Gigantyczne spadki wpływów z mandatów. Straże miejskie i gminne tęsknią za fotoradarami

Zmiany w przepisach dotyczących strażników miejskich i gminnych sprawiły, że kierowcom wystawiono aż o 590 tysięcy mniej mandatów w 2016 względem 2015. Zmalało zatrudnienie w powyższych służbach i obniżyła się średnia kwota mandatu.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wprowadziło zmiany, według których od 1 stycznia 2016 straż miejska i gminna nie mogła korzystać z fotoradarów. Jak pokazują statystyki, odcisnęło to piętno nie tylko na samorządowych budżetach, lecz również na liczebności powyższych formacji, ilości wystawianych mandatów i samych działaniach strażników w terenie.

Średnia mandatów – 108 zł

Przeciętna kwota na blankiecie wypisywanym przez strażnika w 2015 wynosiła 155 złotych. Statystyka obejmuje formacje miejskie oraz gminne. W całym 2016 wartość mandatu spadła do 108 zł. Warto zaznaczyć, że przed dwoma laty mundurowi wystawili ponad 920 tysięcy mandatów. Co ciekawe, aż 62 procent z nich dotyczyło przekroczenia prędkości.

W zeszłym roku, liczba ukaranych kierowców nieznacznie przekroczyła 330 tysięcy. Tym samym, wpływy do gminnych kas wyraźnie zmalały. W 2013 r. w Warszawie fotoradary „zarobiły” ponad 21,5 miliona złotych. W statystykach indywidualnych, prym wiodło województwo pomorskie. W Kobylnicy znajdowało się sześć stacjonarnych urządzeń, które w 2011 wygenerowały blisko 7 milionów złotych przychodu. Podobne wyniki notowano w kolejnych latach. Człuchów osiągnął z tego tytułu około 5 milionów, a zachodniopomorski Biały Bór (trzy fotoradary) zarobił ponad 4,6 miliona złotych.

Spore kontrowersje budziło rozmieszczenie „maszynek do zarabiania pieniędzy”. Często znajdowały się tuż za nazwą miejscowości, w lesie, ukryte w pojemnikach przypominających te na śmieci lub tuż przed tablicą informującą o końcu terenu zabudowanego. Dyskusje toczyły się też na temat prawidłowości wynikających z właściwego ustawienia i miarodajnego mierzenia prędkości. Pieniądze wpływały bezpośrednio do samorządowej kasy, więc nic dziwnego, że gminy uwzględniały tę pozycję w planowanych budżetach na kolejne lata.

Nadzorowanie parkingów i blokady na koła

Skoro nowe rozporządzenie zabrało prawo do swobodnego korzystania z fotoradarów, gminy wymyśliły inny sposób na „zarabianie” na kierowcach. Strażnicy objęli swoim nadzorem strefy płatnego parkowania i ruszyli w teren z blokadami na koła. Jak pokazują opublikowane przez resort statystyki, było to działanie znacznie mniej skuteczne.

Wartość mandatów spadła w 2016 r. aż o 65 procent i wyniosła niecałe 58 milionów złotych. Zwiększyła się za to ilość mechanicznych blokad na kołach. W 2015 72,8 tysiąca, a w 2016 już 81 tysięcy.

Likwidacja straży miejskiej

W związku z małą efektywnością poczynań strażników miejskich, wiele miejscowości w Polsce zdecydowało o rozwiązaniu tej formacji. Zaliczyć do nich możemy Ozorków, Łask, Stalową Wolę, czy Iławę. Szacuje się, że roczne utrzymanie strażnika wynosi około 60-70 tysięcy złotych. W skali kraju, jeszcze w 2013 dawało to sumę przekraczającą 700 milionów złotych. Dla małych samorządów, nawet kilkaset tysięcy może załatać dziurę budżetową. Jeszcze w 2011 w straży miejskiej pracowało 11 311 funkcjonariuszy. W 2015 ich liczba nieznacznie przekraczała 9 tysięcy. 2016 przyniósł zmianę w wysokości 5 procent – 8890 zatrudnionych.

Możliwe, że fala zwolnień i likwidacji lokalnych oddziałów jeszcze przed nami. W wielu samorządach specjalnie w tej sprawie organizuje się referendum oddające decydujący głos mieszkańcom.

Niepełne dane dotyczące wypadków

W tej kwestii nie przeprowadzono rzetelnych badań obrazujących sytuację we wszystkich gminach, gdzie usunięto fotoradary. Mimo, że kierowcy entuzjastycznie przyjęli nowe rozporządzenie, to wyliczenia przedstawione przez Instytut Transportu Samochodowego nadaje sprawie ciemnych barw. Badanie przeprowadzone w 46 miejscowościach od maja do końca sierpnia 2016 pokazało, że względem roku poprzedniego, ilość wypadków wzrosła o 10%, a liczba poszkodowanych aż o 46%.

Skala analizy jest na tyle mała, że nie jesteśmy w stanie odnieść się do całego kraju. Niemniej, nieoficjalne wnioski nasuwają się same. Poziom bezpieczeństwa na drogach zmalał, a kierowcy zaczęli mocniej dociskać pedał gazu i mniej rozważnie przejeżdżać przez miejscowości, w których mobilne urządzenia pomiarowe zniknęły.

Więcej o:
Copyright © Agora SA