Czy powinniśmy wprowadzić prawo jazdy na rower? Cykliści są uczestnikami ruchu, a nie znają przepisów

Bartłomiej Pawlak
Na drogach rowerowych i ulicach robi się coraz tłoczniej, a wielu cyklistów nie chce lub nie potrafi przestrzegać przepisów. A rowerzyści często korzystają przecież z jezdni, zagrażając nie tylko sobie, lecz także kierowcom aut oraz pieszym. Jak to wygląda i co powinno się zmienić?

Wraz ze zbliżającym się latem wzrasta liczba osób korzystających z ekologicznych środków transportu - hulajnóg elektrycznych i rowerów. Ci pierwsi - jak już nie raz tłumaczyliśmy - mogą jeździć wyłącznie po chodnikach i muszą przestrzegać tych samych przepisów, co piesi.

Dziś skupmy się na rowerzystach, bo o nich ostatnio mówi się mniej, a mogą powodować nie mniejsze zagrożenie. Zwłaszcza, że w wiele przypadkach mogą poruszać się po jezdni wraz z samochodami. Co więcej, biorąc czynny udział w ruchu drogowym, nie muszą poświadczać znajomości przepisów.

Jak dziś wyglądają przepisy?

Jazda na rowerze jest oczywiście w prawie uregulowana, choć niektóre z zapisów ustawy o kierujących pojazdami mogą budzić zdziwienie. Na przykład to, że znajomość przepisów muszą potwierdzać wyłącznie osoby w wieku od 10 do 18 lat. O co tu chodzi?

VeturiloVeturilo Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Właśnie od 10 roku życia wydawana jest karta rowerowa, która upoważnia dziecko do legalnego uczestniczenia w ruchu drogowym jako rowerzysta. Bez karty osoby niepełnoletnie mogą poruszać się wyłącznie po chodnikach jako piesi (chyba że zamiast karty rowerowej mają np. prawo jazdy kategorii A1 lub inny dokument potwierdzający znajomość przepisów). Osoby powyżej 18. roku życia, nawet jeśli nigdy nie robiły karty rowerowej ani prawa jazdy, co prawda przepisy znać powinny, ale dokumentu to potwierdzającego już nie potrzebują.

A mogą poruszać się po ulicach wraz z samochodami. Co więcej, mają taki obowiązek, bo zgodnie z polskim prawem rowerzysta nie może poruszać się po chodniku, a nie wszędzie są dostępne drogi dla rowerów.

Oczywiście od tej reguły są trzy wyjątki. Z chodnika rowerzysta korzystać może, gdy:

  • jedzie z dzieckiem poniżej 10. roku życia,
  • chodnik jest szerszy niż 2 metry, a równoległa jezdnia ma ograniczenie prędkości powyżej 50 km/h i nie ma pasa dla rowerów,
  • przy złej pogodzie zagrażającej bezpieczeństwu.

Rowerzyści jeżdżą, jak chcą i gdzie chcą

To tylko kilka z przepisów obowiązujących rowerzystów. Jest ich znacznie więcej i, zdaje się, nie wszyscy cykliści je znają. Wystarczy przez kilka dni w mieście dojeżdżać do pracy rowerem, aby przekonać się, że rowerzyści w Polsce poruszają się nie mniej chaotycznie niż kierowcy skuterów w Azji Południowo-Wschodniej.

Po pierwsze - wielu rowerzystom wydaje się, że ma prawo do swobodnego wyboru części drogi, po której będzie się poruszać i może zmieniać je tak często, jak chce. Część trasy jadą po drodze dla rowerów, w razie potrzeby przejadą kilkanaście metrów po chodniku, przejadą z pełną prędkością przez przejście dla pieszych, a na koniec wjadą na jezdnię. Co z tego, że częścią tej samej drogi jest ścieżka rowerowa.

Stacja Veturilo starego typu przy Porcie Czerniakowskim (lipiec 2018 r.)Stacja Veturilo starego typu przy Porcie Czerniakowskim (lipiec 2018 r.) Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl

Inni z kolei nie sugerując się obecnością drogi dla rowerów, korzystają wyłącznie z jezdni, utrudniając ruch samochodom. Jeszcze inni na ścieżkach wyprzedzają "po prawej", przejeżdżając przez chodnik. Ostatnio też coraz bardziej "modna" jest jazda "pod prąd" na wyznaczonych z jezdni pasach dla rowerów. Codziennością jest też blokowanie całej szerokości drogi dla rowerów przez jazdę obok siebie i zajeżdżanie drogi innym cyklistom.

Sytuacja wcale nie lepiej wygląda na ulicach. Spora część osób (często użytkowników wypożyczonych rowerów miejskich) zupełnie nie stosuje się do przepisów ruchu drogowego. Głównymi grzechami rowerzystów jest wymuszanie pierwszeństwa na skrzyżowaniach równorzędnych, przejeżdżanie przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle (np. w celu zjechania na ścieżkę rowerową) i włączanie się do ruchu w niedozwolony sposób.

Przepisy powinny być jasne i wszystkim znane

To oczywiście nie wszystko, bo podobnych przewinień jest znacznie więcej. Na pewno po części wynikają one z nieznajomości przepisów. Być może zatem przydałyby się obowiązkowe szkolenia z przepisów ruchu drogowego, tak aby rowerzyści dobrze wiedzieli, gdzie i na jakich zasadach mogą się poruszać. Może rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie prawa jazdy na rowery, które za nieodpowiedzialną jazdę można byłoby stracić (system punktów)?

*Stacja Veturilo przy Porcie Czerniakowskim*Stacja Veturilo przy Porcie Czerniakowskim Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl

Niestety, można podejrzewać, że wiele z powyższych przewinień cyklistów jest przez nich popełnianych zupełnie świadomie. Być może zatem wystarczyłoby nieco bardziej "przypilnować" rowerzystów, aby jeździli zgodnie z przepisami, przy okazji ich edukując. Niestety spora część z nich czuje się dziś bezkarnie, dlatego zapewne konieczne byłoby karanie mandatami.

Być może też obowiązkiem powinno być posiadanie ubezpieczenia OC na rower?

Przydałoby się też ułatwić rowerzystom życie

Oczywiście wprowadzenie surowszych przepisów powinno wiązać się też z ułatwieniami dla rowerzystów. Przede wszystkim z budową nowych, odpowiednio oznaczonych i oddzielonych dróg dla rowerów.

Faktycznie jazda rowerem, a zwłaszcza rowerem szosowym po dogach dla rowerów np. w Warszawie, przypomina tor przeszkód. Wszechobecne są choćby studzienki i krawężniki, na których można uszkodzić obręcz. Projektanci nie pomyśleli o tym, aby ułatwić cyklistom życie. Do tego w wielu miejscach, nawet blisko centrum stolicy, wciąż są drogi dla rowerów oddzielone od chodnika jedynie białą ledwie widoczną linią. Przez to piesi często przypadkiem na nie wchodzą.

EPierwszy dzien dzialania rowerow Veturilo w nowym sezonie w WarszawieEPierwszy dzien dzialania rowerow Veturilo w nowym sezonie w Warszawie Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl

W wielu miejscach ścieżka z niewiadomego powodu się kończy, w innym znienacka zaczyna. Przez ten infrastrukturalny chaos cyklista co chwila musi zjeżdżać ze ścieżki na jezdnię, następnie znów wracać na ścieżkę i cały czas pilnować, czy na pewno wszystko robi prawidłowo. To sprawia, że niektórzy rowerzyści wolą korzystać z jezdni, bo na ścieżce jest zbyt niebezpiecznie. 

Do tego problemem są piesi, którzy bardzo często znienacka wchodzą lub wbiegają na drogę dla rowerów, śpiesząc się np. na autobus. Częstym widokiem są też rolkarze i osoby z wózkami dziecięcymi. Tu rozwiązaniem byłoby zapewne odpowiednie odgrodzenie ścieżek, tak aby pieszy miał pewną świadomość, że wchodzi na część drogi przeznaczoną dla rowerów. To niestety wymaga czasu i inwestycji. Pytanie, czy rząd i włodarze miast w Polsce będą chcieli zająć się problemem i znajdą na to środki?

Więcej o:
Copyright © Agora SA