Ile kosztował nas protest taksówkarzy? Straty były ogromne. Uber zaciera ręce

Co najmniej 535 tysięcy złotych kosztował mieszkańców stolicy protest taksówkarzy. Mimo, że taksówki sparaliżowały Łódź, Wrocław i Poznań, to tylko w Warszawie finansowe straty są dotkliwe.

Jak pokazują powyższe dane, niewiele osób było przygotowanych na paraliż miasta. Mobilna aplikacja Yanosik podaje, że tego dnia średnia prędkość w mieście była o 11 proc. niższa, niż zazwyczaj. Tym samym, przez wielokilometrowe korki, kierowcy zmierzający do pracy stracili łącznie aż 13 tysięcy godzin.

5 czerwca – czarny poranek

Taksówkarze od wielu tygodni zapowiadali strajk. Niemniej, sytuacja w stolicy pokazała, że jedynie garstka osób była przygotowana na stanie w korku. Między 9 a 10 wzrosła liczba wypożyczeń roweru miejskiego, a w komunikacji zbiorowej można było zaobserwować nieco większy tłok. To nie przeszkodziło, by centrum miasta stanęło w akompaniamencie dźwięku klaksonów.

Średni czas dojazdu do pracy Warszawiaków wynosi 38 minut. Tego dnia było znacznie gorzej, zwłaszcza dla osób zmierzających w stronę centrum. Taksówkarze ruszyli w stronę Pałacu Kultury i Nauki z pięciu lokalizacji: Centrum Olimpijskie na Bielanach, parking przy Połczyńskiej na Bemowie, parking przy Stalowej na Pradze Północ, parking przy Jubilerskiej na Pradze Południe i spod Auchan na Ursynowie. W związku z tym, każda dwu- i trzypasmówka była skutecznie blokowana, co spowodowało znaczne straty. Co na to sami zainteresowani dojazdem do biura?

Piotr nie nie był przygotowany na konsekwencje strajku. Mieszka w Piasecznie i codziennie dojeżdża do pracy na Wołoską na Mokotowie. W biurze powinien być o 9, a finalnie dojechał o 10.30. Tego dnia miałem ważne spotkanie z klientem. Pracowaliśmy nad projektem kilka tygodni i właśnie nieszczęsnego, 5 czerwca mieliśmy finalizować transakcję. Z domu wyszedłem chwilę wcześniej, by po drodze kupić gazetę i kawę. Tylko to się udało. Reszta nie wymaga komentarza. Trzy pasy na Puławskiej zablokowane przez taksówkarzy. Równoległe drogi zapchane do tego stopnia, że miałem ochotę zostawić samochód i pozostałą część drogi pokonać pieszo. Spotkanie przesunięte, a ja dostałem żółtą kartkę od szefa, dla którego gigantyczny korek nie był usprawiedliwieniem – dodaje Piotr.

Wiola mieszka na Pradze Północ i tego dnia miała odebrać o 10 mamę z Dworca Centralnego. Planowałam jechać samochodem, ale po wpisach znajomych na portalach społecznościowych zorientowałam się, że nie warto. Skorzystałam z komunikacji miejskiej, co mi na dobre wyszło. Ostatni odcinek przebyłam jednak pieszo, bo autobusy także utknęły w niekończącym się korku. Wrzawa klaksonów i rozgorączkowanych kierowców dała mi się we znaki. Ocieplanie wizerunku i walka o swoje prawa poprzez paraliż miasta to nie jest dobry pomysł – podkreśla nasza rozmówczyni.

0,69 zł na minutę

Według Forum Obywatelskiego Rozwoju, protest przeciwko Uberowi kosztował mieszkańców stolicy przynajmniej 535 tysięcy złotych. Z szacunków GUS-u wiemy także, że w sparaliżowanym sektorze znajdował się milion pracujących zarabiających średnio 6039 zł brutto. Przeliczając tę kwotę na minutę, otrzymujemy 69 groszy. W te kalkulacje nie wliczono chociażby straconych biletów wynikających ze spóźnienia na pociąg, międzymiastowy autobus, czy samolot. Straty są zapewne zdecydowanie większe.

Uber zaciera ręce

Uber postanowił skorzystać z reklamy i zaoferował nowym klientom rabat na pierwszy przejazd w wysokości 30 procent. Aktywność użytkowników mobilnej aplikacji wyraźnie wzrosła 5 czerwca, choć na niektórych odcinkach auta świadczące usługi tej firmie też utknęły w korku. Niemniej, kierowcy nie narzekali.

Andrzej łata w ten sposób domową dziurę budżetową od kilku miesięcy. W dzień jeżdżę jako kierowca Ubera, a w nocy pracuję jako dozorca. Przez kilka godzin zarabiam za kierownicą „na czysto” 150-300 złotych. 5 czerwca jeździłem do wieczora. Silnik w moim Fiacie nie gasł. Ledwo kończyłem kurs, a już otrzymywałem powiadomienie o kolejnym – dodaje.

Szykowane są zmiany

Jeszcze w styczniu bieżącego roku, wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit informował o szykowanych zmianach – projekt ustawy w sprawie przewoźników. Nie znamy jednak wciąż żadnych konkretów. Wkrótce przekonamy się, czy taksówkarze cokolwiek wskórali. Przypomnijmy, że w przeciwieństwie do kierowców Ubera, muszą posiadać kasy fiskalne, licencje i ważne badania psychotechniczne.

Czy popierasz protesty taksówkarzy?
Więcej o:
Copyright © Agora SA