Smog wrogiem zdrowia ludzkiego

Choć status życia z roku na rok jest coraz większy to jakość naszego zdrowia jest coraz gorsza. Z tego względu coraz większe znaczenie ma zanieczyszczenie atmosfery. Przyczynia się do niej w dużej mierze transport drogowy.

Zanieczyszczenie powietrza stanowi obecnie największy problem ludzkości. Permanentny rozwój powoduje coraz większe zapotrzebowanie produkcyjne, przez co zwiększa się znacząco emisja substancji szkodliwych. To z kolei sprawia, że oddychamy coraz gorszym powietrzem oraz w okresach bezwietrznych i dużej wilgotności powstaje smog. Jest to niebezpieczne zjawisko, które według WHO – Światowej Organizacji Zdrowia, zabija co roku 6,5 mln osób na świecie. W Polsce jest to blisko 50 tys. rocznie!

Niestety raport w tej sprawie pokazuje, że po raz kolejny zajmujemy wysokie miejsce w statystykach. Tym razem jesteśmy w czołówce najbardziej zanieczyszczonych państw w Europie.

Dotyczy to zwłaszcza unoszących się w powietrzu drobnych pyłów o średnicy nie większej niż 2,5 mikrometra (dla zobrazowania ziarenko piasku ma średnio 90 mikrometrów), zawierających związki siarki, azotu, amoniaku oraz metali ciężkich. Światowa Organizacja Zdrowia zakłada, że średnie stężenie PM2,5 nie powinno przekraczać 10 mikrogramów na metr sześcienny. Unia Europejska ma nieco większy limit, który wynosi 25 μg/m3. Niestety mimo to, Polsce i tak jest do niego daleko. Średni poziom stężenia z ostatnich lat wynosi 27 μg/m3. Przez to jesteśmy wiceliderem Europy. Wyprzedziła nas tylko Bułgaria. Pamiętać trzeba, że podana wartość jest średnią dla kraju.

W poszczególnych miastach jest znacznie gorzej. Dla przykładu średnie stężenia dla Krakowa to 30 μg/m3, a dla Żywca czy Pszczyny aż 40 μg/m3. Niestety może być jeszcze gorzej. Holenderscy uczeni poinformowali, że stężenie PM2.5 może być większe w najbliższych latach o 5 μg/m3. To zwiększy ryzyko przedwczesnej śmierci o 7 proc.

To nie koniec krajowych problemów z powietrzem. Okazuje się, że jesteśmy liderem w skażeniu powietrza wielopierścieniowymi węglowodorami aromatycznymi (WWA), które mają działanie rakotwórcze. W tym przypadku limit to 1 nanogram na metr sześcienny. Niestety na Śląsku czy w Krakowie jest to wartość 6 ng/m3.

Problem zauważają również lekarze. W raporcie „Analiza przyczyn wzrostu liczby zgonów w Polsce w 2017 roku” możemy przeczytać, że:

- Analiza wskazuje, że tak wysoki wzrost liczby zgonów w zimie 2017 w stosunku do 2016 roku wynika z nałożenia się trendu (w okresie od stycznia 2010 do grudnia 2017 największa miesięczna liczba zgonów jest zawsze w styczniu) oraz jednorazowego efektu w zimie 2017, którego przyczyn można upatrywać w nałożeniu się szeregu niekorzystnych czynników. Analiza średniego natężenia pyłów PM10 w powietrzu dla Polski w styczniu 2017 r. była na rekordowym poziomie. Ponadto w styczniu 2017 roku odnotowano najniższą średnią temperaturę powietrza w porównaniu do analogicznych okresów z zeszłych lat. Dodatkowo w styczniu przypadł szczyt zachorowań na grypę (mierzony liczbą porad w POZ z rozpoznaniem grypy), który w 2015 i 2016 r. następował w późniejszych okresach.

Pokazuje to, że problem z jakością powietrza jest znaczący. Zauważalna jest większa zachorowalność oraz co gorsza większa śmiertelność wśród społeczeństwa. Dlatego też powinno się jak najszybciej działać, aby zapobiec dalszemu pogarszaniu się sytuacji związanej z jakością powietrza.

MARTA DUDZINSKA

Działania legislacyjne i produktowe

Działając przeciw coraz gorszej sytuacji z jakością powietrza, prowadzone są liczne działania, które mają na celu obniżenie emisji substancji szkodliwych z różnych sektorów. Jednym z nich jest transport. Według analiz ma on wpływ na jakość powietrza w zależności od ukształtowania terenu. Np. w Warszawie odpowiada on za niemal 70 proc. emisji substancji szkodliwych. Dlatego też włodarze Unii Europejskiej wprowadzają coraz to bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące dopuszczalnych norm emisji spalin, jak też zmieniają przepisy co do samego badania tej emisji (przepisy homologacyjne).

Efekt tych zmian mogliśmy zauważyć w tym roku, kiedy to we wrześniu zaczęły obowiązywać nowe procedury homologacyjne (WLTP). Przez to wiele silników zostało wycofanych z oferty. To też spowodowało, że nowo opracowywane jednostki napędowe są dopracowane pod kątem emisyjnym do tego stopnia, że większość z nich spełnia wymagania dotyczące limitów emisji, które zaczną obowiązywać w 2020 roku.

To nie jedyne działania rynkowe. Coraz większe znaczenie w Europie ma elektryfikacja. Choć nie jest to kierunek uważany na świecie za jedyną ścieżkę rozwoju motoryzacji, to ma ona coraz większe znaczenie. Producenci pojazdów wprowadzają coraz ciekawsze modele aut zasilanych prądem. Co ważne w końcu te samochody zaczynają mieć większe zasięgi, przez rozwijaną technologię związaną z akumulatorami. Co prawda w Europie ich udział wynosi zaledwie 1 proc., ale specjaliści twierdzą, że kwestią czasu jest znaczące zwiększenie ich udziału.

Przedstawiciele miast również mają pomysł jak działać na poprawę jakości powietrza. Chcą ograniczać ruch w centrach miast. Dzięki temu ma zostać wyeliminowany w większym stopniu udział transportu prywatnego na zanieczyszczenie środowiska. Jest to ciekawy pomysł, który może przynieść korzyści. Jednak, aby miało to sens, konieczne jest wprowadzenie znacznie większego udziału transportu o napędzie alternatywnym. Wtedy może to pozytywnie wpłynąć na powietrze, którym oddychamy.

Czy te działania coś dają?

Wprowadzanie coraz to nowszych rozwiązań w pojazdach ma znaczący wpływ na środowisko. Nowoczesne jednostki napędowe, które przede wszystkim są sprawne technicznie, stanowią gwarant, że poziom emisji spalin jest zachowany.

Problem stanowią starsze pojazdy. Według ostatniego raportu Stowarzyszenia ACEA, średni wiek pojazdu osobowego w Polsce to 17,4 roku. To pokazuje z jak dużym problemem musimy się zmierzyć, biorąc pod uwagę, większość eksploatowanych pojazdów w kraju spełnia normy emisji spalin Euro 3. Dodatkowo duża część z nich nie spełnia wymagań „zadbanego” pojazdu. Wycinanie filtrów cząstek stałych czy reaktorów katalitycznych jest nagminnym procederem. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że przez takie „kombinacje” emisja niektórych składników rośnie nawet 10-krotnie.

To nie koniec. Jak już wspomniałem Europa dzielnie wprowadza pojazdy elektryczne na rynek. Jednak w przypadku Polski jest to złudny sposób poprawy jakości powietrza. Jedyne co osiągamy to przeniesienie tak zwanej emisji niskiej na wysoką. Co to oznacza? Otóż usuwamy czynnik emisji z pojazdów, ale z kolei zwiększamy zapotrzebowanie na energię elektryczną przez co elektrownie spalają więcej węgla, co powoduje zwiększoną emisję – emisję wysoką. Określa się, że po uwzględnieniu konieczności produkcji energii elektrycznej, samochody elektryczne emitują średnio około 160 g/km CO2. To stawia je w niezbyt korzystnym świetle.

Kolejnym problemem jest emisja, ale nie z jednostek napędowych, ale m.in. wynikająca ze ścierania się opon czy okładzin ciernych (klocków hamulcowych). Samochody o napędzie alternatywnym (auta hybrydowe i elektryczne) mają pod tym względem przewagę przez wykorzystywanie silnika elektrycznego do manewru hamowania. Jednak problem cały czas pozostaje.

Smog - zabójca, który wisi w powietrzu. Jakie choroby wywołuje smog?

Dlaczego (nie)diesel?

Dieselgate spowodował, że producenci pojazdów postanowili masowo odchodzić od technologii silników wysokoprężnych. Sytuacja ta powoli zaczyna dochodzić do granic absurdu. Koncerny ogłaszają, że już za parę lat nie będzie tego typu jednostek napędowych w ofercie. W zamian klienci będą mogli wybrać wersje benzynowe (jeżeli nagle coś się nie odwidzi na rynku), hybrydowe albo w pełni elektryczne. Powstaje jednak pytanie co z transportem ciężkim, który opiera się na pojazdach napędzanych silnikami diesla.

Cała ta sytuacja wyszła przez manipulacje przy wynikach związanych z emisją. Fakt producenci nie zachowali się fair robiąc tego typu działania. Jednak ten diesel nie okazuje się taki szkodliwy jak wszyscy głośno krzyczą.

Ostatnie badania ACEA pokazały, że właśnie nowoczesne silniki wysokoprężne są czystsze od benzyn. Przebadano łącznie 270 typów jednostek napędowych pod kątem emisji NOx (tlenków azotu) oraz PN (liczby cząstek stałych). Po opracowaniu wyników okazało się, że wszystkie przetestowane typy z silnikami wysokoprężnymi, spełniają aktualne wymagania dotyczące tych składników. Co więcej większość z nich osiągnęła mniejszą emisję niż zakłada limit, który zacznie obowiązywać w 2020 roku.

Kolejną kwestią w przypadku diesla jest emisja cząstek stałych. Przede wszystkim silnik ten emituje w większym stopniu cząstki PM10 (cząstki o wielkości do 10 mikrometrów). Wbrew pozorom są one lepsze niż PM2.5 (cząstki o wielkości do 2,5 mikrometrów), które przede wszystkim pochodzą od silników z bezpośrednim wtryskiem paliwa (benzyny). Oczywiście wszystkie cząstki stałe negatywnie oddziałują na zdrowie człowieka, ale to te mniejsze mają znacznie gorsze skutki (PM10 dociera do górnych dróg oddechowych i płuc). Mogą docierać do pęcherzyków płucnych, penetrować do naczynia krwionośne i stamtąd docierać do układu krwionośnego. Może to powodować takie skutki jak podrażnienie naskórka i śluzówki, zapalenie górnych dróg oddechowych, chorób alergicznych, astmy czy nawet nowotworów płuc, gardła czy krtani. 

Co więc robić?

W obecnej sytuacji musimy przede wszystkim śledzić jakie są stężenia poszczególnych składników w powietrzu. W momencie, gdy są one przekroczone powinniśmy ograniczać wychodzenie na dwór do minimum. W Chinach standardem zaczyna być noszenie masek oczyszczających. Choć sytuacja w wielu przypadkach tego nie wymaga, to w kraju zaczyna się zauważać coraz większy odsetek ludzi, którzy również zaczynają takie maski wykorzystywać.

Kolejną kwestią jest fakt, że stojąc w korku nie powinniśmy otwierać okien. W większości nowych pojazdów są nie tylko filtry powietrza, ale też filtry węglowe. Powoduje to, że w niektórych sytuacjach w aucie jest czystsze powietrze niż na zewnątrz.

Przy okazji tego tematu warto poruszyć jeszcze jedną kwestię. Otóż również my powinniśmy zacząć bardziej dbać o środowisko. W niektórych sytuacjach możemy zrezygnować z jazdy autem na rzecz komunikacji zbiorowej. Mieszkańców np. Warszawy, nie kosztuje to zdecydowanie więcej czasu (jeżeli weźmiemy pod uwagę godziny szczytu), a spowoduje, że choć jedno auto nie będzie zanieczyszczało dodatkowo środowiska. Prawda jest taka, że samo nic się nie zrobi. Dlatego musimy odpowiedzialnie i wspólnie zacząć działać na rzecz nie tylko naszego zdrowia, ale też naszych bliskich.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.