-
Tak samo nie powinno się oglądać auta w deszczu, bo lakier zawsze będzie wyglądał na piękny i nowy, nie można pozwolić zagadywać się sprzedawcy i jeszcze parę innych rzeczy:
youtu.be/Zuc7zlL5bFk
A najlepiej nie kupować samemu, tylko z kimś, kto się naprawdę zna, co w dzisiejszych czasach oznacza tyle, że potrzebny jest ktoś z testerem diagnostycznym i czujnikiem lakieru. Jeszcze jedno: jeżeli handlarz nawet godzi się na wizytę w jakimś serwisie w okolicy, to trzeba pamiętać, że prawdopodobnie jest to jego znajomy, który będzie wychwalał pod niebiosa nawet największego szrota. Niestety większość handlarzy jest u nas "uczciwa inaczej", a ci, którzy nie chcą oszukiwać, najczęściej szybko wypadają z obiegu. -
z tym AAA auto radzę uważać:
-auta sprzedają na pierwszy rzut oka w dobrym stanie ale cena jest 2-3 tysiące wyższa niż cena auta w takim stanie na rynku
-przy zakupie każą podpisywać masę papierów, między innymi protokół przekazania z którego wynika że kupuję się kompletny złom (wszystko żużyte, cieknące itp.)
-chwalą się gwarancją techczniczną (gwarantem jest jakaś węgierska firma..) ale tak na prawdę nie wiadomo jak się to będzie miało w praktyce, maksymalne odszkodowania też są niskie (około 2000-3000)
-przy skupie oferują niskie ceny, przetrzymują ludzi długimi godzinami (taka zagrywka psychologiczna - nasiedziałeś się to i tak sprzedasz..) -
-
-
-
-
Niedawno próbowałem do firmy kupić używane kombi w cenie około 15 tysięcy zł. W tym celu objeździłem kilka komisów w okolicy. Powiem szczerze, przeżyłem szok. Jakieś blaszane budy, sprzedawcy nie zainteresowani klientem, z wielkim bólem zgadzający się na wycieczkę do stacji diagnostycznej, graty nie z tej ziemi, cieknące przewody, braki wewnętrznych części zderzaków, łyse opony, smród w kabinie, kłamstwa w ogłoszeniach o serwisowaniu w ASO, pierwszym właścicielu (tak pierwszy, ale w Polsce...). Nie spodziewałem się za 15 tys. nie wiadomo czego, ale naprawdę... Większość tych samochodów miałaby problem z przejściem przeglądu. Kolega mechanik z czujnikiem lakieru miał niezły ubaw kiedy przywiozłem do sprawdzenia Renault Megane II z 2004 r. Oczywiście "bezwypadkowy"... W połowie komisów w żadnym samochodzie nie było koła zapasowego ani trójkąta (ciekawe dlaczego, może ktoś wie?). Ceny nie lepsze niż od prywatnych osób, a wiadomo, że targować się z "profesjonalnym" sprzedawcą jest trudno. I tak zrezygnowałem z szukania w komisach i kupiłem od prywatnej osoby.
-
Nie wyobrażam sobie, żeby właściciel komisu nie zgodził się na wizytę w wybranej przeze mnie stacji diagnostycznej. Takie zachowanie od razu przekreśla jego ofertę. Nie patrzmy też na datę wystawienia ogłoszenia. Są one zazwyczaj co tydzień uaktualniane. Poza tym unikałbym komisów gdzie auta nie mają podstawowego wyposażenia (koło zapasowe, trójkąt itp.). To znak, że taki samochód może pochodzić z niemieckiego złomowiska (serio, zdarza się). No i najważniejsze. W komisach sprzedają desperaci. Więc są dwie możliwości. Pierwsza: bardzo zależało sprzedającemu na pieniądzach i na czasie (rzadko spotykana). 2. Nikt nie chciał kupić jego samochodu, więc w akcie rozpaczy oddał je facetowi z komisu po dumpingowej cenie (najczęściej tak jest). Ja jednak odradzam kupowanie w komisach, jeśli nie macie wiedzy i doświadczenia.
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
qazzy77
Oceniono 100 razy 94
Kiedyś, jak chciałem uruchomić samochód w komisie, sprzedawca powiedział mi, że "jak pan kupi to wtedy będzie pan mógł odpalić"
LOL