Niemiecki Federalny Urząd Transportu zajmujący się certyfikacją pojazdów bada samochody wyposażone w silnik wysokoprężny 2.0 TDCI. Kontrola ma na celu wykrycie nieprawidłowości w oprogramowaniu wyłączającym układ oczyszczania spalin została zlecona przez niemieckie Ministerstwo Transportu.
Przedstawiciele marki zaprzeczają, że w jakimkolwiek z oferowanych modeli zastosowano systemu mające na celu zaniżenie rzeczywistej emisji spalin. Dodają, że w przeciwieństwie do samochodów produkowanych przez Daimlera i BMW - Fordy z silnikami Diesla nie potrzebują żadnej aktualizacji oprogramowania.
Niemiecka komisja śledcza powołana w celu wyjaśnienia afery "Dieselgate" zwróciła uwagę na duże rozbieżności w wynikach emisji spalin dotyczących niektórych modeli Forda, w tym C-MAX`a. Wartości zmierzone w rzeczywistych warunkach ruchu były zupełnie inne niż te, które uzyskano w testach laboratoryjnych. Dokumenty mówią o nawet 9-krotnie większej emisji niż dopuszczalna.
Magazyn "Wirtschaftswoche" donosi, że śledczy sprawdzają modele Mondeo z silnikiem 2.0 TDCI. Przy okazji nie zdradzają, czy pod lupę biorą egzemplarze młodsze czy starsze ani o jaką rodzinę silników chodzi - Duratorq czy EcoBlue. Warto wiedzieć, że Fordy Mondeo trzeciej generacji były wyposażone w silniki wysokoprężne konstrukcji PSA. Niewykluczone, że francuski koncern również trafi na ławę oskarżonych w tej sprawie.