BMW X5 4,4i

Kolejne igrzyska olimpijskie już za trzy tygodnie! ?Wysokie Obroty? towarzyszyły znanemu, niemieckiemu pięcioboiście na zgrupowaniu w Polsce. Mowa o BMW X5. Ponoć to doskonała, wielozadaniowa maszyna do wygrywania licznych pojedynków. Przez kilka dni podglądaliśmy jego umiejętności. Oto relacja naszego reportera

BMW X5 rozpoczął karierę w 1999 roku jako SAV - Sport Activity Vehicle. Jest więc już dojrzałym zawodnikiem, ale mimo upływu lat wciąż pozostaje w ścisłej czołówce. Ostatnia przeprowadzona jesienią kuracja hormonalna dodała mu nowych sił. Przede wszystkim zadbano o serce. Po udanej transplantacji pod maską bije teraz osiem cylindrów, pompujących przez system inteligentnego napędu wszystkich kół xDrive, aż 320 KM. Zmiany odbiły się też na wyglądzie. Pięcioboiście przybyło muskułów na całym jego metalowym ciele, a dolna szczęka stała się jeszcze wydatniejsza. W ramach operacji plastycznej zafundowano mu drobny lifting oczu, upodabniający go do pozostałych reprezentantów z klubu BMW. Swoją wizytę w redakcji "Obrotów" rozpoczął od tradycyjnego ważenia. 2165 kg? Toż to zwalisty sumita, a nie smukły sportsmen. Drugie zaskoczenie to rozkład mas. 50 proc. z przodu i 50 z tyłu. Idealnie! Jeszcze tylko porządny posiłek regeneracyjny (93 litry Pb98) i można rozpocząć trening.

Jazda konna

A właściwie - skoki przez przeszkody. To pierwsza konkurencja. W tym przypadku przeszkodami są sznury samochodów na stołecznych ulicach. Mimo swoich gabarytów i masy, X5 sprawnie przeskakuje z pasa na pas. Atutem jest świetna widoczność, niczym z bocianiego gniazda. Przeciwnicy czują respekt. Mocny silnik pozwala sięgnąć każdej luki między autami. Jeszcze tylko dwa szybkie ruchy i niczym konik szachowy dopada świateł. Zajął pole position. Nieźle, jak na rozgrzewkę! Korzystając z przerwy, rozglądam się po wnętrzu. Poza kierownicą i dźwignią zmiany biegów nic się nie zmieniło. Zestaw wskaźników znany między innymi z poprzedniej "siódemki". Tamże spotykany duży wyświetlacz nawigacji z licznymi przyciskami. Żadnych eksperymentów i udziwnień. Tak trzymać! Jedynie skórzane siedzenia mogłyby być nieco głębsze. Jeśli kiedykolwiek będziecie zamawiać X5, to polecam sportowe kubełki. I postarajcie się, żeby guzik zwalniający blokadę hamulca ręcznego nie był wykonany z tandetnego plastiku. Na sygnalizatorze już pomarańczowe. Prawa stopa spina ostrogę i... chwila zawahania. Potężne koła jakby przykleiły się do asfaltu. Po ułamku sekundy kolos rusza pełną parą i osiąga przepisową pięćdziesiątkę w czasie krótszym niż jesteś w stanie wyrecytować numer swojej komórki. Zdejmuję nogę z pedału gazu, a silnik pozostaje na obrotach, pomagając w wytraceniu prędkości. Za to właśnie lubię najnowsze automaty BMW. Przewidują każdy zamiar kierowcy i dają się sterować drobnymi ruchami stopy. Potrzebujesz redukcji o jeden bieg - muskasz gaz. Dużego przyspieszenia - wbijasz kopyto w podłogę. Najbardziej jednak imponuje hamowanie silnikiem przy zatrzymywaniu. Nawet przy zjeździe z górki, skrzynia stara się utrzymać prędkość bez konieczności wciskania hamulca. Przełączanie kolejnych sześciu przełożeń odbywa się przy tym bardzo płynnie i szybko. Z takim pomocnikiem przebijanie się przez miejską dżunglę to żaden problem. Pora przejść jednak do kolejnej dyscypliny, którą jest

Szermierka

wymagająca porażającej precyzji. Na tym polu X5 nie czuje się najlepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o precyzję prowadzenia. Już przy powolnych manewrach doskwiera brak aktywnego układu kierowniczego. Kto go raz popróbował, zawsze będzie wspominał zmienne przełożenie, które przy małych prędkościach wymaga niespełna jednego obrotu kierownicą, by wjechać w poprzeczną uliczkę. Na szczęście na liście wyposażenia dodatkowego jest wspomaganie typu servotronic. Im mniejsza prędkość, tym mocniejsze wspomaganie i nawet wątłe kobiety poradzą sobie z parkowaniem. Powyżej 100 km/h masz wrażenie, że tracisz idealną łączność z kołami. Tak, jakby drążek kierowniczy zrobiono z twardej gumy, która najpierw okręca się wokół własnej osi, a dopiero potem powoduje ruch kół. Przyczyn może być kilka: od bardzo grubego wieńca kierownicy, po szerokie, nieco baloniaste opony i duża masę. Zresztą brak odpowiedniego "czucia kierownicy" to wspólny problem dla zawodników tej kategorii, a i tak X5 nie wypada na tym tle źle.

Bez zarzutu spisuje się za to układ hamulcowy, który w obliczu takiej masy mógłby dostawać zadyszki. Nic podobnego. Już lekkie naciśnięcie hamulca przekłada się na znaczne spowolnienie tempa jazdy. A droga hamowania? Po 10 próbach - niezmienne 38 metrów. To robi wrażenie. Niestety, tu i ówdzie pojawia się

Pływanie.

Głównie w zakrętach. To niezbyt przyjemna dyscyplina, gdy na liczniku grubo ponad setka, a na wprost brzozowy zagajnik. Najpierw czuć rosnący opór na kierownicy, a następnie pracę poddającego się ogumienia. No tak, francuskie. 255/55/18. To wcale niewysoki profil. Wręcz nawet niski. A jednak podczas dynamicznej jazdy po łukach X5 nie czuje się jak ryba w wodzie. Raczej jak wieloryb, któremu grozi wyrzucenie na plażę. Tyle że BMW ma jeszcze elektroniczne "koło ratunkowe". DSC (odpowiednik ESP) dba o to, by wszystkie cztery opony mocno trzymały się nawierzchni. Pomaga mu w tym system xDrive, który za pomocą wielopłytkowego sprzęgła rozdziela moment obrotowy między przednią a tylną oś. Dzieje się to błyskawicznie. Powiedzmy, że od wciśnięcia pedału gazu do reakcji silnika upływają 0,2 sekundy. System xDrive zmienia proporcje napędu w czasie o połowę krótszym. To wystarczy, by wtrącić się i naprawić błąd kierowcy nim wezwany zostanie ratownik z literami DSC na pomarańczowej koszulce. Tego ostatniego można zresztą odesłać, wciskając odpowiedni guzik na desce, a mimo to xDrive pozostaje aktywny. Tak można poruszać się np. po zaśnieżonych drogach, gdzie ingerencja ESP nie jest do końca potrzebna, a napędu na wszystkie koła - jak najbardziej. BMW X5 ma jeszcze jeden bajer. To HDC (Hill Descend Control). Układ pozwala na bezpieczne zjechanie ze stromizny. Wystarczy wdusić odpowiedni guzik i powoli rozpocząć staczanie. Elektronika dba wówczas o odpowiednio niskie obroty silnika i przyhamowuje poszczególne koła, jeśli to konieczne. Powiecie - proteza? Ale przecież tego samochodu nikt nie kupuje, by wrzucać go na głęboką wodę. Setki, ba, tysiące osób kupują go dla prestiżu. Wyglądu i dźwięku. To kolejna konkurencja.

Strzelanie z pistoletu

Dokładnie z dwóch dubeltówek. Pod wyrzeźbioną maską X5 skrywa Międzynarodowy Silnik Roku 2002. To 4,4-litrowe V8, której walory doceniło czterdziestu dziennikarzy z 18 krajów świata. Zadebiutowała w nowej siódemce, by teraz po małej diecie (minus 13 koni i 10 niutonometrów) trafiła do X5. Zaglądając pod maskę, miałem wrażenie, że silnik leży pod samochodem. Nie dość, że umieszczono go bardzo nisko, to zajmuje niewiele miejsca. A jak wygląda! Jak marmurowy posąg. I to brzmienie! Dwie podwójne końcówki wydechowe niczym lufy ostrej broni, wyrzucają z siebie pociski pełne grzmiących dźwięków. Na każdym skrzyżowaniu masz ochotę zafundować sobie i wszystkim dookoła mocną przegazówkę, która niepokojąco kołysze karoserią. Nic dziwnego, że nawet przy spokojnej jeździe trudno zmieścić się w obiecywanych przez producenta 13 litrach na setkę. Jeśli chcesz posłuchać dudniącego V8 - przygotuj się na 15 litrów. A jeśli jeszcze zapragniesz sprawdzić, czy faktycznie startuje w siedem do setki, pożegnaj się z dwudziestoma litrami. W takich momentach żałuję, że nie mieszkam w USA. Tam tankowanie nawet tak przepastnego baku co kilka dni nie robi na nikim wrażenia. W ciągu mojego krótkiego spotkania z X5 zdążyłem szybko odkryć granice debetu na koncie. Trochę łyso mi było, gdy ruszaliśmy, by sprawdzić BMW w ostatniej dyscyplinie pięcioboju.

Bieg przełajowy

Gdy samochód stanął pod redakcją, pojawił się pomysł na sesję. "Utarzajmy go w błocie!", krzyknął fotoedytor. "Po moim trupie" - burknąłem. Wcale nie miałem ochoty sprawdzać własności terenowych X5. Poza tym nie chciało mi się szukać dostatecznie grząskiego terenu. Oczami wyobraźni widziałem już porysowany lakier i pourywane plastiki. Do tego perspektywa szukania traktora, lub solidnej terenówki do wyciągnięcia dwóch ton z błota, nie napawała mnie optymizmem. W zamian pojechaliśmy zagrać w golfa. Do Rajszewa, bodaj najbardziej ekskluzywnego miejsca w kraju. Droga dojazdowa okazała się doskonała do sprawdzenia własności przełajowych BMW. Na nierównej szutrówce zawodnik z plecakiem pełnym sprzętu fotograficznego spisał się na medal. Gdy dojeżdżaliśmy do celu, zastanawiałem się, jak wiele podobnych aut ujrzę na parkingu. Bingo! Jedno Porsche Cayenne upolowane. Ten wynik może nie powalił na kolana, ale wpadliśmy na rundkę po dołkach tuż po południu. Ruch był raczej marny. Pewnie dzięki temu udało się uniknąć wgnieceń na karoserii od nisko przelatujących piłeczek. Kusiło mnie trochę, żeby wykręcić kilka piruetów na soczystej trawie. To jednak nie przystoi poważnemu sportowcowi. Do powolnego przejazdu dziurawą drogą wzdłuż pola golfowego uniosłem pneumatyczne zawieszenie. X5 podwinął nogawki i zaczął stąpać o 4 centymetry wyżej. Do wyładowania ciężkich pakunków może też przykucnąć. Jeden ruch palcem i już wisi o 2 centymetry niżej. W załadunku i wyładunku pomaga też dzielona tylna klapa. Jej górna część odchyla się tradycyjnie do góry. Dolna natomiast otwiera się jak w pikapie. Dzięki temu ciężkie przedmioty możemy położyć na dolnej klapie i wsunąć je do środka. Nie ma też problemu z przewozem długich bagaży. Górna część może pozostać otwarta. Jeszcze kilka pozowanych ujęć i wracamy. W drodze powrotnej pozwoliłem sobie ciąć szutrówką dwa razy szybciej. Z satysfakcją oglądałem w wielkich jak łopaty lusterkach wstecznych tumany kurzu przesłaniające horyzont. Taka dziecinna rozrywka.

Wizyta znanego niemieckiego sportowca w naszej redakcji dobiegła końca. X5 wrócił ze zgrupowania bez kontuzji. Testy odpornościowe wykazały, że dobrze został przygotowany do nadchodzących zmagań. Pewnie stąpa po ziemi, choć czasami zdarza mu się lekko zachwiać. Nie ma problemów z życiem wewnętrznym. Jest dobrym sprinterem, ale i hamuje nie gorzej niż skoczek w dal. W wyglądzie nic mu nie brakuje, a i brzmienie ma niczego sobie. Gdyby tylko jego utrzymanie było tańsze. Korzystając z naszej gościnności, spustoszył nieco redakcyjny budżet, ale zostawił miłe wspomnienia. Wygląda na to, że skutecznie powalczy o dobre miejsca w rankingach jeszcze przez kilka lat.

GAZ:

Stały napęd na cztery koła, mocny silnik V8 z charakterem, świetna skrzynia biegów, skuteczne hamulce, wygodna pozycja za kierownicą, wysoka jakość wykonania, cisza na pokładzie, prebanglowska stylizacja karoserii i wnętrza, od niedawna używany przez BOR, rasowe brzmienie silnika, słowem kawał solidnej maszyny!

HAMULEC:

Nieprecyzyjny "gumowy" układ kierowniczy, zbyt gruby wieniec kierownicy, duża masa wpływa na zachowanie w zakrętach, skórzane siedzenia o niedostatecznym trzymaniu bocznym, wysoka cena

Zdaniem mistrza

Zmieniona w czasie liftingu kierownica ma zbyt grube koło! Trzeba mieć dłonie jak bochenki, żeby je dobrze chwycić. Poza tym sam układ kierowniczy nie daje dobrego wyczucia. Oprócz tego nie mam więcej negatywnych uwag. Jak na te rozmiary i masę samochód prowadzi się dość dobrze. Takie "napompowane" kombi. Nawet po wyłączeniu systemu DSC aktywny napęd xDrive pozwala kontrolować X5 w poślizgu.

Konkurenci

Mercedes ML 500 292KM, 222 km/h, od 350 000 zł

Trudno o bardziej porównywalnego konkurenta w tej klasie. Mercedes także produkowany jest w USA, również ma napęd 4x4 (o stałym rozdziale momentu) i można go kupić z mocnym V8. ML jest jednak o dwa lata starszy i swój lifting przeszedł już jakiś czas temu. To oznacza, że niebawem możemy spodziewać się następcy, a wówczas w klasie SUV (lub SAV, jak woli BMW) może być znów ciekawie!

Range Rover 4,4 SE, 286KM, 208 km/h, od 86 500 Euro

Jego Królewska Mość Range Rover to jeden z najbardziej ekskluzywnych (i najdroższych) pojazdów w klasie. Jest też jednym z lepiej wyposażonych i przygotowanych do ciężkiego terenu. Niezależne pneumatyczne zawieszenie, wyrafinowany układ napędu 4x4 i mocny silnik z... BMW (V8 poprzedniej generacji) stawiają go w czołówce, także jeśli idzie o komfort jazdy. No i ten styl. Very British!

VW Touareg 4,2 V8, 310 KM, 218 km/h, od 345 000 zł

W ramach zapełniania nisz VW postanowił namieszać w klasie SUV. Trzeba przyznać, że nie jest to "samochód dla ludu". Raczej dla wybranych, którzy mają odpowiednią kasę. Ale ci chętniej sięgają po marki prestiżowe, które wcale nie są droższe (ani zdecydowanie lepsze). Jako jedyny w segmencie Touareg dostępny jest z monstrualnym dieslem V10 o mocy 313 km. Wiele ciężarówek wpada przy nim w kompleksy!

Mniej/Więcej

BMW X5 swoimi wymiarami (zwłaszcza wysokością) tuż po Touaregu najbardziej zbliżone jest do kombi. Okazuje się przy tym najmniej pakowne.

EuroNCAP Wyniki testu zderzeniowego - 5 gwiazdek

Ocena końcowa

Spośród wszystkich samochodów SUV, którymi jeździliśmy do tej pory, X5 najlepiej czuje się na utwardzonej drodze. Pozwala poruszać się po niej bardzo wygodnie i szybko. Jego amerykańskie pochodzenie nie daje powodów do zmartwień (jakość wykonania), ale podnosi i tak niemałą cenę (cło). Mocne plusy to silnik, skrzynia biegów i hamulce. Najbardziej zaskakuje jednak porównanie cenowe do nowego BMW 545i Touring. X5 4,4i jest od niego... tańsze o kilka tysięcy złotych! I to pomimo inteligentnego napędu na cztery koła, który zawsze czuwa nad odpowiednim rozkładem momentu między osiami. No i jeszcze ten wygląd! Jedno z ostatnich BMW bez stylistycznych udziwnień.

Więcej o:
Copyright © Agora SA