Subaru Forester 2,0 X ('04) vs. 2,0 XL ('06)

Na stanowisku leśniczego zmiana. Starego strażnika zastępuje nowy. Subaru przygotowało na ten rok modernizację poczciwego Forestera. Pod koniec długiego testu modelu 2004 mamy okazję jako pierwsi w Polsce porównać go z następcą

Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Pół roku testowania poczciwego Forestera zleciało, jak z bicza strzelił. Na otarcie łez w nasze ręce wpada model po liftingu, który właśnie w Polsce trafił do sprzedaży. Dlaczego więc nie porównać starego z nowym? Tydzień temu Włodarski wypunktował słabe strony dotychczasowego modelu, mając nadzieję, że drobne, choć irytujące mankamenty zostaną u następcy usunięte. I tak się w zasadzie stało. Choć nie całkiem.

Tu zaszła zmiana

Ponieważ dręczony przez nas Forester to bazowa wersja X, ale uzupełniona szklanym dachem, aluminiowymi felgami, klimatyzacją i paroma innymi drobiazgami, postaraliśmy się o podobnie wyposażonego następcę (specyfikacja XL-WP). To ostatnie wcale nie oznacza Wojsko Polskie, choć sądząc po naszej długodystansówce, i tam miałby szanse. Chodzi o Winter Pakiet, czyli pakiet zimowy obejmujący podgrzewanie wycieraczek i przednich foteli. W sam raz na koniec lata. Cena takiego modelu to niemal 27 000 euro, czyli 108 tys. zł plus 1600 za lakier metalik. XL-WP ma jeszcze tempomat, halogeny, automatyczną klimę, boczne airbagi oraz radio 2DIN ze zmieniarką na 6 CD i gałą do regulacji głośności. Niektórzy się ucieszą. Nie dość, że w przyciski na panelu łatwiej trafić, to jeszcze najważniejsze z nich zdublowano na obitej skórą kierownicy MOMO. Ja też nie narzekam, zwłaszcza że przy okazji liftingu wreszcie zmniejszono średnicę steru i teraz prowadzenie Forestera ma więcej wspólnego z jazdą samochodem niż manewrowaniem transatlantykiem w hamburskim kanale.

Krótka przejażdżka modelem '06 jeszcze nie odkrywa jego wszystkich atutów. Poza wymienionymi drobiazgami wnętrze jest w zasadzie takie samo, choć do jego wykonania użyto nieco lepszych materiałów. Miejsce filcu na drzwiach zajęła tkanina, fotele zyskały przyjemniejsze obicie. Przy okazji wprowadzenia bocznych airbagów w przednich oparciach zrezygnowano z osobnych (za cienkich) podłokietników dla kierowcy i pasażera, zastępując jednym szerszym. Jeśli nie chcemy podpórki pod łokieć, możemy ją odchylić do tyłu, eksponując uchwyty na kubki dla pasażerów tylnej kanapy. Sprytne, ale nie do końca oryginalne. Podobne rozwiązanie stosuje już Smart w modelu ForFour.

Niespodzianka pod maską

Choć to tylko lifting, mechanika Forestera '06 sporo różni się od tej u poprzednika. Zrezygnowano z doładowanej, dwulitrowej jednostki o mocy 177 KM, a mocniejsze turbo 2.5 podkręcono do 230 KM! Co zatem z bazowym, wolnossącym 2.0? Magicy z Fuji Heavy Industries wzięli go na stół operacyjny, wszczepili w głowice dwa dodatkowe wałki, zafundowali system zmiennych faz rozrządu, zwiększyli kompresję i zmienili wydech. Po tych zabiegach ze 125 zrobiło się aż 158 KM, i to przy 6400 obrotach - wartości leżącej w Foresterze '04 na czerwonym polu. Jego następca bez zadyszki wkręca się do 7500 obrotów. Moment obrotowy wzrósł tylko nieznacznie - do 186 Nm - ale za to osiągany jest o 400 obrotów niżej.

Poprawiono też i tak już dobre zawieszenie z układem samopoziomującym. Drobne zmiany zaszły w sprężynach i amortyzatorach, a nowa geometria i usztywnione mocowania zwieszenia mają wpływać na lepsze prowadzenie w dynamicznej jeździe.

Nietknięty pozostał natomiast układ napędu wszystkich kół. I dobrze, bo to udane rozwiązanie. Rozkład momentu przekazywanego na obie osie to nadal 50/50, ale w zależności od sytuacji na drodze centralny mechanizm różnicowy ze sprzęgłem lepkościowym przekazuje moc do kół o większej przyczepności. Proste, pewne i - co nie mniej ważne - nieskażone elektroniką. Tyle teorii.

Ach, te bębny!

Nowego Forestera odbieramy z przebiegiem zaledwie 1600 km, co dla boxera Subaru akurat ma znaczenie. Przez pierwsze tysiące kilometrów należy dać szansę ułożenia się silnikowi. Gdy rozpoczynaliśmy przygodę z modelem '04, auto było porządnie już dotarte. Co ciekawe, potwierdziły się spostrzeżenia innych użytkowników, którzy meldowali o malejącym zużyciu oleju. Nasz egzemplarz wymagał dolewek do 40 000 km. Kolejny litr oleju przejeździł nietknięty w bagażniku aż do dziś.

Ruszam. Wow! Nie wiem, czy to kwestia zmian w samym silniku, czy elektronicznie sterowanej przepustnicy, ale nowy Forester rozpędza się żwawiej. Tak jakby zwolnić ręczny zaciągnięty na jeden ząbek. Co więcej, model '06 na czwórce bez trudu osiąga licznikowe 210 km/h (ma wtedy 7500 obr/min). Na piątce jest ciszej, ale nie szybciej, co nie zmienia faktu, że nowy Forester pozostawia starego w tyle. Wersja '04 nawet na Ultimate 98 nie dochodziła do 200 km/h. Ta jest ponadto zrywniejsza, choć ma ułatwione zadanie, bo osiąga setkę już na dwójce.

Czas na bezpośrednie porównanie. Ustawiamy auta obok siebie. Trzy, cztery, start! A na mecie - szok! Mimo że '06 jest szybszy na papierze, różnice w rzeczywistości są minimalne. Do połowy drugiego biegu samochody idą zderzak w zderzak. Dopiero od blisko 80 km/h nowy Forester o długość nadwozia wysuwa się na prowadzenie, co zawdzięcza bardziej wysokoobrotowej naturze silnika. Najprawdopodobniej po przejechaniu kolejnych kilku tysięcy kilometrów przewaga nowego nad starym będzie wyraźniejsza.

Hamulce to słaba strona obu aut. Już przy pierwszych pomiarach wersji '04 na jaw wyszły niedostatki układu - po trzecim, pełnym zatrzymaniu tarcze i klocki zaczynają mocno dymić. Podobnie jest w przypadku nowej wersji. Zamontowanie bębnów na tylnej osi uprościło konstrukcję i obniżyło koszty, ale podnosząc moc silnika, można było pomyśleć o czymś skuteczniejszym.

Celująco wypada za to sprawdzian przyczepności. Mimo wysokiego nadwozia środek ciężkości jest dość nisko. Samochód przechyla się w szybkich łukach, ale prowadzi się stabilnie. Zbyt agresywne wejście w zakręt kończy się łatwą do opanowania podsterownością. Wystarczy ująć gazu, by Forester zacieśnił skręt. Dalej można trzymać wciśnięty pedał, korygując jedynie tor jazdy drobnymi ruchami kierownicy. Całej akcji towarzyszy pojękiwanie opon o szosowo-terenowym bieżniku. Yokohamy Geolandar w rozmiarze 215/60R16 znoszą takie traktowanie zadziwiająco dobrze i zapewniają niezły kontakt z suchym podłożem. Samo zawieszenie to bodaj najlepsze rozwiązanie na polskie drogi - dość komfortowe i całkiem trwałe, jak dowiódł nasz wóz długodystansowy. Do tego dwudziestocentymetrowy prześwit i spory profil opony - czego więcej trzeba?

Wygląd to nie wszystko

Jednym z bardziej irytujących niedomagań starego Forestera jest oporna praca dźwigni zmiany biegów przy wybieraniu jedynki i wstecznego. A jak to jest w nowym? Uśmiecham się, słysząc znajomy chrobot. Przez niemal 30 000 km, które pokonaliśmy długodystansowym Subaru, zdążyłem się przyzwyczaić do ponownego wysprzęglenia i wybierania jedynki. A tu? Déja vu. Po kuracji odświeżającej skrzynka pracuje tylko trochę precyzyjniej i ma nieco krótsze drogi prowadzenia lewarka, ale to wciąż to samo, znane z poprzednika, urządzenie. Podobnie jak reduktor, który włącza się wajchą pomiędzy fotelami po uprzednim wciśnięciu sprzęgła, nawet w czasie jazdy, i którego można użyć podczas przyspieszeń, by wycisnąć z silnika, co się da.

Modernizacje Forestera nie wyeliminowały jeszcze jednej wady - szumu wiatru przy jeździe z większą prędkością. Bezramowe szyby nadal zaledwie przylegają do uszczelek. Chroni to co prawda przed wnikaniem do środka kropel deszczu, ale nie decybeli. W dodatku normalnej wielkości lusterka boczne poprzednika rozrosły się do rozmiarów XXL (i zyskały kierunkowskazy), co jeszcze potęguje zawirowania. Rzeczywiście poprawiają widoczność, ale jednocześnie nieco psują wygląd. No właśnie. Tu dochodzimy do najbardziej drażliwej dla subaromaniaków kwestii. Forum www.subaru.pl zawiera spektrum epitetów, jakimi obdarzany jest Forester po liftingu. Zaokrąglony i wygładzony przód, lampy z przezroczystymi kloszami z tyłu i klapa bez charakterystycznego napisu SUBARU nie wszystkim przypadają do gustu. Mnie też. Wolę agresywny image poprzednika. Niemniej Forester '06 to mimo wszystko lepszy samochód. A wygląd? W końcu Subaru nie kupuje się dla wyglądu...

Subaru Forester - kompendium

*dane producenta

Nasze pomiary

Gaz

Spora użyteczność i uniwersalność, bardzo pewnie pracujący układ napędu na cztery koła, zawieszenie tolerujące każdy rodzaj drogi, dobra widoczność, akceptowalne zużycie paliw

Hamulec

mało efektowne nadwozie, toporna w formie deska rozdzielcza, brak osiowej regulacji kierownicy, denerwujący brzęczyk niezapiętych pasów, tylko pięć biegów, brak ESP

Nasze noty (skala 0-8)

Niezawodny przyjaciel na długie lata, srogie zimy i dalekie eskapady. Komu nie zależy na wyglądzie będzie zachwycony jego wszechstronnością. Forester jest wystarczająco terenowy, by zjechać z utwardzonej drogi i wystarczająco asfaltowy, by nie drażnił topornością w codziennej eksploatacji. To jeden z najbardziej uniwersalnych samochodów, jakim jeździliśmy.

Konkurent

Mitsubishi Outlander 2.4 16V, 160 KM, 200 km/h, 100 tys. zł. Auto oparte na tej samej koncepcji z podobnie rozwiązanym układem napędowym. Nowocześniej wygląda, ma staranniej wykończone wnętrze, sztywniejsze zawieszenie i nieco mniej dynamiczne silniki

Więcej o:
Copyright © Agora SA