Toyota Corolla (1992-1997) - opinie Moto.pl

Zadbane egzemplarze rzadko trafiają na giełdę lub do komisów. Najczęściej nowym właścicielem jest ktoś z... rodziny

Kupując auto używane, zazwyczaj boimy się kłopotów - z silnikiem, skrzynią biegów, elektryką. Jeśli zdecydujemy się na używaną Corollę z dobrych rąk (pierwszy właściciel, auto kupione w Polsce), kilka lat spokojnej jazdy mamy jak w banku. Największy problem jest ze znalezieniem kogoś, kto chciałby się za rozsądne pieniądze swojej "Korollki" pozbyć. Zadbane egzemplarze rzadko trafiają na giełdę lub do komisów. Najczęściej nowym właścicielem jest ktoś z rodziny, ktoś kto "zaklepał" sobie prawo do pierwokupu już dawno temu. Pozostaje nam jedynie przepłacić. Sprzedający żądają nawet 15 tys. zł za auto z roku 1993 (na zachodzie Europy ok. 2 tys. euro) lub 23 tys. zł za rocznik 1997 (w UE od 3 do 5 tys. euro).

METRYCZKA

Najczęściej spotykane silniki w egzemplarzach z pierwszych lat produkcji (szczególnie tych kupionych w naszych salonach) to 1,3 litra o mocy ok. 70 KM. Są praktycznie bezproblemowe - średnie przebiegi do naprawy głównej przekraczają 300 tys. km. Wśród aut sprowadzanych dominują silniki 1,5 i 1,6 litra o mocy odpowiednio 105 i 110 KM. Motocykla tym autem nie dogonimy, ale szansa na płynną jazdę i bezpieczne wyprzedzenie sznura tirów jest o wiele większa. Diesel to niestety rzadkość (2,0 o mocy 70 KM), a wśród aut "salonowych", ze względu na o wiele wyższą cenę zakupu, wręcz ewenement. A szkoda, średnie przebiegi do remontu to nierzadko ponad 500 tys. km, a i 700 tys. km nikogo nie powinno dziwić. Oczywiście pod warunkiem, że auto regularnie serwisowano i nie zmuszano do ciągnięcia jachtów pełnomorskich.

UROK

Na pierwszy rzut oka Corolla nie wzbudza większych emocji, mimo że nadal może się podobać - szczególnie wersja trzy- i czterodrzwiowa (w sprzedaży były także wersje pięciodrzwiowe, bardzo przypominające wyglądem Mazdę 626 oraz kombi, ale sprzedawały się o wiele gorzej).

Wnętrze jest dobrze rozplanowane, fotele wygodne, ale na próżno szukać w Toyocie jakichkolwiek ekstrawagancji. Pokochać to auto można dopiero po wielu lat bezawaryjnej eksploatacji, a diesla dodatkowo za niskie zużycie paliwa.

BOLĄCZKI

Lakier na starszych egzemplarzach może być już nieco wypłowiały od słońca. Problem nie dotyczy "metalików".

Wycieki oleju spod wałka rozrządu (koszt naprawy kilkaset złotych) lub wału korbowego (nawet 1200 zł). Usterka co prawda nie uniemożliwia jazdy i zdarza się raczej w autach o znacznych przebiegach, ale warto ją usunąć. Policja albo ekopatrol straży miejskiej wlepi nam mandat, jak tylko zauważy plamę oleju pod naszym autem.

Zamki w drzwiach kierowcy w egzemplarzach bez centralnego zamka z pilotem mogą z biegiem lat wymagać coraz większej siły. Nowy, dostępny w komplecie ze stacyjką, kosztuje majątek. Pozostaje nam jedynie szukać używanego (ok. 250 zł) i nosić dwa kluczyki lub oddać na kilka dni zamek wraz z kluczykiem do naprawy - czyszczenia. Koszt ok. zł, usługę często wykonują ludzie awaryjnie otwierający auta.

Handlarze ze względu na duże zainteresowanie używaną Toyotą notorycznie skręcają przebiegi. Jeśli kupujemy auto od pośrednika, sprawdźmy dokładnie, czy gumowe nakładki na pedały hamulca, sprzęgła i gazu nie są fabrycznie nowe (cwaniaki!!!), a uszczelki w drzwiach porwane. Popatrzmy też bardzo dokładnie na spinki i śruby kokpitu - jedyne wytłumaczenie dla śladów kontaktu z śrubokrętem to "korekta" licznika.

Korozja w Corolli? Niemożliwe. Chyba że auto jest powypadkowe, wtedy dość szybko zamienia się w obraz nędzy i rozpaczy. Lepiej wystrzegać się też aut ze świeżym lakierem. Taka Toyota po sezonie zimowym będzie przez naszych sąsiadów pieszczotliwie nazywana "sitem".

Ceny modelu sprawdzisz tutaj .

Jacek Balkan

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.