Opinie Moto.pl: Seat Mii Electric. Nowy oręż w rękach Seata

Kilka tygodni temu ruszyła produkcja elektrycznego Seata w Bratysławie. Nie jest to model przełomowy, bowiem bazuje na sprawdzonej skorupie, która zadebiutowała w 2012. Dzięki temu, udało się mocno obniżyć koszty, co w połączeniu z rządowymi dopłatami sprawi, że kupno elektryka wreszcie nabierze sensu. Sprawdziliśmy na publicznych drogach, co oferuje najmniejszy w gamie samochód.

Patrząc na Mii można odnieść wrażenie, że dobrze znamy ten samochód. To jeden z trojaczków wprowadzonych na rynek 7 lat temu. O ile w Hiszpanii ma się całkiem nieźle, o tyle w Polsce jest bardzo rzadkim widokiem. Przegrał rywalizację z bliźniaczymi Volkswagenem i Skodą. Zainteresowanie było tak małe, że polski importer zdecydował się całkowicie wycofać auto z oficjalnej oferty. Na początku przyszłego roku Mii powróci. I to dosłownie zza miedzy, bo VAG ulokował fabrykę elektrycznych maluchów w Bratysławie. Tam też powstaje bezemisyjne Citigo i Up! Auta dzielą 99 procent podzespołów, a różnią się jedynie drobnymi detalami i ofertą finansową przygotowywaną indywidualnie dla każdego kraju.

W przypadku Mii możemy osadzić auto na 16-calowych, aluminiowych felgach i zdecydować się na jeden z pięciu lakierów nadwozia. Możliwości personalizacji są minimalne. Niewielkie są natomiast rozmiary Seata. Nadwozie mierzy niespełna 356 centymetrów długości, 164,5 szerokości i 148 wysokości. Rozstaw osi wynosi 2420 milimetrów.

Seat Mii ElectricSeat Mii Electric fot. Piotr Mokwiński

Niewielka bateria, akceptowalny zasięg

Mii wraca na polski rynek w niezłym stylu. Nie dość, że będzie jednym z najtańszych elektryków, to pozwala w pełni korzystać z wydajnego zestawu napędowego. Podczas pierwszego kontaktu udało się przejechać blisko 90 kilometrów. Trasa wiodła przez miejskie korki, trasy szybkiego ruchu i drogi krajowe. Warunki, z którymi mierzymy się każdego dnia, choć to duże aglomeracje będą naturalnym środowiskiem dla najmniejszego w gamie Seata.

Auto wyposażono w baterię o pojemności 36,8 kWh i silnik generujący 83 KM i 212 Nm. Takie parametry w połączeniu z masą własną nieznacznie przekraczającą 1200 kilogramów sprawiają, że Seatem jeździ się lekko, a wykonywanie miejskich manewrów nie sprawia żadnych trudności. To ważne, bowiem w samochodach elektrycznych z wyższych segmentów czuć sporą nadwagę. Tutaj ten element wyeliminowano, co przekłada się też na rozsądne zużycie energii. W miejskich warunkach komputer wskazuje około 10-12 kWh. 4-5 więcej na autostradzie, gdzie wskazówka prędkościomierza wędruje do 120-125 km/h. Jej granicą jest wartość 130 km/h. Niewiele, ale Seat wprowadzi w najbliższych latach większe modele z myślą o osobach pokonujących dłuższe odcinki i oczekujące lepszych parametrów.

Zobacz wideo

Niemniej, jadąc z maksymalną prędkością, w kabinie jest cicho, a auto zachowuje się na drodze stabilnie. Znacznie pewniej, niż benzynowe odpowiedniki przy 150 km/h. W kabinie jest też cicho, a charakterystyczny dla niektórych samochodów dźwięk przypominający rozpędzający się tramwaj, w tym przypadku nie istnieje. Cisza może być też zgubna, bo auto żwawo się rozpędza, choć nie wskazują na to suche dane. Według producenta, pierwsza setka pojawia się na liczniku po 12,3 sekundy. W praktyce wrażenia są zgoła odmienne. Mii żywiołowo reaguje na dociskanie gazu nawet po przekroczeniu 100 km/h. Przy dynamicznej jeździe należy się liczyć z szybko znikającymi kilometrami. Utrzymywanie wskazówki szybkościomierza na 120 km/h pozwoli na przejechanie około 140-150 kilometrów.

Znacznie lepiej sytuacja wygląda w mieście. Korki i niespieszna jazda to żywioł Seata, gdzie rekuperacja istotnie wydłuża zasięg. Według najnowszych norm WLTP przekraczaj 350 kilometrów, a nasze pomiary wykazały, że jest to możliwe. Nie trzeba się przesadnie skupiać, by na ekranie pojawiły się wartości rzędu 11-12 kWh. Wystarczy jedynie przewidywać i ustawić siłę odzysku energii na najwyższym, czwartym poziomie. Może i nie działa tak efektywnie jak w Nissanie Leafie, czy Hyundaiu Konie, ale pozwala wyraźnie ograniczyć korzystanie z hamulca.

Nieźle też należy ocenić pracę zawieszenia, które na nierównej nawierzchni zaskakuje sprężystością. Przyzwoicie filtruje nierówności, lekko podskakując jedynie na poprzecznych przeszkodach. Układ kierowniczy zyskał dość mocne wspomaganie, co przydaje się podczas miejskich manewrów. Dziwi natomiast funkcjonowanie systemu utrzymującego auto w pasie ruchu. W Mii to nowość, ale pozostawiająca wiele do życzenia. Lane Assist działa koncertowo w Passacie i Karoqu, a tutaj trzyma samochodu pośrodku pasa ruchu, lecz odbija się od linii. Czasem potrafi za mocno zaingerować w korektę toru jazdy.

Seat Mii ElectricSeat Mii Electric fot. Seat

Znajomy rozkład przełączników

Kto miał styczność ze Skodą Citigo, odnajdzie się na pokładzie Seata błyskawicznie. Zestaw przełączników nie zmienił się od dobrych kilku lat i jest zbliżony do tego z momentu debiutu. Mamy więc do dyspozycji analogowe wskaźniki z niewielkim ekranem przekazującym informacje z komputera pokładowego, a także prosty panel zawiadujący automatyczną klimatyzacją. Nowość stanowi możliwość połączenia Mii z aplikacją w smartfonie. Mamy wtedy wgląd do wielu parametrów, w tym aktualnego zasięgu, średniego zużycia, muzyki, czy nawigacji bazującej na mapach Google.

Kokpit jest prosty w obsłudze i solidnie spasowany. Niemniej, trudno uświadczyć w hiszpańskim aucie miękkich powierzchni. Jest za to kontrastująca z szarością szeroka listwa biegnąca przez cały kokpit. Mimo skromnych gabarytów, Mii oferuje całkiem sporo miejsca dla czterech osób. Fotele są przeciętnie wyprofilowane, ale zdadzą egzamin na kilkuset kilometrowej trasie. Bagażnik o pojemności 251 litrów wystarczy na dwie samolotowe walizki.

Gdzie uzupełnimy prąd?

W bazowej wersji mamy możliwość ładowania baterii z ograniczoną mocą. Korzystając z domowego źródła zasilania, tankowanie do pełna zajmie 13-16 godzin. Jeśli mamy dostęp do wallboxa 7,2 kW, skracamy czas do 4-5 godzin. Dysponując stacją szybkiego ładowania, w godzinę uzupełnimy energię do poziomu 80 procent, co pozwoli na przejechanie 230-250 kilometrów w mieście.

Seat Mii ElectricSeat Mii Electric fot. Seat

Pierwsza dostawa w przyszłym roku

Mimo, że produkcja w Bratysławie już ruszyła, na pierwsze sztuki Mii musimy poczekać do lutego 2020. Wtedy też ofertę koncernu uzupełni Volkswagen i Skoda. Niemniej, warto czekać, bo to naprawdę udana konstrukcja. Dzięki instalacji baterii w gotowym i sprawdzonym modelu, udało się skalkulować rozsądną cenę. Seat swojej oficjalnej jeszcze nie podał, ale wiemy, że elektryczne Citigo kosztuje w promocji 72 tysiące złotych. Na pierwsze egzemplarze przewidziano rabat w wysokości 8 tysięcy. Podobnie skonfigurowane Mii nie powinno być droższe lub tańsze o więcej, niż tysiąc złotych.

Przy skorzystaniu z rządowych dopłat, zyskujemy dodatkową bonifikatę na poziomie 20 tysięcy, co powoduje, że elektryfikacja polskiego parku maszynowego może nabrać rumieńców.

Seat Mii ElectricSeat Mii Electric fot. Piotr Mokwiński

Więcej o:
Copyright © Agora SA