Samochody elektryczne nie będą tanieć tak szybko jak zakładano

Według doniesień, samochody elektryczne wcale nie muszą tanieć tak szybko jak się zakłada. W raporcie "Mobility of the Future" podkreślono, że w 2030 roku pojazdy elektryczne będą o około 5 tysięcy dolarów droższe w porównaniu do aut wyposażonych w klasyczne silniki spalinowe.

Zanim przejdę do zagadnienia pojazdów elektrycznych warto w pierwszej kolejności zacząć od nieco innej kwestii. Na świecie w 2015 r., liczba używanych samochodów wynosiła około miliarda sztuk - można przeczytać w przytaczanym raporcie „Mobility of the Future”. Jak podaje U.S. Energy Information Administration, zużyły one 400 miliardów litrów paliwa. Co więcej pojazdy lekkie generowały rocznie ponad 3 miliardy ton dwutlenku węgla. Stanowi to prawie 40 proc. całkowitej emisji z sektora transportu.

Z tego względu i coraz gorszej sytuacji związanej z jakością powietrza, światowi włodarze, jak też producenci pojazdów – prawdopodobnie w głównej mierze też pod presją restrykcji – opracowują pojazdy zeroemisyjne. Wśród nich największą grupę zaczynają stanowić samochody elektryczne. Problem polega jednak na tym, że ich ceny są dość wysokie. W dużej mierze jest to wynik konieczności wykorzystania drogich surowców do produkcji akumulatorów.

Stan obecny

Nowoczesne samochody elektryczne są coraz bardziej wyszukane i lepiej doposażanie. Jednak aż 1/3 wartości w ich przypadku stanowią akumulatory. Z tego względu pracuje się nad jak największą optymalizacją kosztów związanych z ich produkcją. Możliwości jest jeszcze trochę. Wiążę się to m.in. z opracowaniem wykorzystywania nowych technologii i surowców do produkcji akumulatorów. Istotną kwestią jest zrezygnowanie z wykorzystywania surowców ziem rzadkich. Dzięki temu możliwe będzie choć w jakimś stopniu zmiana podejścia do ich produkcji, a może dzięki temu też kosztów z tym związanych.

Eksperci z Massachusetts Institute of Technology (MIT) określają, że pojazdy elektryczne będą coraz tańsze, jednak trend ten spowolni do 2030 roku. Tym samym ceny elektryków będą średnio o około 5 tys. dolarów większe niż w przypadku klasycznych samochodów z silnikami spalinowymi. Naukowcy i analitycy w dużej mierze opierają swoje teorie na założeniu, że ceny litu i innych surowców niezbędnych do ich produkcji, znacząco się obniżą.

Obecnie cenę produkcji akumulatorów szacuje się w przedziale 175-300 dolarów za 1 kWh (w 2017 roku było to 209 dolarów za 1 kWh). Biorąc pod uwagę, że w samochodach elektrycznych akumulator ma nawet 80 kWh to są to znaczące koszty (wariant pesymistyczny: 80 x 300 = 24 000 dol.; wariant optymistyczny 80 x 175 = 14 000 dol.). Do tego trzeba jeszcze oczywiście doliczyć koszty związane ze zbudowaniem pojazdu i osadzeniu go na dedykowanej płycie podłogowej. Dlatego też elektryki nie należą do najtańszych na rynku, a można nawet powiedzieć, że ich ceny są jednymi z większych.

Optymalizacja kosztów

Aby samochody elektryczne stały się bardziej atrakcyjne dla konsumenta ich cena musi znacząco się zmniejszyć. Jest to oczywiste. Najlepszym przykładem na to było wprowadzenie dopłat do aut EV (ang. Electric Vehicle). W krajach północy czy na zachodzie Europy dało to w miarę oczekiwany efekt. Ludzie zaczęli chętniej zwracać się ku pojazdom zasilanym z gniazdka.

Tego typu działania są jednak chwilowymi. Rządy państw nie mają budżetów z gumy, aby mogli dokładać obywatelom do wymiany ich pojazdów na ich elektryczne warianty. Dlatego też bez zmiany polityki cenowej szeroko rozumiana elektromobilność nie musi postępować tak szybko jak to się zakłada.

Tym samym optymalną kwotą za 1 kWh w akumulatorze byłaby granica 100 dolarów. Według ekspertów z MIT ten poziom może być w najbliższym czasie trudny do osiągnięcia. Z tego względu w 2030 roku pojazdy elektryczne będą droższe niż ich klasyczne odmiany. Istotną kwestią, która została podkreślona w raporcie jest fakt, że mimo dużych wysiłków badawczo-rozwojowych trudno będzie zejść poniżej 124 dolarów za 1 kWh.

Tutaj zaczynają się przysłowiowe schody. Z ostatnich doniesień New York Times wynika, że Volkswagen płaci mniej niż 100 dolarów za 1 kWh przy produkcji w pełni elektrycznego modelu ID.3. Tym samym możliwe jest obniżenie ceny zakupu tego pojazdu do względnej granicy konkurencyjności z autami klasycznymi – szkoda tylko, że w Polsce problemem nie jest zakup, a brak odpowiedniej infrastruktury ładowania.

Ceny aut elektrycznych będą maleć, zaś pozostałych - rosnąć. To naturalna konsekwencja przekształceń na rynku motoryzacyjnym i faktu, że choćby akumulatory do aut elektrycznych będą coraz tańsze. Biorąc pod uwagę łączne koszty użytkowania, oferowane przez nas samochody elektryczne osadzone na platformie MEB będą po prostu atrakcyjniejsze od samochodów spalinowych znajdujących się aktualnie w naszym portfolio – nie tylko przez pryzmat tzw. cech produktowych, ale i wydatków związanych z użytkowaniem pojazdu

- komentuje Hubert Niedzielski Kierownik PR marki Volkswagen.

Zobacz wideo

Biorąc pod uwagę różnego typu doniesienia, zarówno te z MIT, jak też te z Politechniki w Monachium, gdzie zakłada się w 2025 roku przewrót cenowy i znaczącą przewagę cenową aut EV nad klasycznymi napędami, trudno jednoznacznie oszacować co tak naprawdę się wydarzy. Oczywiście ceny pojazdów elektrycznych będą spadać.

Na chwilę obecną wygląda to tak, że pod względem kosztów związanych z układem napędowym, największe są w odniesieniu do hybryd, następnie do Diesla, a na końcu stawki są auta elektryczne. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku akumulatorów, gdzie najwięcej kosztuje stworzenie tego produktu do aut elektrycznych, a najmniej do aut z konwencjonalnymi silnikami.

Biorąc pod uwagę zachowanie rynku i różne prognozy rynkowe scenariuszy na przyszłość jest z pewnością kilka. Jednak jedno jest pewne. Samochody elektryczne będą wypierać te o napędzie konwencjonalnym. Wiadomo też, że ich ceny będą coraz mniejsze. Ciężko jednak jednoznacznie stwierdzić, kiedy przyjdzie moment przełamania i elektryki staną się tańsze i bardziej opłacalne niż auta z benzyną czy dieslem pod maską.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA