Fundamentalną różnicą pomiędzy leasingiem konsumenckim – często nazywanym w materiałach reklamowym samochodem na abonament, a kredytem bankowym jest fakt, że w wypadku tego pierwszego nie jesteśmy przez cały czas trwania umowy właścicielem pojazdu, a jedynie go użytkujemy. I ma to wiele poważnych konsekwencji.
W wypadku leasingu konsumenckiego firma leasingowa współpracująca ze sprzedawcą samochodu kupuje samochód i następnie nam go wypożycza za odpowiednią miesięczną opłatę – czasem dodaną do pierwszej wpłaty wysokości np. 10-30 proc. wartości samochodu.
Przez okres trwania umowy to firma leasingowa jest właścicielem wypożyczanego nam samochodu. Tuż przed zakończeniem kontraktu – najczęściej po trzech latach – samochód nadal należy do leasingodawcy i nadal jest on całkiem sporo warty, powiedzmy około połowy jego początkowej wartości. Firma leasingowa może go wtedy sprzedać (nam lub komuś innemu) i odzyskać część środków wcześniej wydanych na jego zakup.
Z tego wynika fakt, że wcześniej nie musiała od nas brać wysokich rat za wypożyczenie auta. Mogły być wyraźnie niższe, niż w wypadku, gdybyśmy chcieli kupić samochód na własność, posiłkując się kredytem bankowym.
Niskie raty są więc dużą zaletą i różnicą pomiędzy typowym kredytem bankowym a przeciętną umową kredytu konsumenckiego na samochód.
W dużo mniejszym stopniu – ale ma to nadal znaczenie - wynikają one również z faktu, że firma leasingowa kupuje więcej aut u jego producenta, a więc otrzymuje większe rabaty niż przeciętny Kowalski.
W typowej umowie kredytowej na jej końcu płacimy ostatnią, normalną ratę, samochód stanowi naszą własność. W wypadku przeciętnej umowy leasingu konsumenckiego wygasa ona np. po trzech latach i samochód musimy zwrócić do dilera. Lub też decydujemy się na jego kupno – czasem za cenę odpowiadającą cenie rynkowej używanego auta, czasem nieco taniej, jeżeli wcześniej wpłaciliśmy dużą pierwszą wpłatę i jeszcze podwyższyliśmy ponadprzeciętnie wysokość miesięcznej raty leasingowej.
W standardowych planach abonamentowych na samochód, gdy płaciliśmy tylko comiesięczne raty z niewielką lub żadną wpłatą na początek, nie opłaca się wykupywać auta na końcu umowy leasingowej. Lepszym rozwiązaniem wydaje się wzięcie w leasing konsumencki następny samochód.
Łatwiej jest dostać leasing konsumencki niż kredyt bankowy. Firma leasingowa nie potrzebuje tak wielu zabezpieczeń, jak bank. W końcu samochód należy do leasingodawcy.
Sam proces odbioru samochodu te trwa to często krócej niż w wypadku załatwiania kredytu samochodowego.
Co więcej, skorzystanie z leasingu konsumenckiego nie zmniejsza naszej zdolności kredytowej. Możemy więc np. aplikować o kredyt hipoteczny, nie informując banku o tym, że płacimy comiesięczne raty leasingowe.
Niewątpliwą zaletą samochodu na abonament jest też fakt, że na końcu umowy nie musimy się troszczyć o sprzedaż auta. Dzisiaj szybkie i korzystne sprzedanie używanego samochodu nie jest łatwe – na rynku oferowana jest ogromna liczba pojazdów z drugiej ręki.
Mówiąc o różnicach pomiędzy leasingiem konsumenckim, a kredytem bankowym, należy wspomnieć o ograniczeniach związanych z korzystaniem z leasingowanego samochodu.
W umowach leasingowych często pojawia się limit kilometrów, którego nie możemy przekroczyć w ciągu roku - np. 10 lub 20 tys. km. Jeżeli przejedziemy więcej, wyraźnie powiększy się rata leasingowa.
Leasingowanego prywatnie samochodu nie możemy wykorzystywać intensywnie w działalności gospodarczej – np. zamieniając go w taksówkę oraz dokonywać poważnych przeróbek w rodzaju tuningu optycznego lub mechanicznego.
Trzeba też pamiętać, że jeżeli spóźnimy się z ratą lub upadnie firma leasingowa, samochód może nam być zabrany i nie odzyskamy żadnej części wpłaconych rat leasingowych. Podobnie może się zdarzyć, kiedy samochód zostanie skradziony lub zostanie zniszczony całkowicie w wypadku. Wtedy umowa leasingowa wygasa, a my zostajemy z niczym.
No i w wypadku leasingu konsumenckiego ubezpieczenie samochodu leasingowanego nie jest na nas tylko na firmę leasingową. Nie budujemy więc sobie korzystnej historii ubezpieczeniowej.