Rządowy projekt dopłat to "pozorne wsparcie elektromobilności". W takiej formie obejmie tylko trzy auta

Filip Trusz
Wczoraj informowaliśmy o szczegółach rządowego projektu dopłat do aut elektrycznych. Zwracaliśmy uwagę na bardzo niski limit ceny samochodu, który wyklucza większość popularnych modeli. Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych poszło o krok dalej i w swoim komentarzu mówi o "pozornym wsparciu elektromobilności".

Ministerstwo Energii przekazało do konsultacji projekt rozporządzenia w sprawie dopłat do samochodów elektrycznych. Warto zaznaczyć, że nie jest to jeszcze ostateczna wersja projektu, a konsultacje potrwają do 22 lipca. Plany rządu zdążyły już jednak wzbudzić ogromne kontrowersje.

Wszystkie szczegóły projekty omówiliśmy w tym miejscu:

Jak wysoka będzie dopłata do samochodu elektrycznego?

Dopłata do samochodu elektrycznego ma wynosić do 30 proc. ceny zakupu, ale nie więcej niż 37,5 tys. złotych. Co ważne, ubiegać się o dopłatę będziemy mogli tylko w przypadku, jeżeli wybrany przez nas samochód elektryczny kosztuje nie więcej niż 125 tys. złotych.

I to właśnie limit ceny sprawia, że dopłaty do samochodów elektrycznych w takiej formie są pozbawione sensu. Dlaczego? Większość elektryków po prostu się do rządowego programu nie załapie. Zwraca na to uwagę Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA):

Należy podkreślić, że mówimy o kwocie 125 tysięcy brutto. Zdecydowana większość modeli całkowicie elektrycznych oferowana na polskim i europejskim rynku jest po prostu droższa. Żaden model z listy TOP10, czyli najlepiej sprzedających się modeli EV w Polsce, nie mieści się w limicie resortu energii. W konsekwencji, wsparcie będzie przyznawane wyłącznie kilku najmniejszym i najtańszym modelom. Wykluczone z niego zostaną najpopularniejsze samochody zeroemisyjne, kupowane ze wsparciem w innych krajach europejskich.

Jakie samochody objąłby rządowy program dopłat?

Poniżej limitu 125 000 zł znajdziemy pojazdy pokroju Renault Twizy, ale, nie oszukujmy się, nie można takich autek-ciekawostek traktować jako alternatywy dla klasycznych samochodów. Z pełnoprawnych aut na rządowe dopłaty aktualnie liczyć mogłyby tak naprawdę tylko trzy modele. Cztery, jeżeli rozdzielimy Smarty.

  • smart EQ fortwo i smart EQ forfour (obydwa kosztują poniżej 100 tysięcy zł)
  • VW e-Up! (101 790 zł),
  • Opel e-Corsa (124 590 zł)

Z czasem na listę będzie można dopisać jeszcze bliźniaki małego Volkswagena, Skodę Citigo oraz Seata Mii. I to tak naprawdę tyle. Co więcej, w przypadku takiej e-Corsy kierowca nie będzie mógł zaznaczyć w konfiguratorze ani jednej opcji, bo przekroczy limit. A e-Corsa w bazowej wersji nie ma np. elektrycznie sterowanych szyb z tyłu czy czujników parkowania. Jeżeli Volkswagen wprowadzi do sprzedaży ID.3 i uda mu się ustalić wyjściową cenę poniżej limitu, to również możemy się spodziewać samochodu bez wielu przydatnych opcji.

Najpopularniejsze samochody elektryczne są po prostu dużo droższe niż 125 000 zł

Najważniejsze i najpopularniejsze samochody elektryczne są wyraźnie droższe niż założony przez Ministerstwo Energii limit. Nissan Leaf kosztuje 157 700 zł, Renault ZOE 133 900 zł, VW e-Golf 169 490 zł, a Hyundai Kona Electric - 165 900 zł. Na zachodzie to właśnie te modele napędzają elektromobilność. Polskie prawo by je wykluczało z programu dopłat.

Na tym etapie rozwoju rynku niezbędne jest podwyższenia kwot ujętych w projekcie rozporządzenia. W przeciwnym razie sprzedaż samochodów zeroemisyjnych będzie się utrzymywać na podobnie niskim poziomie, jak do tej pory. Administracja ma wiele narzędzi i możliwości w tym zakresie. Może na przykład założyć regresywność i obniżać próg wraz z rozwojem rynku i spadkiem cen EV

- dodaje Maciej Mazur z PSPA.

Milion samochodów elektrycznych w 2025 r.? PSPA mówi raczej o 60 tysiącach

Słynny milion samochodów elektrycznych już od dłuższego czasu branża traktuje w formie żartu. Niedawno w raporcie "Polish EV Outlook" mogliśmy przeczytać, że przy założeniu optymalnego wykorzystania środków z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, prognozuje się wzrost liczby elektryków w 2025 r. do 300 tysięcy pojazdów z sześciu tysięcy obecnie. To i tak bardzo optymistyczne założenia, wielu ekspertów mówi o znacznie niższej liczbie.

Przy tak przygotowanych regulacjach, spadamy do scenariusza 60 tysięcy pojazdów elektrycznych w Polsce w 2025 roku. Tak elektromobilności, nawet przy najlepszych chęciach, nie zbudujemy

- kończy dość gorzko Maciej Mazur z PSPA. Mamy nadzieję, że trwające do 22 lipca konsultacje zakończą się podwyższeniem maksymalnej ceny samochodu elektrycznego, przy zakupie którego będziemy mogli liczyć na dopłatę. Inaczej rzeczywiście będziemy mieli do czynienia z "pozornym wsparciem elektromobilności".

Zobacz wideo
Czy Twoim zdaniem limit ceny samochodu elektrycznego, który będzie mógł zostać objęty dopłatami powinien zostać podniesiony?
Więcej o:
Copyright © Agora SA