Pod koniec ubiegłego roku udało się rozstrzygnąć konkurs na projekt nadwozia, a w listopadzie rozpoczęło się postępowanie skierowane do producentów pojazdów i komponentów samochodowych.
Komisja wytypuje samochód, który ma być polską wizytówką, ale w tej chwili jest kilka dylematów. Komisja nie ustaliła jeszcze, czy auto powinno być duże, małe, tanie czy drogie. Chodzi nie tylko o trudności techniczne, ale również o kwestie finansowe.
"Szukamy małego miejskiego auta elektrycznego, wpisanego w ogólnoświatowe trendy miasta przyszłości. Chcemy, żeby był bezpieczny, wygodny i przyjazny w użytkowaniu oraz łatwy do zaparkowania. Oczywiście ma być także ekonomiczny" - mówił Maciej Kość, Prezes spółki, kiedy w zeszłym roku ogłaszano finałową dziewiątkę. Teraz okazuje się, że wciąż brakuje konkretów, a hasło "polski samochód elektryczny" znowu staje się obiektem żartów.
Postępowanie będzie się składać z kilku etapów, w trakcie których eksperci będą weryfikować projekty i kompetencje zespołów. Za kilkanaście miesięcy mają być gotowe pierwsze prototypy funkcjonalne, które nie są jeszcze gotowe do produkcji, ale będą pokazywać możliwości i funkcje samochodu.
Zainteresowanie konkursem jest spore - zgłosiło się 17 konsorcjów, na które składa się prawie 200 podmiotów. Firmy mają różne kompetencje, które wzajemnie się uzupełniają. Jury będzie oceniać koncepcję biznesową i techniczną złożonych projektów. Spółka poszukuje ludzi, którzy będą mogli dalej te projekty realizować.
Wśród projektów, które trafiły do spółki Electro Mobility Poland znalazła się nowa wersja legendarnej Syreny i elektryczny crossover z napędem na cztery koła. Organizatorzy konkursu oceniają, że konkurs na polski samochód elektryczny jest inicjatywą, która przyciągnie młodych, ambitnych konstruktorów i inżynierów mających doświadczenie w pracy dla dużych, zagranicznych koncernów.