Małysz o Dakarze, zapierniczaniu i skakaniu samochodem | Wywiad

"Zapierniczaj Adaś, zapierniczaj!". To nowe hasło, którym teraz kibice będą dopingować Małysza. Zawodnik, który miał spektakularne wyniki w skokach narciarskich, teraz niczym strzała leci w górę w motosporcie

Pierwszy Dakar był przygodą, a drugi? Na drugi pojechałem już po to, aby się trochę pościgać. Udało się! Naszym celem było wejście do grupy dwudziestu najlepszych ekip na Dakarze. W najśmielszych marzeniach nie myślałem o zdobyciu piętnastego miejsca w klasyfikacji generalnej, bo w tym rajdzie nie można być niczego pewnym. Odcinki specjalne potrafią zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych kierowców. Myślę, że w osiągnięciu dobrego miejsca pomógł nam samochód.

Zatem Hilux Overdrive spełnił Twoje oczekiwania? - Wsiadałem do auta, o którym wiedziałem, że jest dla mnie nawet za dobre. Nie miałem okazji przed rajdem odbyć testów i tak naprawdę prolog Dakaru to były moje pierwsze kilometry oesowe tym samochodem. Od razu poczułem się w nim świetnie. Normalnie byłem w szoku, mówię od razu do Rafała, "kurczę, jak to zapiernicza!". Podczas prologu, który miał jakieś 15 km i startowało się co minutę, wyprzedziliśmy chyba 2 czy 3 załogi. Już wtedy wiedziałem, że to jest ten samochód. Po drugim etapie, Hilux dosłownie mnie słuchał. A ja chciałem jechać nim coraz szybciej, czułem że mogę.

Ale przeszkadzał Rafał? - No, tak, trochę przeszkadzał (śmiech). Ale to oczywiście żart, nie mogę tak mówić, bo pilot jest po to, żeby go słuchać - zwłaszcza taki pilot jak Rafał.

Podobno ta zawrotna prędkość, którą rozwijałeś, stała się powodem paru awantur? - Awantur to może nie. Pokłóciliśmy się ze dwa albo trzy razy, no i raz tak poważnie, ale już wszystko jest ok. Ja czułem, że moje tempo może być większe, a Rafał ciągle mnie zwalniał. Czułem się taki ograniczany. Ja jestem sportowcem, walka leży w mojej naturze. Po prostu tak jest, że zawodnika, który odnosił wyniki w jednej dyscyplinie, nie da się zatrzymać w innym sporcie. To jest oczywiste. Choć ja nie mam ciśnienia, żeby odnosić spektakularne sukcesy, to to tak samo ze mnie wychodzi, że chcę więcej. Jednak Rafał dobrze wiedział, że Dakar to nie jest rajd prędkości, ale taktyki. Dlatego mnie zwalniał. Wiem, że dobrze robił, ale wtedy mnie to wkurzało.

Musiałeś na własnej skórze doświadczyć, że jest za szybko? - I doświadczyłem. Całe szczęście, że to się nie skończyło gorzej. Już pod koniec rajdu doskonale czułem, że mam swoje tempo. A Rafał ciągle z tym "wolniej i wolniej". Wreszcie doprowadziło mnie to do szału. Wykrzyczałem: "nie mów mi, jak mam jechać, jadę swoje i już!". Chwilę po tym zdecydowanie za szybko napadłem na hopę, to było straszne, mało brakowało, a byśmy wydachowali. Wystraszyło mnie to dość poważnie. No i to mnie zwolniło. Rafał miał na tym rajdzie naprawdę trudne zadanie. Wyzwaniem była nie tylko nawigacja, ale jak się okazuje, także kierowca. Jestem mu bardzo wdzięczny. W konsekwencji jego uporu przemierzyliśmy ten rajd po prostu bezpiecznie.

Nie masz czasem niedosytu, że gdybyś jechał swoim tempem, to byłbyś może dziesiąty a nie piętnasty? -Nie, nie mam. Były momenty, że moglibyśmy jechać szybciej. Jednak wiem, że w ogólnym rozrachunku to by się nie opłacało. Dakar to specyficzny rajd, na którym nie kalkuluje się za duża prędkość. Były momenty, że można było wskoczyć do pierwszej dziesiątki, ale to nie miało sensu. Nasze najlepsze osiągnięcie to 13. lokata na etapie La Rioja - Fiambala, jednym z najtrudniejszych na Dakarze. Ja wiążę z tym sportem plany, muszę robić postępy, zbierać doświadczenie, a wynik przyjdzie z czasem. To jeszcze nie teraz. Przecież nasz plan na tegoroczny Dakar zakładał ukończenie rajdu około dwudziestego miejsca. Jesteśmy na piętnastym i to wystarczy nam do szczęścia.

W czasie, kiedy ścigałeś się w Ameryce Południowej, w Polsce trwały zawody w skokach - sezon w pełni. Interesowało Cię to, czy na czas rajdu zupełnie odciąłeś się od wszystkiego? - Interesowało mnie to, pewnie że tak. Jechałem oes, a zaraz na mecie sprawdzałem smsy z wynikami. Gdy tylko byłem w hotelu albo gdzieś, gdzie był telewizor, to zaraz chciałem oglądać relację. Ja nie mogę od tego się odciąć i nawet nie chcę. Lubię to i trochę też tym żyję. Zaraz po powrocie z Dakaru pojechałem do Liberca. Jak ja tam okropnie zmarzłem, myślałam że nie wytrzymam. To był za duży skok temperatur w tak krótkim czasie.

Gdy pędzisz przez pustynię i nagle na hopie auto wyskakuje w górę i przez chwilę nie widać ziemi, to przypominają się narty? - Wtedy czuje się strach, a nie wspomina się narty. Skoki na nartach, a autem to zupełnie nieporównywalne sprawy. Paradoksalnie powiem nawet, że skoki są łatwiejsze. Jak zawodnik jest w górze, to od niego naprawdę dużo zależy. On już tam w górze może wiele zrobić, czasem wyratować sytuację. A jak się skacze samochodem, to już trzeba się tylko modlić, żeby bezpiecznie wylądować. Nic nie można zrobić, człowiek jest bezsilny.

Dużo nauczyłeś się w ciągu tych ostatnich dwóch lat w motorsporcie? - Jeśli chodzi o mój motorsport, to nie można mówić o dwóch latach, a raczej o roku. W 2011 to była taka zabawa, próby, czy w ogóle się odnajdę. Dopiero w 2012 zaliczyłem cały sezon i poradziłem sobie całkiem nieźle. Ja dopiero się uczę, mam świadomość, że jeszcze wiele jest do zrobienia, jestem dopiero na początku. Ale bardzo się staram i lubię to, to mnie kręci.

A co potrafisz naprawić w samochodzie? - Teraz do już dużo! Umiem zmienić drążki, wahacze, koło oczywiście! Czasem w domu coś tam grzebię przy aucie, ale tak, żeby nie zepsuć. Przed Dakarem byliśmy na specjalnym przyśpieszonym kursie mechaniki w Belgii. Wiele się tam nauczyłem. To bardzo ważne, aby załoga umiała naprawić różne usterki. Odcinki są długie, niektóre mają po 900 km i jak coś się stanie, to my musimy radzić sobie sami, nie możemy korzystać z pomocy serwisu. Na szczęście Rafał ma dużą wiedzę w tym temacie, a ja mogę robić tylko tyle, żeby nie pogorszyć sytuacji.

Teraz czas na wakacje? - Pewnie trochę odpocznę, a potem zaczyna się sezon. Czas szybko leci i nawet się nie obejrzymy i kiedy znów będziemy walczyć na Dakarze.

Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA