całkowicie nowe auto i nie chodzi jedynie o technologiczną stronę projektu. Dynamicznie nakreślone nadwozie wyraźnie odcina się od - co tu ukrywać - nudnego, pozbawionego charakteru poprzednika. Wyciągnięte ku tyłowi reflektory, głębokie boczne przetłoczenia, nadmuchane nadkola i smaczki w postaci wykończonego na wysoki połysk grilla i chromowanych ramek wokół okien sprawiają, że SUV wygląda elegancko i sportowo jednocześnie.

Santa Fe jest pierwszym autem zaprojektowanym w duchu Storm Edge. Tak Koreańczycy ochrzcili nowy język stylistyczny - a właściwie odłam dobrze już znanego Fluidic Sculpture - mający nawiązywać do zjawisk atmosferycznych towarzyszących narodzinom burzy. Specem od meteorologii nie jestem. Nie wiem też, czy nowe wcielenie Santa Fe przypadłoby do gustu "boskiemu" Thorowi. Pewne jest, że auto prezentuje się bardzo dobrze i bez kompleksów może parkować między japońskimi czy niemieckimi rywalami, także tymi z segmentu premium.

Wnętrze również przeszło całkowitą metamorfozę. Zupełnie nowa jest deska rozdzielcza i konsola środkowa, nowe fotele ze znacznie lepszym trzymaniem bocznym oraz bardziej szlachetne materiały powinny zadowolić oczekiwania większości pasażerów. Chyba najbardziej spodobały mi się nowe zegary. Tak, podświetlenie wciąż jest niebieskie, ale dodatkowe wyświetlacze w centrum obrotomierza i prędkościomierza prezentują się naprawdę ciekawie. Dodatkowe informacje kierowca może czerpać umieszczonego pomiędzy zegarami, czytelnego kolorowego ekranu komputera pokładowego.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, byłby to chyba przesadny misz-masz materiałów. Góra deski rozdzielczej wykonana jest z miękkiego, czarnego tworzywa, poniżej znajdują się elementy z beżowego plastiku o wyraźnej fakturze, tu i ówdzie można znaleźć wstawki z tworzywa udającego włókno węglowe, a konsola centralna wykonana jest z twardego, szarego plastiku. A mówią, że od przybytku głowa nie boli.

Imponująca jest za to ilość miejsca w kabinie. Jest go mnóstwo, zarówno z przodu jak i na tylnej kanapie. Fotel kierowcy można elektrycznie regulować we wszystkich płaszczyznach, a ulubione położenie zapisać w pamięci. Podróżujący z tyłu też nie mogą narzekać na brak komfortu. Dzielone siedzisko można przesuwać wzdłużnie, a pochylane oparcie pozwoli wygodnie zdrzemnąć się podczas dłuższej podróży. Warto też wspomnieć, że Santa Fe oferowany jest z opcjonalnym, trzecim rzędem siedzeń, chowanych w podłodze bagażnika. Podobnie jak u konkurencji, jest on przeznaczony przede wszystkim dla dzieci. Okazuje się jednak, że nawet osoby o wzroście 170 cm mogą na nich podróżować całkiem wygodnie.

Jak to jeździ?

Naprawdę nieźle. Właściciele raczej nie pokochają jazdy górskimi serpentynami, ale w mieście i na autostradzie auto sprawuje się bardzo dobrze. Szczególnie z systemem Flex Steer (za dopłatą). Pozwala on zmienić charakterystykę pracy układu wspomagania kierownicy. Do wyboru są trzy tryby: Normal, Comfort oraz Sport. Auto najlepiej prowadzi się w tym ostatnim, kiedy kierownica rzeczywiście stawia wyraźnie większy opór. Szkoda tylko, że nawet wtedy komunikaty płynące z przednich kół są mocno stłumione.

Zawieszenie? Wyraźnie czuć, że inżynierowie stawiali na komfort. Mimo dużych, 19-calowych kół wszystkie nierówności wybierane są bez najmniejszych problemów. Nie do końca podoba mi się natomiast siła tłumienia. Przy długich poprzecznych nierównościach auto potrafi zabujać jak łódka na wysokiej fali. Mam wrażenie, że lekkie usztywnienie zawieszenia nie wpłynęłoby znacząco na pogorszenie komfortu, a wyeliminowałoby nieprzyjemne huśtanie. Wszystkie te cechy można byłoby potraktować jako dyskwalifikujące, gdybyśmy mówili o samochodzie sportowym. Ale okazuje się, że projektanci nowego Santa Fe doskonale wiedzieli, co robią. Auto kierowane jest bowiem przede wszystkim do klientów w wieku 50+. Skoro tak, to wszystko się zgadza.

Podczas jazd testowych, do dyspozycji mieliśmy tylko najmocniejszą odmianę Santa Fe z silnikiem Diesla. "Wysokoprężniak" o pojemności 2.2 l. generuje moc 197 koni mechanicznych. Słabszy jest dwulitrowy Diesel 150 KM i benzyna 2.4 o mocy 192 KM. Jak zatem mocny koreański Diesel radzi sobie z autem ważącym 1,8 tony? Bardzo dobrze. Co prawda, do setki rozpędza SUV-a w czasie 10 sekund, ale w czasie jazdy nigdy nie łapie zadyszki i pozwala na bezstresowe wyprzedzanie przy każdej prędkości.

Silnik może współpracować ze skrzynią ręczną, bądź automatyczną. Polecamy dołożyć do automatu. Sześciobiegowa konstrukcja Hyundaia dopełnia się z mocnym dieslem jak Flip z Flapem i choć do dwusprzęgłówek spod szyldu Volkswagena trochę jeszcze brakuje, na zmianę biegów - czy to w górę, czy w dół - nigdy nie trzeba czekać zbyt długo.

Tandem okazuje się także całkiem ekonomiczny. Chociaż Santa Fe z automatem jeździliśmy stosunkowo krótko, przy spokojnym lawirowaniu po miasteczkach wokół Dusseldorfu oraz okazyjnych wizytach na autostradzie (prędkości do 150 km/h), komputer pokładowy pokazał wynik 7,3 l/100 km. Całkiem nieźle jak na tak duże auto z mocnym silnikiem. Jedno tylko zastanawia. Dlaczego Santa Fe nie posiada, nawet w opcji, systemu Start/Stop, który pomógłby dodatkowo obniżyć zużycie paliwa?

Zbawiennie na wynik zużycia paliwa wpływa za to rodzaj użytego (opcjonalnego) napędu na wszystkie koła. W Hyundaiu Santa Fe jest to napęd dołączany. W warunkach dobrej trakcji, cały potencjał silnika kierowany jest na koła przednie. Gdy systemy wyczują uślizg, któregoś z nich, na tylną oś może być skierowane do 50 proc. mocy. W bardzo trudnych warunkach można napęd zblokować. Blokada działa do prędkości 40 km/h i sprawia, że na obie osie trafia taki sam potencjał.

Ile kosztuje?

Brak systemu Start/Stop muszą zrekompensować inne gadżety. Mają one także na celu przesunąć Santa Fe nieco bliżej segmentu premium. Auto można więc zamówić z panoramicznym, otwieranym dachem, asystentem zmiany pasa ruchu, kolorową kamerą cofania i adaptacyjnym tempomatem. Na liście opcji można też znaleźć system kontroli prędkości zjazdu DBC (Downhill Brake Control), asystenta ruszania pod górę HAC (Hill-start Assist Control) oraz wspomniany wyżej układ Flex Steer. Standard to z kolei siedem poduszek powietrznych (w tym airbag na kolana kierowcy).

No dobrze, ale ile to wszystko kosztuje? Za podstawową, pięcioosobową wersję koreańskiego SUV-a z napędem na przód i 150-konnym dieslem pod maską trzeba zapłacić 129 900 zł. Dużo? Najmocniejszy diesel w najwyższej specyfikacji (napęd 4x4, wersja 7-osobowa) to już wydatek 196 900 zł. Tanio nie jest. Konkurencja z klasy Premium nie jest wcale dużo droższa (patrz: Hyundai Santa Fe w cenie Volvo XC60 ). Hyundai ma jednak asa w rękawie, który może sprawić, że klienci zostawią pieniądze w ich salonie, a nie u konkurencji. To pięcioletnia gwarancja bez limitu kilometrów. Czy to wystarczy, by pokonać rywali?

Summa summarum

Od debiutu pierwszej generacji modelu w 2000 roku, Hyundai sprzedał na całym świecie ponad 2,5 miliona egzemplarzy Santa Fe. W Europie, na koreańskiego SUV-a skusiło się do tej pory ponad 350 tysięcy klientów. To  świetny wynik, ale szefowie firmy chcą podnieść poprzeczkę. Z nową generacją pod ręką, nie powinno być to żadnym problemem. Auto wygląda świetnie, prowadzi się dobrze, a przy tym jest przestronne i komfortowe. Czego chcieć więcej? Może bardziej komunikatywnego układu kierowniczego i bardziej do polskich warunków przystającej ceny.

Gaz

Atrakcyjny wygląd, przestronne wnętrze, opcjonalny trzeci rząd siedzeń, dynamiczny i ekonomiczny silnik

Hamulec

Ciężko pracująca ręczna skrzynia biegów, przesadny misz-masz materiałów w kabinie, brak (nawet opcjonalnego) systemu Sart/Stop

Hyundai Santa Fe 2.2 CRDi 4WD | Kompendium

ZOBACZ TAKŻE:

Hyundai Santa Fe | Ogłoszenia

Hyundai w USA | Samochody z innej bajki

Burzliwa historia polskiego supersamochodu

Więcej o:
Copyright © Agora SA