Amerykanie pracują nad rewolucją w ładowaniu aut elektrycznych

Magazynowanie jest wciąż największym wyzwaniem dla konstruktorów samochodów elektrycznych. Jednak nowe rozwiązania opracowywane w USA mogą znacząco zwiększyć zasięg takich pojazdów.

Amerykanie pracują nad rewolucyjnym ogniwem litowo-metalowym, które dwukrotnie zwiększy zasięg pojazdów elektrycznych, a nowoczesne stacje naładują baterię do 80 proc. w kilkanaście minut. Co więcej, po kilku latach eksploatacji samochód z napędem elektrycznym okazuje się mniej awaryjny w porównaniu z egzemplarzami z silnikiem spalinowym. Specjaliści podkreślają, że w samochodach elektrycznych zużywamy mniej płynów eksploatacyjnych, a tym samym mniej płacimy za ich serwis. Nie występują w nich również elementy, które mogą yć podatne na awarie, jak np. skrzynia biegów.

Producenci nieustannie pracują nad usprawnieniem systemów zasilania, aby proces ładowania przebiegał jak najszybciej a same ogniwa były bezpieczne w eksploatacji. Zadanie nie jest łatwe - akumulator odpowiada za zasilanie układu napędowego, ale przy okazji dostarcza energię do różnych elementów wyposażenia, takich jak np. układ klimatyzacji.

Prezentacja modelu Skody w wersji L&K

 Firma Sono Motors to startup, który zaprezentował prototyp Sion EV wyposażony w panele słoneczne zainstalowane w karoserii. Dzięki temu rozwiązaniu zasięg pojazdu zwiększy się nawet o 30 km, a doładowywanie akumulatora będzie możliwe podczas jazdy.

Amerykańska firma Pellion Technologies również pracuje nad rozwojem ogniw litowo-metalowych wielokrotnego ładowania. Nowe rozwiązanie ma być wydajniejsze i bezpieczniejsze niż technologia litowo-jonowa. Rozwiązanie jest jeszcze w początkowej fazie rozwoju, ale specjaliści szacują, że nowa technologia zwiększy zasięg pojazdów nawet dwukrotnie.

Nadal dużym problemem jest zbyt mała liczba stacji szybkiego ładowania. Inżynierowie Porsche opracowali system, który pozwoli naładować akumulatory do 80 proc. pojemności w ciągu 15 minut. To dwa razy szybciej niż w przypadku Superchargerów Tesli. Jednak trzeba mieć na uwadze, że takie rozwiązanie ma negatywny wpływ na żywotność ogniw.

Międzynarodowa Agencja Energetyczna wyliczyła, że w 2017 roku liczba pojazdów elektrycznych na drogach zwiększyła się o 54 proc. do ok. 3,1 mln. Do 2030 roku na drogach może się pojawić nawet 125 mln samochodów z takim napędem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.