W dobie bezkluczykowego dostępu do auta, kradzież samochodów stała się dużo łatwiejsza. Z reguły kluczyk trzymamy w kurtce lub w torebce, a te po powrocie do domu zostawiamy w przedpokoju. Wystarczy, że złodziej wyposażony we wzmacniacz (wyglądem przypominającym walizkę) stanie pod naszymi drzwiami i przechwyci sygnał emitowany przez kluczyk. Potem jedyne co mu pozostaje, to jak gdyby nigdy nic otworzyć nasze auto i odjechać nim w siną dal.
Są różne sposoby ochronienia swojego samochodu przed złodziejami. Można np. kluczyk chować w metalowym pudełku. Niektórzy wkładają go nawet do garnka. Chodzi po prostu o odizolowanie sygnału generowanego przez kluczyk. To jednak nie jedyna metoda kradzieży samochodów, stosowana przez złodziei.
Wiele nowych samochodów posiada fabryczne systemy lokalizacji. Mają one pomóc poszkodowanym właścicielom w odnalezieniu zguby. Jednak złodzieje szybko znaleźli sposób, by obejść to zabezpieczenie. Włamują się do samochodu tylko w celu odłączenia układu lokalizującego. Właściciel zostaje powiadomiony przez centralę marki o rzekomej próbie kradzieży auta, ale w rzeczywistości jego samochód stoi pod domem z wybitą szybą. Złodzieje wracają po łup kilka dni później, a jako że układ lokalizacji uszkodzili wcześniej – odnalezienie skradzionego auta staje się w zasadzie niemożliwe.
Przeczytaj także: Jak złodzieje kradną samochody? Teraz popularna jest metoda "na walizkę"
Na tę metodę jeden z kierowców wpadł w zasadzie przypadkiem. Po tym jak zastał swój samochód z wybitą szybą, zauważył krzywo złożone plastiki na słupku A. Krótkie poszukiwania dowiodły, że wiązka elektryczna odpowiadająca za lokalizator przebiegała właśnie w tym miejscu i została uszkodzona.
Prawda jest taka, że nie ma rozwiązania, które będzie w stu procentach skuteczne. Możemy zainwestować w dodatkowy lokalizator i umieścić go w ukrytym miejscu w samochodzie. Nie jest to jednak tanie urządzenie. Musimy za nie zapłacić od kilkuset do nawet tysiąca złotych, a do tego dochodzą jeszcze koszty miesięcznego lub rocznego abonamentu. Najprostszym, i w wbrew pozorom najskuteczniejszym rozwiązaniem jest więc mechaniczna blokada na kierownicę. Należy jednak pamiętać, by obejmowała cały wieniec i stabilnie zapierała się np. o deskę rozdzielczą. Zdeterminowanego złodzieja i tak raczej nie powstrzyma, ale jest nadzieja, że rabuś pójdzie poszukać łatwiejszego łupu.