Rząd chce walczyć z wycinaniem filtrów cząstek stałych, ale Stacje Kontroli Pojazdów mają problem

Podczas wizyty na Stacji Kontroli Pojazdów, przy ogólnym badaniu dopuszczającym do ruchu, dokonuje się m.in. sprawdzenia składu mieszanki spalin. Ale, czy te badania wykryją brak filtra cząstek stałych (DPF)?

Obecnie, badanie spalin z układu wylotowego, wykonywane na Stacji Kontroli Pojazdów, odbywa się z lekkim przymrużeniem oka. To diagnosta decyduje, czy pojazd spełnia wymagania. Ma się to zmienić. Wraz z nowelizacją przepisów, od czerwca tego roku badanie z układu wylotowego będzie drukowane i dołączane do protokołu z kontroli stanu technicznego pojazdu.

Tego typu zmiany mają zmniejszyć albo nawet wyeliminować proceder wycinania katalizatorów i filtrów cząstek stałych z układów wylotowych. Również policja oraz ITD, dzięki mobilnym analizatorom, mają zwiększyć działania w zakresie badań zadymienia spalin.

Przeczytaj także: Dlaczego samochody spalają więcej niż w katalogu? Tak producenci mierzą zużycie paliwa

Czym badamy spaliny z układów wydechowych samochodów na Stacji Kontroli Pojazdów?

Do badań tego typu wykorzystuje się specjalistyczne urządzenia, które różnią się w zależności od rodzaju jednostki napędowej stosowanej w pojeździe. W przypadku aut z silnikami benzynowymi wykorzystuje się analizatory (do układu wylotowego przykłada się specjalną sondę) mierzące stężenia takich składników jak tlenek węgla, dwutlenek węgla oraz węglowodory.

Po dokonaniu pomiaru diagnosta wie czy dany pojazd przekracza normy czy też nie. W stosownym rozporządzeniu dokładnie określono przy jakich parametrach należy badać pojazdy zarejestrowane po 1 lipca 1995 roku. Przede wszystkim pomiar można wykonać, gdy temperatura otoczenia wynosi powyżej 5 st. C, minimalna temperatura oleju silnikowego powinna wynosić 70 st. C, a płynu chłodzącego co najmniej 80 st. C.

Nieco inaczej jest w przypadku pojazdów z silnikami wysokoprężnymi. Nie raz możemy zobaczyć na drogach auta, które podczas przyspieszania wypuszczają z układu wydechowego, kłęby czarnego dymu. To sugeruje, że dopuszczalne normy są stanowczo przekroczone. Warto zaznaczyć, że dopiero przy zawartościach sadzy 100-300 (mg/m3) zadymienie spalin staje się widoczne. Czarny dym pojawia się przy stężeniu ok. 500 (mg/m3).

Przeczytaj także: Przełomowy wyrok sądu. Niemcy na potęgę sprzedają stare diesle. Polscy handlarze zacierają ręce

Podczas badań okresowych na Stacji Kontroli Pojazdów, aut z silnikami Diesla, do badania układu wydechowego wykorzystuje się dymomierz optyczny, którego działanie opiera się na zjawisku pochłaniania promieniowania widzialnego (światła) w gazach.

Służy on do określenia przejrzystości spalin i na tej podstawie określa się zgodność z normami. Podobnie jak dla silników benzynowych, tak i tutaj sondę podłącza się do układu wylotowego.

Jednak różnica polega na tym, że według przepisów, trzy razy zwiększa się obroty jednostki napędowej (do maksimum, na 1,5 sekundy). Rozporządzenie nie określa jednak, jak powinno odbywać się badanie, w przypadku pojazdów w których występuje ogranicznik maksymalnej prędkości obrotowej na biegu jałowym.

Przeczytaj także: Nowe przepisy dotyczące kierowców. Duże zmiany w redukcji punktów karnych

W tym czasie urządzenie wykorzystywane do pomiaru zadymienia spalin, określa współczynnik pochłaniania światła. To od niego zależy czy dany pojazd przejdzie badanie czy nie. W Polsce obowiązujące normy zakładają dopuszczalne zadymienie na poziomie do 2,5 (m-1) (silniki wolno ssące) a w przypadku silników z turbodoładowaniem do 3,0 (m-1).

"Podczas okresowego przeglądu technicznego na stacji kontroli pojazdów w przypadku silników o zapłonie samoczynnym sprawdza się tzw. zadymienie spalin na zawartość sadzy. W samochodach z silnikiem iskrowym diagnosta bada emisję zanieczyszczeń gazowych – tlenku węgla i węglowodorów" – wyjaśnia Mikołaj Krupiński, rzecznik prasowy Instytutu Transportu Samochodowego.

Czy badanie spalin na Stacji Kontroli Pojazdów jest w stanie wykryć wycięcie filtra cząstek stałych?

Badanie spalin w przedstawiony sposób nie jest zbyt miarodajne. Wynika to z faktu, że w spalinach zawarte są rozpylone cząsteczki wody i niespalonego oleju napędowego, które rozpraszają strumień światła, co powoduje zwiększenie się błędu pomiarowego.

Drugą kwestią jest fakt, że nie wszystkie składniki toksyczne są widoczne dla dymomierza. Najlepszym tego przykładem są cząstki stałe. Może również dojść do sytuacji, że dany pojazd nie będzie miał dużego zadymienia, a wydobywające się spaliny będą zawierały o wiele bardziej trujące substancje w ilościach nadmiernych.

Jednak ta metoda badawcza jest akceptowalna ze względu na powtarzalność wyników pomiarów.

Przeczytaj także: Jak sprawdzać ciśnienie w oponach? Zaskakująco dużo kierowców popełnia przy tym błędy

Czas pokaże czy planowane na ten rok zmiany poprawią nieco sytuację z procederem wycinania filtrów cząstek stałych i usuwaniem katalizatorów.

W dużej mierze to właśnie przez tego typu działania, w dużych miastach dochodzi do zwiększonego zanieczyszczenia powietrza. Musimy przeciwdziałać takim zjawiskom, ponieważ uwzględniając średni wiek pojazdów w Polsce (określony 17,2 roku), problem emisji z pojazdów jest znaczący.

To właśnie tego typu auta przyczyniają się przede wszystkim do zwiększonego udziału transportu drogowego w powstawaniu smogu. Rozwiązaniem tego problemu może być ograniczenie ruchu w centrach miast dla samochodów niespełniających normy emisji spalin Euro 6. Jednak na takie rozwiązanie przyjdzie nam zapewne jeszcze chwilę poczekać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.