Opinie Moto.pl: SsangYong Korando. Duże zaskoczenie w segmencie kompaktowych crossoverów

Pewnie niewiele osób wie, ale to już czwarte wcielenie kompaktowego Korando. Pierwsze bazowało na Jeepie CJ-7, a najnowsze jest autorską, koreańską konstrukcją, choć niektóre podzespoły czerpie z Hyundaia. Wygląda nieszablonowo i zaskakuje jakością przedziału pasażerskiego. SsangYong ma więcej asów w rękawie.

Koreański koncern nie jest zbyt mocno zakorzeniony w głowach polskich kierowców. Sama nazwa brzmi egzotycznie dla zdecydowanej większości. Przez wiele lat azjatyckie auta bazowały na technologiach Mercedesa. To przede wszystkim silniki i układy jezdne. Teraz producent bazuje na autorskich rozwiązaniach, choć nie da się nie zauważyć podobieństw do innych marek. Możemy wychwycić nawiązania do Hondy, Hyundaia, Toyoty i Volkswagena. Niemniej, SsangYong ma swój wyrazisty styl i trudno nie dostrzec go na drodze. I dobrze, bo pierwszej generacji Rodius przypominał nadmuchaną motorówkę, a pickup Actyon mógł z powodzeniem startować w konkursie na szkaradę roku.

Minęło wiele lat i zmieniło się podejście Koreańczyków do sztuki projektowania. Korando wygląda dojrzale i kusi wieloma nowoczesnymi akcentami. To nie tylko LED-owe światła do jazdy dziennej, lecz również w pełni diodowe reflektory. Pokrywa bagażnika unosi się za sprawą elektrycznych siłowników, a w tylnych kloszach uzyskano efekt trójwymiarowości. 445-centymetrowe nadwozie w standardzie występuje na 17-calowych obręczach. Na liście opcji znajdziemy jeszcze 18 i 19 cali.

SsangYong Korando 2019SsangYong Korando 2019 fot. Piotr Mokwiński

Przestrzeń i gadżety

Korando jest jednym z większych przedstawicieli segmentu kompaktowych crossoverów. Rywalizuje z Fordem Kugą, Nissanem Qashqai'em i Mazdą CX-30 o rynkowy byt. Nie będzie to łatwe z uwagi na dopiero budowaną renomę, jednak mogą w tym pomóc nowoczesne technologie i przestrzeń. W kabinie wygospodarowano naprawdę sporo miejsca. W dwóch rzędach w komfortowych warunkach zmieszczą się osoby o wzroście 190 centymetrów. Zwłaszcza z tyłu nie brakuje miejsca nad głowami, przed kolanami i na wysokości barków. W przedniej części przedziału pasażerskiego mamy do dyspozycji nieźle wyprofilowane fotele. Kierowcy umieszczono nieco niżej względem siedziska pasażera, a oba można doposażyć w trzystopniowe podgrzewanie. Ponadto, konstruktorom udało się również wygospodarować 551 litrów bagażnika. Pozornie wydaje się znacznie mniejszy. Wystarczy jednak wyjąć dodatkową półkę, by w pełni korzystać z jego potencjału. Szkoda, że próg załadunkowy został umieszczony dość wysoko.

Kolejne ciekawostki mamy na konsoli centralnej. Największy wyświetlacz ma aż 9 cali i bardzo przejrzyste menu. Wygląda interesująco i obsługuje rozdzielczość HD. Dotykowa obsługa jest intuicyjna, a dostęp do poszczególnych funkcji stosunkowo prosty. Nawigacja w sposób przejrzysty prowadzi do celu, choć ma problem z niektórymi koordynatami. Istotne, że system łączy się z Androidem i oprogramowaniem Apple. Przyzwoita kamera cofania ułatwia parkowanie. Drugi z ekranów znajduje się przed oczami kierowcy. Ma 10,25 cala i wpisuje się w mocny obecnie trend wirtualnych wskaźników. Tutaj mamy jednak mieszankę grafiki proponowanej przez Hyundaia i Peugeota. Niemniej, całość daje sporo możliwości personalizacji i okazuje się przejrzysta. Na deser należy powiedzieć o kolorystycznej konfiguracji. W dekoracyjne panele wkomponowano diody mieniące się jednym z 30 kolorów. Dodatkowo, uzyskano bardzo ciekawy efekt 3D. Szkoda tylko, że w miejsce niewielkiego szyberdachu, nie da się zamówić otwieranego, panoramicznego okna dachowego.

SsangYong Korando 2019SsangYong Korando 2019 fot. SsangYong

Dwie jednostki napędowe

Czwarte wcielenie Korando debiutuje w Polsce z dwiema jednostkami napędowymi. Obie można dowolnie konfigurować z napędem na obie osie i manualną lub automatyczną przekładnią. Obie dysponują 6 przełożeniami. Diesel ma 136 koni mechanicznych i i 324 Nm (automat). Producent nie podaje, w jakim czasie przyspiesza do setki, ale prędkość maksymalna wynosi 181 km/h.

Na dwugodzinny odcinek testowy zabraliśmy wersję benzynową, w której koncern upatruje konia pociągowego. To autorska konstrukcja Koreańczyków o pojemności 1.5 litra. Generuje 163 KM i 280 Nm, co pozwala przekroczyć 190 km/h, a do 100 km/h rozpędzić się w 10,1 sekundy. Automat potrzebuje na taki sprint dodatkowe 0,5 sekundy. Nieźle, jak na auto o masie 1,5 tony i słusznych gabarytach.

Na asfaltowych, przeciętnej jakości drogach auto zachowuje się stabilnie, a zawieszenie sprężyście rozprawia się z przeszkodami. Nieźle funkcjonuje układ kierowniczy, choć trudno zrozumieć obecność tak wielkiego koła sterowego. Byłoby znacznie wygodniejsze, gdyby średnicę zmniejszyć o kilka centymetrów. Niemniej, Korando w codziennych warunkach jest komfortowe. Zawieszenie pracuje dość cicho, a kabinę skutecznie odseparowano od świata zewnętrznego. W forsowaniu miejskich krawężników pomaga ponad 18 cm prześwitu. Wersja z napędem na obie osie pozwoli pokonać płytkie koleiny wypełnione błotem lub zaśnieżony parking. Więcej od takich pojazdów się nie oczekuje. Maksymalna masa przyczepy z hamulcem najazdowym wynosi 1500 kilogramów. Diesel może ciągnąć 500 kg więcej.

SsangYong Korando 2019SsangYong Korando 2019 fot. Piotr Mokwiński

Czy Korando namiesza na krajowym podwórku?

Produkowane w Korei Południowej auto ma wiele argumentów, by namieszać w segmencie kompaktowych crossoverów. Przede wszystkim wnosi sporo świeżości i naprawdę przyzwoitej jakości. Oferuje wiele nowoczesnych gadżetów i systemów bezpieczeństwa. Wyhamuje awaryjnie przed pieszym lub innym samochodem, dysponuje aktywnym tempomatem, a także czujnikiem martwego pola i wesprze podczas wjeżdżania lub zjeżdżania ze wzniesienia. Mamy też asystenta jazdy w pasie ruchu, choć ten patent nie działa zbyt dobrze. Odbija się od wymalowanych na jezdni linii i czasem zbyt gwałtownie ingeruje w kierownicę.

Nieźle natomiast przedstawia się cena bazowej specyfikacji z benzynowym silnikiem, napędem na jedną oś i manualna skrzynią biegów. W standardzie dostajemy dwustrefową klimatyzację, aluminiowe felgi i kilka systemów wsparcia. Taki wariant wyceniono na 79 990 zł. Diesel wymaga dołożenia 12 500 zł. Bogato wyposażony egzemplarz wywinduje kwotę na fakturze do 120-130 tysięcy złotych. Cena niższa względem konkurencyjnych modeli, choć wciąż dość wysoka, jak na debiutujący, egzotyczny model.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA