Subaru Forester 2.5XT

Nie dajcie się zwieść jego kształtom. Tym autem można odstawić dzieci do szkoły, przywieźć fotel od tapicera, a w międzyczasie popędzić parę GTI

Kwiecień, 2000 r. Funkcjonariusze rosyjskiej służby bezpieczeństwa (FSB) aresztują amerykańskiego biznesmena Edmonda Pope'a. Zarzut? Szpiegostwo. Cel misji zdradzają jego notatki i rysunki: Szkwał - najbardziej tajemnicza, a z pewnością najbardziej zdumiewająca torpeda świata.

Rok wcześniej na wystawie IDEX w Abu Dabi Rosjanie pokazują broń, która nie ma odpowiednika na Zachodzie. Niepozorny cylinder okazuje się prototypem zmodernizowanej wersji pocisku podwodnego o oszałamiających osiągach. Według różnych źródeł napędzany stałym paliwem rakietowym BA-111 Szkwał rozwija prędkość od 500 do ponad 720 km/h. Pod wodą! Jak to możliwe? Dzięki superkawitacji - zjawisku powstawania pęcherzyków wypełnionych parą i gazem. Zmniejszając opory cieczy, pozwalają torpedzie przecinać wodę z rekordową prędkością. Tak wielką, że - zdaniem ekspertów - nawet nieuzbrojona w głowicę bojową może zatopić okręt. Wystarczy trafić, a w zasadzie wycelować, bo ofiara właściwie nie ma czasu na unik.

Złudne niepodobieństwo

Przede mną coś niemal równie zadziwiającego. Konia z rzędem temu, kto patrząc na to auto, odgadnie jego osiągi. Czy pogromca GTI może wyglądać tak nieefektownie? Dość wysoki, dość kanciasty i dość... nudny. Lampy i grill jak sprzed 10 lat, felgi jak od spokojnego, rodzinnego sedana. Czarne klamki, lusterka i relingi. Mniej agresywny od Imprezy, mniej elegancki od Legacy. A jednak dla wielu to jest najlepsze Subaru. Zwłaszcza w tej wersji. Nawet jej oznaczenie nie zapowiada emocji: ot, Forester 2.5 XT. Sportowe akcenty? Brak. Dociekliwych zastanawiać może pokaźna końcówka wydechu (Prodrive) i wlot powietrza na masce. Choć ten ostatni - przez analogię do Toyoty RAV4 - może sugerować, że chodzi o diesla. Nic bardziej błędnego. Pod aluminiową maską kryje się aluminiowa benzynówka. Jeśli sądzicie, że jej parametry zdradzają jej możliwości - mylicie się. Cztery cylindry? Też coś! 210 KM? Żaden wyczyn. 320 Nm? Nic szczególnego. Dźwięk? Lepiej, a nawet całkiem dobrze. Jak to u boxera: soczysty, basowy, bulgotliwy. I równie donośny jak w Imprezie WRX. Właśnie, patrząc na oba auta trudno uwierzyć, jak wiele mają wspólnego. Z zewnątrz tylko identyczny rozstaw osi zdradza pokrewieństwo. Mając możliwość wyboru, pewnie wszyscy miłośnicy szybkości postawiliby na krótszą o 5 cm i niższą o 14,5 cm Imprezę. Wśród nich byłem i ja. Byłem, bo teraz już wiem, że Forester jest szybszy na polskich drogach.

Hej, co z wami?

Na co go stać, odkrywam już na pierwszych światłach. Wciskam elektroniczny gaz (drive by wire - po raz pierwszy w Subaru); auto, gniewnie bulgocząc, wyrywa jak z katapulty. Po krótkiej jedynce, długa dwójka. Wrzucając trójkę, mam już setkę na liczniku i komplet świateł w lusterku. Parę skrzyżowań dalej dochodzę do wniosku, że obok musiałoby chyba stanąć Porsche, by odebrać mi pierwszeństwo. Chociaż i ono mogłoby nie podołać - właśnie zaczyna prószyć. Trzy godziny później jest już całkiem biało. W tych warunkach stały napęd na cztery koła i opony Pirelli Snow Sport powiększają przepaść dzielącą Forestera od pospolitych przednionapędówek. Posłusznie przyspiesza, hamuje i skręca, za nic mając lód, śnieg i gołoledź.

A jakby tak... Postanawiam utrudnić mu zadanie i wyłączyć ESP. Ręka zawisa nad konsolą, wzrok skacze po guzikach. Na próżno. Tu nie ma ESP! Gdybym wiedział, nie poczynałbym sobie tak śmiało. Zwalniam i już wiem, skąd ten mój pośpiech. Dźwięk silnika - to on skłania do ciągłego wciskania gazu. Jest przyjemnie niski i łatwiej niż w Imprezie daje się zepchnąć na dalszy plan, ustępując miejsca muzyce dochodzącej z siedmiu głośników całkiem przyzwoitego systemu audio. Niespiesznie wracam do redakcji. Po drodze tankowanie: Forester ma tę przypadłość co Szkwał - stosunkowo mały zasięg. Jego rozochocony boxer kołysze nadwoziem na wolnych obrotach. Ja też czuję niedosyt: dziś nie mógł się wykazać. Jutro dam mu szansę.

Nie gorsze od Porsche

Nazajutrz wiatr wymiata śnieg i rozpędza chmury. Ostre słońce wdziera się do kabiny przez monstrualny szyberdach. Patrzę na pobłyskujący srebrem kokpit. Nawet moje zaspane oczy demaskują plastik. Cóż - kabina jest taka jak cała karoseria: solidna w wykonaniu, nieszczególna w formie. Najbardziej razi wielka jak telewizor obudowa ekranu komputera. Reszta i tak jest wyraźnie lepsza niż w poprzednim Foresterze (na rynku od 1998 r.). Przyciski udało się uporządkować, kierownicę zmniejszyć (a raczej pożyczyć od Legacy spec. B), a zegarom nadać też wizualny walor. Fotele są dobrze wyprofilowane, a ich wewnętrzne boczki kryją składane - i być może dlatego tak wąskie - podłokietniki. Z tyłu składana kanapa i pokaźny, choć nieco mniejszy niż np. w Hondzie CR-V bagażnik. Zapewniające świetną widoczność cienkie słupki dachowe nasuwają obawy o wyniki prób zderzeniowych, ale to kolejna "zmyłka" Forestera: wszystkie testy potwierdzają wysoki poziom bezpieczeństwa. To ważne w aucie, które ma spory prześwit i maksymalną prędkość ograniczoną do... 230 km/h (licznik wskazuje wówczas 238 km/h).

Nie wiedzieć kiedy dojeżdżam do celu: rozległe, pokryte darnią lotnisko 150 km od Warszawy. Proszę obsługę o pół godziny i wyrozumiałość. Mam zgodę. Kołuję więc na pas startowy. Cóż za widok: czysto aż po horyzont. I żadnego fotoradaru, najwyżej zwykły radar. Wciskam gaz. Auto rozpędza się równie chętnie, jak na asfalcie. Tylko trzęsie trochę bardziej. To jednak nie pole golfowe. W dodatku łapie boczny wiatr. Chwilę się waham, ale przy 150 km/h wszystko się uspokaja - Forester jakby płynął nad ziemią. Jego zawieszenia o dużym skoku "połyka" nawet większe nierówności. Wyobrażam sobie, co przeżywają amortyzatory. Nie odpuszczam i po chwili mam na liczniku... 200? Niewiarygodne! W tych warunkach inne auta jechałyby wszędzie, tylko nie tam, gdzie chcę. Ale nie Forester. Pędzi niczym torpeda, która namierzyła cel. Wiem już, jak to robi Szkwał, ale nadal nie pojmuję, jakim cudem to czterocylindrowe, kanciaste i wysokie auto tak dobrze radzi sobie z oporami toczenia i powietrza?

Łatwiej sprawdzić, jak Forester wypada w terenie. Zwłaszcza że nieopodal kolega spoczął na 15 ha. Dosiada się i razem jedziemy po wykrotach. Szybko przekonuję się, że tylny zwis mógłby być nieco krótszy. Ale też poznaję zalety krótkiej jedynki i hill-holdera, który zapobiega cofaniu się ze stromizm przy ruszaniu. Rozprawiwszy się z wszystkimi pagórkami w okolicy, żegnam znajomego, który w ciągu godziny niemal zadurzył się w aucie widzianym po raz pierwszy w życiu. Czas uciekać.

Po trzech godzinach - zmiana scenografii. Gładki i suchy na szczęście asfalt pozwoli zweryfikować sensacyjnie brzmiące pogłoski na temat przyspieszenia "Imprezo-Forestera". Podczepiamy aparaturę, jedziemy i... Niemożliwe. Powtarzamy próbę. Jeszcze raz i jeszcze. Średnia? 5,98 sekundy. Na zimówkach!

W tej sytuacji postanawiamy zrobić coś jeszcze: zmierzyć go na ćwierć mili. Dwie próby, niemal identyczny wynik - 13,9 s. Tyle samo, ile trzykrotnie droższe Porsche Cayenne Turbo, co chyba wystarczy za komentarz.

Patrzę na zegarek - późno. Najtrudniejszą próbę musimy odłożyć do jutra.

Siła uzależnienia

W styczniu jak w garncu, bo za oknem znowu biało. Najwyraźniej Sołtysik dopadł w Laponii Mikołaja i powiedział mu, co sądzi o zimie bez śniegu. Na szczęście nie napadało go tyle, by odwołać umówiony na dziś slalom. I jak? Chmurna twarz Wojtka Cołoszyńskiego wypogadza się z każdym przejazdem. Po pierwszym twierdzi, że "całkiem, całkiem". Po drugim, że "całkiem dobrze". Po trzecim - "bardzo dobrze". A więc zapewnienia producenta, jakoby leżący silnik pozwalał obniżyć środek ciężkości (podobno Forester ma w tym względzie 5-7-centymetrową przewagę nad konkurencją), to nie czcze przechwałki.

Wizytę na Bemowie kończymy wnioskiem, że to auto czuję się w zakrętach dużo lepiej niż większość SUV-ów. Wnioskiem, okazuje się, nazbyt ostrożnym. Wieczorem docieram do testu przeprowadzonego przez kanadyjskich dziennikarzy: zebrali 30 SUV-ów i zmierzyli im czas w slalomie. Wygrał Imprezo-Forester, śmigając między pachołkami z szybkością o siedem kilometrów większą niż następne z kolei auto.

Teraz nie dziwi mnie, że to kanciaste Subaru upodobały sobie przeróżne organizacje, czyniąc z niego swój oficjalny pojazd. Oto niektóre: American Canoe Association, Gary Fisher Bicycle Components, Professional Ski Instructors of America, Tread Lightly!, oraz Caravan Club's Towcar, który w dodatku przyznał mu tytuł Car of the Year 2004.

Nie dziwi mnie, że w naszej redakcji rośnie grono osób "trafionych Foresterem", które z chwilą nabycia tego auta straciły zainteresowanie wszelkimi innymi.

Nie dziwi mnie nawet przypadek, że ktoś kupuje dwa egzemplarze - dla siebie i żony, bo i z takim się spotkałem.

Cóż, w zasadzie Fuji Heavy Industries mogłoby na tym poprzestać, ale... już ma groźniejszą broń. STi. Te trzy literki tłumaczą, co jest źródłem jej siły. Nie silnik rakietowy na paliwo stałe, ale prawie: 265-konny boxer. Też od Imprezy, ale WRX STi. Do tego sześciobiegowa skrzynia, 18-calowe koła, czterotłoczkowe hamulce Brembo, nieco usztywnione i obniżone zawieszenie, bardziej bezpośredni układ kierowniczy, kubełkowe siedzenia, tapicerka z czerwoną stebnówką, itp.

Mam nadzieję, że nie sprowadzą tego do Polski. Boję się, że nie zdążę zrobić uniku i skończę jako "trafiony Foresterem", a chciałbym jeszcze popracować w tej branży...

[ZDANIEM MISTRZA]

Wojtek Cołoszyński

Nie przypuszczałem, że tak wysoko zawieszone auto może tak pewnie i szybko pokonywać slalom. Na kręgu też świetnie sobie radzi, choć nie ma ESP. Układ napędowy, kierowniczy i hamulcowy nie dają żadnych powodów do narzekań. Biegi dobrze dobrane, silnik bez turbodziury. Pozycja za kierownicą poprawna, niezła widoczność.

Jak wiele aut z napędem 4x4 jest lekko podsterowne, co ucieszy osoby lubiące spokojną jazdę. Amatorzy mocniejszych wrażeń mogą jednym ruchem prawej stopy zamienić podsterowność w nadsterowność - mocy tu nie brakuje. Prowadzi się łatwo, jest posłuszne i przewidywalne. Mimo to rezygnacja z układu kontroli trakcji - chyba zbyt pochopna.

[ZDANIEM WŁAŚCICIELA]

Wojciech Fusek

Nabożnego stosunku do aut nie potrafili nauczyć mnie ani mój szwagier - świetny pilot rajdowy, ani przyjaciel - popularny dziennikarzy telewizyjny, motoryzacyjny świr. Maluch, Toyota Corolla, Punto, czy Almera - wszystkie traktowałem bezdusznie zapominając o sprawdzaniu oleju, myciu, dokręceniu śrubki, czy stiuningowaniu czegokolwiek.

Wszystko zmieniło się, gdy kupiłem Forestera. Głównie z powodu nart, które - prócz żony - kocham nad życie. To z ich powodu myślałem o aucie szybkim, z napędem 4x4, które rano dowiezie do Szczyrku i wieczora odtransportuje do Warszawy. Aucie, które da gwarancję, że niezależnie od ilości śniegu na autostradzie dotrę w Dolomity.

Markę wytropiła żona. A ja szybko zaakceptowałem jego oryginalną brzydotę oraz osiągi. Potem było już tylko lepiej, z każdym kilometrem przekonywałem się, że trafiłem w dziesiątkę. Gdy poznałem wszystkie jego zalety: przyśpieszenie, przyczepność, zwrotność, dzielność, ascetyczne wnętrze bez zbędnych bajerów, bajeranckie bezramowe drzwi i dość niską awaryjność (nigdy nie odmówił posłuszeństwa, a wszelkie awarie sygnalizował na tyle wcześnie, że zawsze zdążyłem dojechać, wrócić i oddać do naprawy) wtedy zaakceptowałem i wady. Pominę milczeniem koszty eksploatacji - lej w baku, gdy się naciśnie na pedał gazu i drogie przeglądy co 12,5 tys. km - bo za przyjemności zawsze się płaci. Jest jednak kilka denerwujących szczegółów, których niestety w nowszych modelach nie wyeliminowano, za to dołożono kolejne.

Przy dynamiczniejszej jeździe trzeba odwiedzać stację co 400 km, bo bak jest malutki (ok.58-60 l). W Polsce tankować można tylko na markowych stacjach, bo sonda lambda nie wytrzymuje chrzczonego świństwa - udowodniła mi to już dwa razy. W nocy drażnią słabe dość światła mijania. W długie podróże nie warto wybierać się w więcej niż trzy, maksymalnie cztery szczupłe osoby (mówię o wyprawie narciarskiej), bo wycieczka nie będzie komfortowa. W nowszych modelach automatyczna klimatyzacja rządzi się własnym życiem i ja nie umiem jej opanować.

Gdy jednak już ruszysz zapominasz o minusach mijając kolejne auta, które w każdy zakręt wchodzą kilkadziesiąt kilometrów wolniej a ze świateł ruszają długo po tobie. Gdy spadnie śnieg, który zawsze zaskakuje drogowców, czujesz się jak król niezależny od łaski i niełaski pługów i solarek.

Latem ten wóz jest dla mnie zbytkiem luksusu. Zimną - staje się nieocenioną koniecznością. Cierpiąc nieustannie na brak czasu, dzięki mojemu "Foresiowi" mogę choć na kilka godzin w miesiącu oderwać się od pracy, pojeździć na nartach i wrócić niezmęczony.

Dlatego po czterech latach jazdy zamiast szukać czegoś nowego kupiłem kolejny model Subaraka. Długo zastanawiałem się nad 2,5 l turbo. Pozostałem jednak przy skromnym dwulitrowcu ..... turbo.

[KOMPENDIUM]

Producent: Fuji Heavy Industries, Tokyo, Japan

*dane fabryczne

Wyposażenie

Niemal kompletne: skórzana tapicerka, podgrzewane fotele, automatyczna klimatyzacja, samopoziomowanie nadwozia, tempomat, hill-holder, elektryczny szyberdach, a nawet nawigacja - wszystko to w standardzie. Brak tylko ksenonów.

Czas oczekiwania

Trzy miesiące od złożenia zamówienia

Crash test

W próbach zderzeniowych Insurance Institute for Highway Safety (zderzenie czołowe przy szybkości 40 mil/h i boczne - 30 mil/h) Forester wypadł zdecydowanie najlepiej spośród wszystkich małych SUV-ów

W testach Australian New Car Assessment Program (ANCAP) zdobył najwyższe noty w histrorii spośród wszystkich aut z napędem 4x4

NASZE POMIARY

GAZ

Osiągi godne najlepszych GTi, spora użyteczność i uniwersalność (łączy zalety kompaktu, kombi i SUV-a), doskonałe zachowanie na każdej drodze, świetne zawieszenie, pewność prowadzenia i komfort resorowania lepsza niż w niejednym kompakcie, rasowe brzmienie silnika, brak turbodziury, bogate wyposażenie, wysoka precyzja wykonania, bezramowe okna, doskonała widoczność zza kierownicy, nieźle brzmiące i wygodne w obsłudze audio, wysokie noty w testach zderzeniowych

HAMULEC

Mało efektowne nadwozie, znaczne spalanie, nieco zbyt mały bak, toporna w formie deska rozdzielcza, brak osiowej regulacji kierownicy, wielofunkcyjne manetki, maska podparta prętem, natarczywy brzęczyk niezapiętych pasów, tylko pięć biegów (cztery w skrzyni automatycznej)

KONKURENT

Mitsubishi Outlander Turbo - auto oparte na tym samym koncepcie: silnik i płyta od wersji bazowej rajdówki + zawieszenie od SUV-a + nadwozie typu kombi. Napęd od Lancera Evolution VIII (2.0, 4 cylindry, DOHC, turbo, intercooler) przytęperowano do 202 koni i 303 niutonometrów, przez co Outlander jest nieco wolniejszy (220 km/h) i mniej zrywny (7,7 s. do setki) od Forestera.

Choć dyskusyjna, stylistyka tego crossovera sprawia wrażenie nowocześniejszej. Zwłaszcza po niedawnej modyfikacji

NASZE NOTY

OCENA KOŃCOWA

Forester na czerwonym polu! Przyznajemy uczciwie: nie docenialiśmy go. Daliśmy się zwieść nazwie sądząc, ze to auto adresowane głównie do leśników, traperów i tym podobnych służb. Poczciwy koń pociągowy, któremu nie w głowie harce i gonitwy. A tymczasem... Wprost niewiarygodne, jak ten Forester potrafi jeździć! Dzięki doskonale zestrojonemu zawieszeniu, napędowi na wszystkie koła i sporemu prześwitowi nie straszna mu żadna droga i wiele bezdroży. Jest zwinny jak kompakt, pojemny jak kombi, silny jak terenówka i szybki jak sportowe coupe. Najbardziej uniwersalny pojazd, jaki dotąd testowaliśmy. Japoński Unimog. Jeżdżący przerost treści nad formą. Silny, solidny i pewny. Niezawodny przyjaciel na długie lata, srogie zimy i dalekie eskapady. Kto się pogodzi z jego wyglądem będzie zachwycony całą resztą.

CO PISZĄ INNI?

Magazyn "Car" przyznał mu 4,5 na pięć możliwych gwiazdek, a "Top Gear" - tytuł najlepszego kompaktowego SUV-a 2004 r.

Więcej o:
Copyright © Agora SA