Ciężko znaleźć w przemyśle motoryzacyjnym drugą osobę o tak wyrazistej karierze. W przeszłości często określano go słowami "ambitny i głodny władzy". Menedżer urodzony w Monachium przez całą karierę wypracował sobie sukcesywnie drogę do najbardziej wpływowej posady w branży motoryzacyjnej.
Herbert Diess rozpoczął swoją karierę pod koniec lat 80. w koncernie Bosch. Zarządzał jedną z hiszpańskich fabryk aż do 1994 roku. Następnie przeniósł się do BMW, gdzie przez kilka lat wspinał się po szczeblach kariery w ramach fabryki w Oksfordzie. Przez jakiś czas odpowiadał za zakupy w fabryce, a następnie zarządzał działem badań i rozwoju. Kiedy jego największy konkurent Harald Kruger objął najwyższe stanowisko w koncernie, Diess poczuł, że to najwyższy czas, żeby zmienić pracodawcę. W ten sposób latem 2015 roku znalazł się w koncernie Volkswagen.
Chwilę potem wybuchła afera z silnikami Diesla w Volkswagenie, ale na szczęście on sam i jego najbliżsi współpracownicy nie mieli z tym nic wspólnego. Nawet do tej pory nie ma jasności, co do tego, kto odpowiadał w niemieckim koncernie za całe zamieszanie z manipulacją przy silnikach wysokoprężnych.
Zadaniem Diessa było wzmocnienie firmy, jednak perspektywy na następne lata wcale nie rysowały się w różowych barwach. Stając naprzeciw związkom zawodowym wydawało się, że jego dni są policzone, ale finalnie udało mu się przeforsować swoje decyzje.
Audi i Volkswagen to dwie marki, które ucierpiały najbardziej ucierpiały z powodu problemów związanych z emisją spalin, ale Diess wyszedł z całej sytuacji obronną ręką, co potwierdza rentowność koncernu pomimo milionów kar, setek tysięcy wycofanych samochodów i spadku sprzedaży na rynkach europejskich.
Wszystko wskazuje na to, że rada nadzorcza Volkswagena podjęła bezpieczną decyzję i oddała władzę 59-letniemu przywódcy, który ciężką pracą przywróci reputację marki.