24h Le Mans | Najszybsza doba w życiu

Wyobraźcie sobie dystans całego sezonu Formuły 1 przejechany w podobnym tempie, ale w trakcie jednej doby. Właśnie tak w skrócie można określić to, co robią najszybsi kierowcy w wyścigu 24h Le Mans. W tym roku królujący od lat zespół Audi musiał uznać wyższość ekipy Porsche, ale w Le Mans nie tylko wynik ma znacznie

Zdjęcia z parady kierowców, miasteczka wyścigowego, boksów i prostej startowej

24h Le Mans to wielkie motoryzacyjne święto, nie tylko dla tych, którzy fascynują się ułamkami sekund urywanymi z czasu jednego okrążenia i wyprzedzaniem rywali. Będąc na miejscu człowiek przenosi się na ponad dobę do świata ogromnych prędkości i prawie stuletniej części historii motoryzacji, którą ogląda się w otoczeniu setek tysięcy ludzi, czekających na to wydarzenie już od zakończenia poprzedniej edycji. To w Le Mans rodziły się i umierały legendy świata czterech kółek. I nie mam tu na myśli tylko ludzi, ale wielkie triumfy i porażki producentów aut, podstawy do filmowych scenariuszy i uwielbiane samochody wyścigowe, z których niektóre rozwiązania, sprawdzone w ekstremalnych warunkach, często trafiały do seryjnej produkcji.

W tym roku ten świat mogłem obejrzeć na własne oczy. Po wielu latach fascynacji zetknąłem się z tą legendą twarzą w twarz. Przez prawie 40 godzin, bez snu, napędzany adrenaliną i chęcią wykorzystania każdej minuty na poznanie tego kultowego miejsca jak najlepiej. W tym czasie na torze i w boksach toczyła się jedna z najciekawszych rywalizacji w ostatnich latach, w której po raz pierwszy w powojennej historii mogliśmy zobaczyć także polskiego kierowcę - Kubę Giermaziaka.

24h Le Mans 201524h Le Mans 2015 fot. Piotr Sielicki

W ostatnich 16 startach Audi zwyciężyło w Le Mans trzynastokrotnie. Od zeszłego roku ma bardzo mocnego rywala w postaci Porsche, które w tym roku zapowiedziało, że zrobi wszystko, aby pokonać zespół z Ingolstadt i powiększyć swój dorobek do 17 wygranych. Za plecami czaiła się też mistrzowska w poprzednim sezonie FIA WEC ekipa Toyoty. Jedynie debiutujący w tym roku w klasie LMP1 Nissan nie mówił otwarcie o chęci zwycięstwa. Po bardzo wyrównanej walce ostatecznie najlepsza okazała się ekipa Porsche 919 Hybrid z numerem 19, złożona z debiutantów w klasie LMP1. Drugie miejsce również przypadło Porsche, które startując w czerwono-białych barwach z numerem 17, godnie oddało cześć 45. rocznicy pierwszego zwycięstwa modelu 917 K. Najniższy stopień podium przypadł zwycięskiej w zeszłym roku ekipie Audi z numerem 7. Toyota i Nissan stanowiły w walce o czołowe pozycje jedynie tło.

Zobacz nasze zdjęcia z wyścigu 24h Le Mans

Zanim jednak wyścigowe auta dojechały do mety, tydzień wcześniej francuska prowincja la Sarthe przeżyła najazd fanów z całego świata, a małe francuskie miasteczko Le Mans i jego okolice do późnych godzin nocnych tętniło życiem, jakiego nie powstydziłyby się światowe metropolie. Tłumy ludzi pojawiły się na piątkowej paradzie kierowców i opanowały centrum miasta. Francuzi, Brytyjczycy, Duńczycy, Amerykanie, Japończycy oraz mieszkańcy innych państw cieszyli się, a potem świętowali w miejscowych barach i restauracjach. Kulminacja frekwencji miała oczywiście miejsce w trakcie prezentacji zespołów na gridzie i pierwszych godzin rywalizacji. Kibice byli wtedy dosłownie wszędzie. Na trybunach, wzdłuż toru, w barach, sklepach, na wystawach i stoiskach... Dosłownie wszędzie! Korki, panujące wewnątrz i na zewnątrz mierzącej ponad 13 kilometrów pętli toru, można porównać jedynie do tych ze Stambułu. I tak do trzeciej w nocy, zanim mocno już podchmieleni mieszkańcy tysięcy rozlokowanych na kampingach namiotów i kamperów nie poszli spać, a goście dużych firm nie zostali odwiezieni do hoteli.

fot. Piotr Sielicki

Do świtu, mającego miejsce chwilę po godzinie piątej rano, w Le Mans dotrwało niewielu. Wcale im się nie dziwię, bo ciągłe przemieszczanie się po torze, prażące słońce, emocje i do tego w wielu przypadkach napoje alkoholowe muszą w końcu zwyciężyć. Prawdopodobnie dlatego, ze wyeliminowałem z tego zestawu tzw. "procenty", udało mi się obejrzeć całonocną rywalizację, poranne lizanie ran przez poszkodowanych i oczywiście świtające nad torem słońce. Często to właśnie dzięki świetnej dyspozycji po zmroku wygrywa się ten wyścig. Będąc w Le Mans nie można nie zobaczyć ut pędzących z prędkościami około 300 km/h, w totalnej ciemności, w której dla doświadczonych kibiców jedynym znakiem rozpoznawczym są podświetlone numery startowe i... dźwięk silników. Właśnie wtedy tak naprawdę można poczuć trud tej ekstremalnej próby dla ludzi i maszyn, zobaczyć żarzące się tarcze hamulcowe, strzały czerwono-niebieskich płomieni z wydechów i niczym nie mącony krzyk pracujących na granicy wytrzymałości podzespołów. Pędzące po długich prostych auta z potężnymi silnikami to prawdziwa symfonia. Zdecydowanym faworytem w tej kwestii są Chevrolety Corvette, które powodują wręcz trzęsienie ziemi. W nocy tor w Le Mans ma dwa oblicza - kolorowe w okolicach prostej startowej i to prawdziwe, ciemne, schowana za lasami, m.in. w okolicach zakrętów Mulsanne, Indianapolis i Arnage.

Gdy zapalone w autach światła przestają być głównym źródłem widoczności, jest to znak, że do końca zostało jakieś 9 godzin rywalizacji. Z godziny na godzinę w okolicach toru znowu przybywa kibiców, a miejscowe biznesy ponownie rozkwitają. W tym roku do końca nie można było być pewnym kto zwycięży. Rywalizacje w klasach GT i LMP trwały w zasadzie do końca. Małe różnice powodowały, że jeden błąd, o który po ponad 20 godzinach ścigania nie jest trudno, mógł decydować o zwycięstwie. Właśnie dlatego wyścig w Le Mans jest tak wyjątkowy i rozprzestrzenia wirus, który powoduje, że chce się tu wracać. Kto z Was nigdy tam nie był, musi się tam koniecznie pojawić, a ten kto był, drugi raz pojawi się na pewno...

ZOBACZ TAKŻE:

Audi i 24h Le Mans | Dominatorzy XXI wieku

Materiały partnerów

zobacz wybrane produkty

Więcej o:
Copyright © Agora SA