Chevrolet Cruze 2.0 VCDi - test | Za kierownicą

W naszym pięknym kraju Chevrolet nie kojarzy się z wielkimi, amerykańskimi krążownikami, które palą 30 litrów na "setkę" i skręca jedynie wtedy, gdy trzeba wjechać w miejsce parkingowe pod Wal-Martem. W Polsce Chevrolet nadal nosi "piętno" Daewoo. Zupełnie nie rozumiem, czemu...

Nowy, lepszy wymiar

Kiedy stało się jasne, że Daewoo przestanie istnieć, General Motors, który to jest właścicielem spółki GM DAT wywodzącej się w prostej linii od poczciwej koreańskiej marki oferującej w Polsce Lanosy, Leganzy czy Matizy, zadecydował, że to właśnie pod nazwą Chevrolet dalej będą sprzedawane auta dla europejskiej klienteli. Minęło trochę lat, kilka mniej lub bardziej udanych modeli Chevroleta, aż wreszcie w 2009 roku na europejski rynek trafił zaprojektowany przez międzynarodowy zespół designerów Cruze. Model, który był zapowiedzią nowej filozofii General Motors. Model, który już samym swoim wyglądem zrywał ze stereotypem auta dla taksówkarzy czy emerytów. Samochód, który niezależnie od wieku klienta mógł się każdemu spodobać. Ostre linie nadwozia, ciekawe przetłoczenia, zachodzące na błotniki klosze przednich reflektorów. To wszystko procentuje i kompaktowy Chevrolet po prostu fajnie wygląda. Może dla taksówkarzy czy - z całym szacunkiem - "dziadków" lubujących się w produktach z "Daewoo" w nazwie nie ma to większego znaczenia, ale młodszym osobom z pewnością się spodoba. Międzynarodowy zespół miał stworzyć auto, dzięki któremu tradycyjny sedan zyska nowy wymiar. No i zyskał.

Zady i walety

Środek Cruze'a powinien spodobać się młodemu odbiorcy. Przestronne wnętrze to kolaż tradycyjnych rozwiązań połączonych z nowoczesnością. Dość klasyczne i czytelne zegary ulokowano w trzech oddzielnych, błyskających srebrem tubach. Z kolei konsola środkowa to zestawienie srebrnych i czarnych, błyszczących plastików (na których niestety odbija się każde dotknięcie palcem). Jednak najfajniejszym rozwiązaniem jest obszycie całej deski rozdzielczej materiałem, który został użyty również do pokrycia siedzeń. Fantastyczna sprawa, którą mogliby podejrzeć również inni producenci. Zazwyczaj przed pasażerem poza niezwykle wyszukanym napisem "airbag" występują tylko połacie brzydkiego plastiku. A tak jest estetycznie, miło i przyjemnie w dotyku. Miejsca za kierownicą powinno wystarczyć chyba dla każdego - fotel ma bowiem niezwykle szeroki zakres ustawień - od pozycji praktycznie "na asfalcie" do głowy w podsufitce. Sama pozycja za odpowiednio leżącą w dłoniach kierownicą jest bardzo dobra a fotele nieźle wyprofilowane. Plastiki użyte we wnętrzu może nie są z najwyższej półki, ale nie skrzypią i porządnie wyglądają. Jakieś wady? Najbardziej denerwują dwie rzeczy -  po pierwsze: mimo że bagażnik legitymuje się całkiem pokaźną pojemnością 450 litrów, uchwyty klapy wnikają do jego wnętrza, co sprawia, że pakowanie na dłuższy wyjazd staje się jednak wyzwaniem. Po drugie: pokrętła sterowania klimatyzacją umieszczono na konsoli centralnej tak blisko jej krawędzi, że podczas jazdy notorycznie i nieświadomie regulowałem łydką temperaturę. Na szczęście to by było na tyle.

Oby nie automat

Testowany egzemplarz Cruze'a otrzymał dwulitrowego turbodiesla generującego 150 KM, którego sprzężono z pięciobiegową przekładnią manualną. Jednostka zapewnia przyzwoite osiągi i spalanie na akceptowalnym poziomie (nieco ponad 8 litrów w mieście, półtora litra mniej poza nim). Jakieś wady? Przede wszystkim głośność - niestety do kabiny dociera całkiem sporo klekotliwych dźwięków wysokoprężnego motoru. Trochę denerwuje także zastosowanie jedynie pięciobiegowej przekładni - jeden bieg więcej z pewnością poprawiłby zarówno zużycie paliwa jak i komfort podróżowania w trasie. Wydaje się jednak, że przekładnia ręczna to jedyny słuszny wybór dla Cruze'a. Jak ognia wystrzegajcie się oferowanego za 5,5 tys. zł automatu. Reakcja silnika na wciśnięcie gazu do oporu trwa około kilku lat, a kiedy już motor dowie się, że należy przyspieszać, poza donośnym warkotem niewiele się dzieje... I wcale nie pomaga tryb manualnej zmiany przełożeń. Jak Cruze to tylko z manualem.

Gdzie mu do Stanów...

Na szczęście dalej jest już tylko lepiej. Układ zawieszenia został zestrojony całkiem twardo i dzięki temu samochodowi nie straszne są nawet ciasne zakręty. Cruze pokonuje łuki bez większych oporów. Również układ kierowniczy jest dość precyzyjny i właściwie cały czas wiadomo, co się dzieje z przednimi kołami. Gdyby nie fakt, że to taki mało amerykański Chevrolet, dałbym sobie głowę uciąć, że ze Stanami Zjednoczonymi Cruze ma wspólny tylko znaczek na grillu.

Gaz

Przestronne wnętrze i bagażnik, dynamiczny wygląd nadwozia, deska rozdzielcza obszyta materiałem, dobrze zestrojone zawieszenie niezłe prowadzenie, przyzwoita cena

Hamulec

Wnikające do wnętrza bagażnika zawiasy klapy, kiepskie jakościowo plastiki wnętrza, głośna praca silnika wysokoprężnego, niefortunne umieszczenie pokręteł sterowania nawiewami

Summa Summarum

Pomysł Chevroleta na skrzyknięcie kilku projektantów wypalił. Cruze z zewnątrz może się podobać, w środku również. Ma przestronne wnętrze, dobrze się prowadzi i ma całkiem przyzwoitą cenę wyjściową. Z pewnością jest niezłą alternatywą dla nieco nudnej japońskiej i nieco za drogiej europejskiej konkurencji.

Chevrolet Cruze 2.0 VCDi LS

Marek Sworowski

ZOBACZ TAKŻE:

Tak wygląda Cruze w wersji hatchback

Cruze w kraju kowbojów | Wideo

Chevrolet Cruze - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA