-
-
W USA Volkswagen placi wielomiliardowe kary za oszustwa z silnikami diesla, a w Europie rozmylo sie... no bo niemiecki przemysl motoryzacyjny ucierpi. Przypominam nieswiadomym. VW instalowal software w samochodach, ktory podawal inne odczyty w czasie testu silnika gdy test byl przeprowadzany w warsztacie gdy samochod nie byl w ruchu. Wszystko sie piierdyklo jak w USA zaczeli testowac diesle VW w czasie ruchu. Normy byly przewyzszane ponad 10 krotnie.
-
-
Zagrożone będzie 60 tyś miejsc pracy. No żeś ty Q.wa, świat płonie, a oni płaczą nad kilkudziesięcioma tyś miejsc pracy i że się to odbije na spadku kupna nowych samochodów. Jedyny ratunek na przetrwanie gatunków zwierząt i roślin jakie istnieją teraz na ziemi, jest bakteria która unicestwi gatunek ludzki, w jak najkrótszym czasie. Homo Sapiens, powinno się nazywać Homo Debilus.
-
Zdaje się, że branża motoryzacyjna wpadła we własne sidła. Wszyscy deklarują plany radykalnej elektryfikacji floty już w ciągu najbliższych 2 - 3 lat, więc obniżenie zużycia paliwa o 15% do 2025 powinno zdarzyć się niemal przy okazji. Z kolei plany zakazu rejestracji samochodów spalinowych od roku 2030 lub niewiele później deklarowało już kilka krajów, bez najmniejszego sprzeciwu ze strony branży, więc także osiągnięcie redukcji o 37,5% w roku 2030 średnio w Europie wydaje się zupełnie naturalne. A przecież jest jeszcze sporo miejsca no obniżanie mocy silników i wielkości samochodów. Czy naprawdę dzieci do szkoły trzeba wozić 200-konnym SUV-em? Do całkiem komfortowego jeżdżenia autostradą z maksymalną dozwoloną prędkością 130 km/h, nawet ze sporym zapasem wystarczy 70 koników pod maską samochodu wielkości Passata. No chyba że te wszystkie elektryczne zapowiedzi i miłość do misiów polarnych były tylko dla ciemnej masy, a w rzeczywistości chłopcy zamierzali robić coraz większe i coraz mocniejsze SUV-y i crossovery, bo na tym się najlepiej zarabia? A co do spadku sprzedaży, to przecież wszyscy mówią o autonomii, współdzieleniu, samochodach na minuty itp, więc ze spadkiem ilości rejestracji chyba się liczyli?
-
-
I co w Polsce po tych wszystkich redukcjach jak po drogach jeździ cała masa kopcących diesli z powycinanymi filtrami, a i sporo samochodów z silnikami benzynowymi z powycinanymi katalizatorami. Gdyby rząd miał odwagę się za to zabrać (jak również za palenie śmieciami w starych piecach) to jakość powietrza znacznie by się polepszyła. Ale jak rozumiem własnych wyborców nie należy drażnić, a że umierają i tak kiedyś umrą..... Smutne to.
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
Gość: jolt
Oceniono 56 razy 48
Może mi ktoś wytłumaczyć następujący fakt, bo ja tego nie kumam ; co jest bardziej obciążające dla środowiska:
1. Ciągła rozbudowa, budowa nowych fabryk, zmiana co dwa trzy lata różnych pierdół, bo musi nowy model trochę inny niż poprzednik, stosowanie metali rzadkich metali, kosztowne technologie- po to żeby namówić klienta że jego 2-3 letni samochód jest "stary, przestarzały i nie ekologiczny" lub i tak się sam rozpadnie w sposób nieopłacalny do naprawy po 100-150 tys km
2. Czy użytkowanie auta przez 10-15 lat, auta które emituje więcej na papierze 50-150 g/100km CO2 niż nowy model? Bo palą tyle samo. (przetestowane na silnikach 2,0 i 1,6 teoretycznie o tej samej mocy). Bez kosztów nowych fabryk, technologii czy też utylizacji starego?
Dlaczego w motoryzacji nie liczy się kosztów ekologicznych jak w budownictwie (BREEAM, LEED)?
Koszt ekologiczny samochodu to nie tylko to co się wydobywa z jego rury wydechowej ale:
1. skąd dostarczane są materiały do jego produkcji- ich transport
2. ekologiczny koszt wyprodukowania tych materiałów: kopalnie rzadkich metali, huty aluminium, ołów itp.
3. koszt transportu producent-odbiorca: podobno zysk ekologiczny transportu Toyoty Prius jest całkowicie niwelowany przez transport jej z Japonii do Europy przez statki które spalają najgorszy syf który daje się spalić.
4. A kto liczy koszt ekologiczny utylizacji baterii samochodów elektrycznych? Czy sam tylko ten koszt nie będzie większy niż potencjalny zysk z całego okresu użytkowania takiego auta?