Poradnik | Van zamiast SUV-a? 6 nietypowych propozycji

Rodzinne vany wcale nie muszą być nudne. Postanowiliśmy prześwietlić rynek aut używanych i wyselekcjonować kilka najciekawszych naszym zdaniem propozycji. Każdy z poniższych samochodów czymś się wyróżnia. Sami zdecydujcie, który zasługuje na miano faworyta.
VW Multivan T5 California VW Multivan T5 California Fot. VW

VW Multivan T5 California

To prawdziwy dom na kołach. Na co dzień może pełnić funkcję klasycznego, rodzinnego vana, zaś w wakacje bez trudu przemienicie go w przytulny apartament zdolny dojechać tam, gdzie próżno szukać jakiejkolwiek kwatery. Pod maską klasycznie, jak na Volkswagena przystało. Jest 2.0 TDI, jak i 2.0 TSI. Polecamy diesla z uwagi na oszczędne obchodzenie się z paliwem i w zupełności wystarczające 150 koni mechanicznych. Moc trafia na przednie koła za pośrednictwem DSG lub 6-stopniowej skrzyni manualnej. Nie to jednak stanowi o sile tego nietypowego Multivana. California  oferuje aż 4 wygodne miejsca do spania. Dwa uzyskamy po rozłożeniu kanapy, zaś kolejne w namiocie wysuwanym z dachu. Może być sterowany elektrycznie, bądź manualnie. Nocowanie przy ujemnej temperaturze? Nic trudnego. Większość egzemplarzy została wyposażona w Webasto. Do tego producent przewidział praktyczny zestaw wypoczynkowy w postaci fotelików, stolika i zadaszenia ukrytego w rolecie przytwierdzonej do dachu. Nowy Volkswagen to wydatek w wysokości przynajmniej 200 tysięcy złotych. Podaż na rynku wtórnym nie pozwala przebierać w ofertach, ale 10-letni egzemplarz z przebiegiem około 200 tysięcy kilometrów można kupić za 80-100 tysięcy złotych.

Ssangyong Rodius I Ssangyong Rodius I Fot. Ssangyong

Ssangyong Rodius I

To bez dwóch zdań jeden z najbrzydszych samochodów w historii motoryzacji. W zamyśle projektantów, miał łączyć wygląd jachtu motorowego z luksusową salonką na kołach. Rzeczywistość to brutalnie zweryfikowała. Auto nie odniosło sukcesu, ale przynajmniej ma swój styl. Nikt obok Rodiusa obojętnie nie przejdzie. Do tego szybka utrata wartości sprawia, że 7-osobowego vana z napędem na cztery koła kupimy w okazyjnej cenie. 15 tysięcy złotych wystarczy na ładnie utrzymany egzemplarz z 2005-2007 roku! Auto zadebiutowało w 2004, w 2008 przeszło lifting, a w 2013 doczekało się nieco mniej kontrowersyjnego następcy. Pod maską sprawdzony silnik Mercedesa, jak i wiele podzespołów układu jezdnego. 2.7 XDI generuje 165 KM i 342 Nm. Moment obrotowy trafia na wszystkie koła za pośrednictwem 5-stopniowej, manualnej przekładni (w opcji powolny, 5-biegowy automat). Do setki rozpędza się w 13,5 sekundy i maksymalnie osiąga 169 km/h. W zakrętach lubi się mocno przechylić, a diesel nie grzeszy kulturą pracy. Ssangyong przekonuje natomiast wnętrzem. 7 osób będzie w nim podróżować w iście królewskich warunkach. Cztery niezależne fotele i trzyosobową kanapę obszyto skórą. Potężna deska rozdzielcza w wielu egzemplarzach ma wkomponowany wyświetlacz obsługujący w czasie jazdy format DVD lub avi. To niespotykane i wręcz niebezpieczne, ale jeśli lubicie jazdę na krawędzi, wraz z kierowcą możecie na autostradzie obejrzeć ulubione wideo.

Mercedes Klasy R Mercedes Klasy R Fot. Mercedes

Mercedes Klasy R

Niemieccy konstruktorzy wpadli na pomysł stworzenia vana jedynego w swoim rodzaju. Pomysł świetny, ale przyjęcie rynku ograniczyło karierę tego modelu tylko do jednej generacji i mocnego liftingu. Auto w Europie nie zrobiło kariery, choć w Stanach Zjednoczonych cieszyło się niezłym zainteresowaniem. Mimo tego, producent utrzymał Klasę R tylko 5 lat w ofercie - od 2005 do 2010. Luksusowy van występował w dwóch wersjach i garściami czerpał rozwiązania z flagowej Klasy S. Odmiana bazowa miała blisko 5 metrów długości, zaś przedłużana aż 516 centymetrów. Masa własna przekraczała dwie tony. Aby temu sprostać i uczynić ten model najszybszym vanem w historii, do napędu przewidziano aż 6 silników. Podstawowy motor benzynowy o pojemności trzech litrów generował 231 KM. Dla bardziej wymagających przygotowano 3.5-litrową jednostkę o mocy 272 koni. Na szczycie gamy znajdowała się 8-cylindrowa odmiana R 500 4Matic (388 KM) i 63 AMG. 510 koni mechanicznych i 630 Nm sprzężono z 7-biegową skrzynią automatyczną i napędem na cztery koła. Taka konfiguracja pozwoliła uzyskać przyspieszenie do setki na poziomie 5 sekund. Prędkość maksymalną ograniczono elektronicznie do 250 km/h. Oszczędni znajdą w ofercie trzylitrowego diesla o mocy 190, 211 lub 224 KM. Wśród ogłoszeń dominują auta pochodzące ze Stanów. Mercedes z początku produkcji z hydropneumatycznym zawieszeniem to wydatek około 40 tysięcy złotych.

Toyota Alphard Toyota Alphard Fot. Toyota

Toyota Alphard

Bez dwóch zdań, to jeden z najbardziej nietypowych modeli Toyoty. Pierwsza generacja kompaktowego minivana zadebiutowała w 2002 na targach motoryzacyjnych w Tokio. W pierwszych latach produkcji rodzinne auto oferowano wyłącznie na rynku japońskim. Później oferowano je także w Singapurze, Tajlandii, Malezji i Rosji. Do Europy trafiają pojedyncze egzemplarze pochodzące z prywatnego importu. Drugie wcielenie przedstawiono w 2008. Auto wyróżnia się niemal pionową pokrywą silnika i pudełkowatym kształtem nadwozia. Wewnątrz tego 485-centymetrowego samochodu panują luksusowe warunki. Wykończenie przedziału pasażerskiego wykończono w stylu bardziej pasującym do Lexusa, niż Toyoty. Niemniej, pojemne wnętrze (w zależności od wersji) mieści 7 lub 8 osób. Do napędu blisko 2-tonowego samochodu przewidziano dwie, benzynowe jednostki napędowe. Pierwsza z nich, to 2.4-litrowy silnik o mocy 170 koni mechanicznych. Mocniejszy, 6-cylindrowy motor o pojemności 3.5 litra generuje 280 KM. Alphard na niektórych rynkach występuje pod nazwą Vellfire.

Nissan Cube II Nissan Cube II Fot. Nissan

Nissan Cube II

Pierwsza generacja zadebiutowała w 1998 i trzeba przyznać, że odniosła spory sukces na azjatyckich rynkach. Przez 10 lat sprzedano ponad milion egzemplarzy. Drugie wcielenie przedstawiono w 2008, a dwa lata później model wprowadzono do polskiej oferty Nissana. Auto spotkało się z mizernym zainteresowaniem, więc dość szybko wycofano je ze sprzedaży. Cube w bazowej wersji kosztował 69 900 złotych. Dziś, 6-letnie, bogato wyposażone sztuki można kupić za 18-22 tysiące. Auto robi duże wrażenie na ulicy swoim wyglądem. Nadwozie mierzy niecałe 4 metry długości, a mechanika bazuje na podzespołach miejskiej Micry. Wśród jednostek napędowych znajdziemy dwa sprawdzone silniki. Benzynowy motor o pojemności 1.6 litra generuje 110 koni mechanicznych, natomiast wysokoprężny 1.5 dCi ma 109 KM. Kwadratowy kształt karoserii pozwolił uzyskać bardzo praktyczne i przestronne wnętrze. Ciekawostkę stanowi pokrywa bagażnika będąca drzwiami i otwierana w bok.

DFSK V27 DFSK V27 Fot. DFSK

DFSK V27

Brzmi, jak nazwa karabinu maszynowego i nijak się ma do standardów motoryzacyjnych, do których przyzwyczaili nas Amerykanie i Europejczycy. DFSK to chiński producent dostarczający rocznie do klientów ponad 2 miliony samochodów. V27 jest bardzo egzotyczny na Starym Kontynencie, ale przez chwilę znajdował się także w polskiej dystrybucji. Wyglądem nawiązuje do Suzuki Carry, ale na tym niestety kończą się podobieństwa. W przyzwoitych warunkach zmieści nawet 7 osób, a stanowisko dowodzenia przypomina kokpit z pierwszej generacji Dacii Logan. Gdy był nowy, kosztował 47 tysięcy złotych. Dziś znalezienie takiego auta na rynku wtórnym graniczy z cudem, ale dla chcącego, nic trudnego. Auto ma europejską homologację, a w naszym kraju występuje również z fabryczną instalacją gazową. Chińskiego minivana napędza 1.3-litrowy silnik benzynowy o mocy 77 koni mechanicznych. Auto rozpędza się do 120 km/h i potrafi przewieźć aż 638 kilogramów ładunku. Napęd trafia na tylną oś za pośrednictwem manualnej, 5-biegowej skrzyni.

Więcej o:
Copyright © Agora SA