Panika dilerów przed nowymi testami spalania zrobiła swoje. To był najlepszy sierpień w historii polskiej motoryzacji

Piotr Kozłowski
W sierpniu dilerzy masowo rejestrowali auta na siebie. Chcieli zdążyć przed wrześniem i nowymi testami spalania. Inaczej część aut musiałaby być przerobiona na żyletki. Efekt? 56 tys. "sprzedanych" samochodów, czyli o 64 proc. więcej niż rok temu.

Toyota - 32 proc. Volkswagen - 39 proc. Jaguar - 61 proc. Infiniti - 91 proc. To rekordowe udziały rejestracji dilerskich w sprzedaży w sierpniu. Biorąc pod uwagę wszystkie marki, co czwarty "sprzedany" w ubiegłym miesiącu samochód dilerzy rejestrowali na siebie. Panika przed wprowadzeniem nowych testów WLTP pobudziła sprzedawców do działania, zapisując się w statystyce jako najlepszy sierpień w historii polskiej motoryzacji.

Więcej o normie WLTP przeczytasz tutaj: Norma WLTP - o co w tym chodzi

Strach przed WLTP

WLTP to nowa procedura pomiaru zużycia paliwa i emisji, którą musi przechodzić każde nowe auto. Ma dokładniej oddawać rzeczywiste warunki użytkowania samochodu, czego nie można było powiedzieć o obowiązujących do 31 sierpnia testach NEDC. Od 1 września nowym testom poddawane są wszystkie auta obecne w ofertach producentów - nie tylko te, które właśnie wchodzą na rynek. Producenci wiedzieli, że część samochodów stojących w salonach i na placach nie uzyska nowej homologacji.

- Sierpień był gorący z dwóch powodów: natłoku klientów i zbliżającej się normy WLTP. Klienci skuszeni rabatami kręcili się po salonie, a handlowcy dwoili się i troili, żeby zarejestrować wszystko, co stoi na placu i w salonie, a nie spełni nowych norm. Najgorszy był koniec sierpnia. Diler chciał do ostatniej chwili wstrzymać rejestrację własnych samochodów, bo wiedział, że takie auta są mniej warte. Musieliśmy sprzedawać jak najwięcej i jak najszybciej. A w ostatnich dniach sierpnia, gdy prawdopodobieństwo zakupu samochodu przez klienta było już nieduże, rejestrować te samochody, które nie przejdą nowej normy - opowiada w rozmowie z Moto.pl sprzedawca jednego z warszawskich salonów popularnej w Polsce marki.

Sposób znaleziony przez importerów i dilerów był genialny w swojej prostocie - wszystkie auta zarejestrowane przed końcem sierpnia nie są poddawane nowym testom, a zatem wciąż mogą być sprzedawane. Co prawda ich wartość przez wcześniejszą rejestrację automatycznie spada (teoretycznie stają się przedstawicielami rynku wtórnego), ale to jedyny sposób, by pozbyć się auta, które nie spełnia nowych norm. Gdyby diler się spóźnił, mógłby pociąć samochód na żyletki, bo żaden wydział komunikacji nie zarejestruje nowego samochodu, który nie przeszedł testów WLTP. Od tej reguły jest jeden wyjątek - w sprzedaży mogą pozostać jedynie samochody z tzw. ostatniej partii produkcyjnej.

Chodzi maksymalnie o 10 proc. aut wprowadzonych na rynek w 12 miesiącach poprzedzających 1 września 2018 r. Innymi słowy na każdych dziesięć nowych samochodów diler może sprzedać tylko jeden, którego homologacja opiera się o stary test NEDC. To jednak dilerów nie uspokoiło.

UWAGA! Decydując się na zakup samochodu zarejestrowanego przez dilera, pamiętaj, by zapytać o warunki gwarancji. Nie wszyscy producenci dostosowali swoją ofertę do sierpniowej gorączki i za początek okresu gwarancyjnego przyjmują dzień rejestracji, a nie chwilę przekazania kluczyków klientowi.

Najlepszy sierpień w historii polskiej motoryzacji

Testy WLTP wpłynęły na sierpniowe wyniki z podwójną siłą: po pierwsze, sprowokowały importerów do przygotowania dużych rabatów, napędzając sprzedaż. Po drugie, spowodowały wspomnianą panikę dilerów, którzy rejestrowali auta na siebie. Ale wzrosty i tak robią wrażenie. W porównaniu z sierpniem 2017 r. zanotowano 64-procentowy wzrost. Wydziały komunikacji zarejestrowały w ubiegłym miesiącu aż 56,5 tys. samochodów. Sierpniowe rekordy muszą negatywnie odbić się na wynikach wrześniowych.

- Rekordowo wysoka liczba rejestracji nowych samochodów w sierpniu może niestety odbić się negatywnie na sprzedaży aut w kolejnych miesiącach. Bo jeśli nawet dilerzy z powodzeniem będą wyprzedawać zgromadzone wcześniej zapasy (przezornie zarejestrowane na siebie) to i tak auta te nie pojawią się przecież w bazach wydziałów komunikacji po raz drugi jako nowe - napisał w raporcie IBRM Samar Paweł Janas.

Nie tylko w Polsce liczba rejestracji samochodów w sierpniu znacząco wzrosła. W Europie Zachodniej wyniki były o 27 proc. lepsze niż rok wcześniej. 

Producenci już kombinują

Testy WLTP zastąpiły wprowadzone w 1997 roku testy NEDC. O ile na początku testy te wskazywały rzeczywiste zużycie paliwa (jeszcze w 2001 r. różnica między wynikami testów a rzeczywistym zużyciem paliwa wynosiła średnio 9 proc.), o tyle pod koniec ich obowiązywania różnica w spalaniu była równa aż 42 proc. Oznacza to, że samochody zużywały średnio o 42 proc. więcej paliwa niż deklarowano. Procedury testowe musiały być zmienione, co dobitnie pokazała afera Dieselgate.

WLTP ma urealnić wyniki testów. Od września przyszłego roku oprócz pomiarów laboratoryjnych będą prowadzone testy drogowe. Nie ma jednak systemu, którego nie dałoby się obejść, czego dowodem są badania Unijnego Wspólnego Ośrodka Badawczego (Joint Research Centre, JRC). Ośrodek wykazał, że już dziś producenci dopuszczają się manipulacji podczas testów. Co ciekawe, na swoją niekorzyść.

– Manipulując procedurą WLTP, firmy grają już teraz pod normy na lata 2025-30, choć jeszcze ich nie ustalono. Chodzi o to, by przyszłe tempo redukcji emisji nie było zbyt szybkie - powiedział szef organizacji Transport & Environment, William Todts.

Testy zaczynano np. z wyczerpanym akumulatorem, więc dodatkowo zużywano paliwo na naładowanie go. Takie zagrywki sprawiają, że produkowane obecnie samochody już dziś są gotowe na normy, które zaczną obowiązywać za kilka lat. Urzędnicy zapowiadają, że uniemożliwią producentom tego typu manipulacje.

– Nie lubimy takich sztuczek – stwierdził unijny komisarz ds. klimatu Miguel Arias Canete.
Więcej o:
Copyright © Agora SA