Nie chodzi o to, że nie doceniamy starań naukowców próbujących ograniczyć negatywny wpływ motoryzacji na środowisko naturalne, ale... tak w ramach zdrowego kontrastu. Czyż równowaga nie jest jednym z głównych praw rządzących naturą właśnie? Za antidotum posłuży specjalna wersja amerykańskiego mięśniaka, a konkretnie Dodge Challenger w odmianie Rallye Redline.
Nie jest to może najmocniejsza wersja modelu (pod maską pracuje taki sam silnik jaki napędza seryjnego Challengera w wersji SXT Plus), ale z Priusem czy Nissanem Leafem można stanąć "na kresce" bez większych obaw. Widlasta szóstka Pentastar o pojemności 3,6 litra rozwija moc 305 KM i 363 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Potencjał ten - za pośrednictwem pięciostopniowej, automatycznej skrzyni biegów - trafia oczywiście w całości na koła tylnej osi. Aby umilić właścicielowi - szczególnie te mniej ekologiczne - przejażdżki, auto otrzymało utwardzone zawieszenie, sztywniejsze rozpórki oraz skuteczniejsze hamulce.
Specjalna wersja Challengera to także smaczki stylistyczne. Dwukolorowe, dwudziestocalowe obręcze kół, nowy spojler na klapie bagażnika i czerwony pas biegnący przez całą długość nadwozia wyróżniają auto z zewnątrz. W środku Redline'a można poznać m.in. po sportowych fotelach obszytych skórą, lewarku skrzyni biegów od Mopara, łopatkach przy kierownicy czy systemie audio firmy Boston Acoustics.
Auto trafi do amerykańskich salonów już niebawem, a kosztować będzie niecałe 29 tys. dolarów, czyli jakieś... 120 tys. złotych. No tak, po raz kolejny żałujemy, że urodziliśmy się po złej stronie Oceanu Atlantyckiego. Zapraszamy do galerii Dodge'a Challengera Rallye Redline .
Bartosz Sińczuk
ZOBACZ TAKŻE: