Citroën C4 Picasso vs. Opel Zafira

Francuzi mają więcej wdzięku i wyobraźni, ale kuleją z techniką; Niemcy są do bólu poprawni, ale brak im odrobiny fantazji. Czy tak samo wypadnie porównanie popularnych minivanów Citroëna i Opla?

Drzewa i latarnie szybko przelatują nad głową, w górze rozpościera się niebo - żeby dostrzec lecące ptaki, nie trzeba się nawet wychylać. W nowym C4 Picasso przednia szyba kończy się hen, daleko za głową kierowcy. Dobrze, że w każdej chwili szybę można zasłonić, inaczej człowiek czułby się jak manekin na wystawie. O podobne wrażenia trudno w konkurencyjnym Oplu Zafirze. Oba auta to 7-osobowe vany, ale różni je niemal wszystko. Opel to proste, przejrzyste wnętrze i kanciaste nadwozie. Solidny montaż i materiały. Kłopot w tym, że z Oplem jest jak ze szwajcarskim miasteczkiem - ład i porządek, aż nudno. Citroën z kolei tryska pomysłami. Na ulicy wygląda niczym jeżdżące Centrum Pompidou.

Nie zmienia to jednak tego, że samotna jazda minivanem to jak rzucanie piłką do kosza w pustej sali gimnastycznej. W kosza co prawda grałem dość dawno, za to siedzę właśnie w C4 Picasso. Nagle telefon. - Cześć! Mam dobrą wiadomość - znów zostaniesz wujkiem! Wykrztusiłem z siebie gratulacje, po nich pytanie: - To co? Musicie teraz zmienić samochód?

Dla siedmiolatka

Nie było kłopotu, gdy pojawiła się Malwina. Wtedy rodzinie 2+1 wystarczył mały kompakt: fotelik na tylne siedzenie, a wózek do kufra. Jednak przy Klaudynie trzeba było się przesiąść do większego sedana albo jakiegoś kombi. 2+2? Nie licząc BMW serii 1 - wszystkie takie auta są dwudrzwiowe, a to oznacza gimnastykę z fotelikiem. Gdy na świat przyszła Marysia, od razu podpowiedziałem znajomym kupno minivana, zdając sobie sprawę, że w rodzinie powinien być już dawno - trójka dzieci na tylnym siedzeniu to i tak ścisk i niewygody. Ale co teraz? Z czwórką (tak, tak!) maluchów to już nie przelewki. A skoro właśnie jadę minivanem...

To mógł być śmieszny widok: samotny facet stanął 7-osobowym autem na parkingu i po kolei sprawdza, jak siedzi się na każdym fotelu. Najpierw miejsce kierowcy, później siedzenia drugiego rzędu, na koniec dwa małe fotele z tyłu. Dla dwumetrowego osobnika trochę za ciasno, ale siedmioletnie dziecko zmieści się tu bez kłopotów.

Kanapa czy fotel?

Na rynku sporo jest samochodów z trzema rzędami siedzeń. Najnowszy z nich, Citroën, skierowany jest do klientów, których nie uwiodła Xsara Picasso. Wnętrze C4 (zbudowanego na zupełnie nowej płycie podłogowej) jest wygodne i obszerne, materiały dobrej jakości, fotele rodem z samolotu Mirage - szerokie, z dobrym trzymaniem bocznym i gigantycznymi zagłówkami. Z tyłu jest podobnie: trzy oddzielne fotele można swobodnie regulować, przesuwać i składać - wystarczy jedną ręką pociągnąć dźwignię.

Przed kilku laty to Opel chwalił się najprostszym systemem składania siedzeń. Dziś jednak warto pomyśleć o zmianach: minusem rozwiązania niemieckiego producenta jest tradycyjna kanapa (dzielona 2/3) w drugim rzędzie. Można ją co prawda przesuwać, ale tylko w całości. Oparcia dają się złożyć, jednak siedzisko pozostaje na miejscu - składając jedną część kanapy, nie sposób uzyskać płaskiej podłogi. Gdy powędrowałem na fotele trzeciego rzędu, przekonałem się jednak, że rozwiązanie Opla nie jest pozbawione zalet. W Citroënie punkty mocowania foteli zabierają część przestrzeni na stopy - tej w Oplu jest znacznie więcej.

Nie da się tego samego powiedzieć o bagażniku. Kufer Zafiry jest mniejszy o 34 litry - przy całkowitej pojemności 208 litrów (w C4) to dość sporo. Ale po złożeniu trzeciego rzędu siedzeń to Opel staje się bardziej pakowny (o 69 litrów). Nie na długo: wystarczy złożyć kolejny rząd siedzeń, by Citroën odzyskał przewagę - większy o 131 litrów plus płaska podłoga.

Miejsce na wszystko

Za kierownicą obu aut kierowca ma sporo miejsca. Pozycja wygodna, sprzyja długiemu podróżowaniu. Irytować może jedynie krótki i wąski podłokietnik.

Na tym podobieństwa się jednak kończą. Zresztą jak porównać proste, tradycyjne niemieckie wnętrze z francuską finezją? W Citroënie znajdziemy centralny licznik elektroniczny z wyświetlaczami ciekłokrystalicznymi, regulację klimatyzacji tuż przy lewych drzwiach i kierownicę, w której obraca się tylko wieniec (rozwiązanie znane z modelu C4). Przyznaję, że do obsługi Citroëna trzeba się przyzwyczaić. Jednak po lekturze instrukcji obsługi (ukrytej w schowku pod fotelem) można z francuskich wynalazków czerpać wiele radości.

W Oplu jest mniej ciekawie, nie wątpię jednak, że proste przełączniki, tradycyjne zegary i przyciski w konsoli środkowej znajdą spore grono zwolenników. Są tacy nawet w "Obrotach". Wyraźnie jednak brakuje miejsca na podręczne szpargały, nie licząc niewygodnych schowków gigantów pod sufitem. Tymczasem w C4 jest mnóstwo miejsca na mapy, telefony, okulary, puszki z napojami, zestaw żarówek, kamizelkę odblaskową, a nawet skrobaczkę i miotełkę do śniegu. Do gustu przypaść mogą szczególnie dwa gigantyczne umieszczone na górze deski rozdzielczej. Poczuciu przestrzeni w Citroënie sprzyja brak tunelu środkowego. Auto dostępne jest ze zautomatyzowaną skrzynią biegów MCP lub manualną 5-biegową ale również zautomatyzowaną skrzynią biegów. Dlatego w miejscu tradycyjnej dźwigni i hamulca ręcznego znalazło się miejsce na dodatkowy schowek.

W Oplu jest i tunel, i klasyczny ręczny, i manualna skrzynia biegów. Jednak podczas jazdy to w Zafirze nie można narzekać na nudę. I choć w obu samochodach nad komfortem czuwają kolumny MacPhersona z przodu i belka skrętna z tyłu zawieszenie lepiej zestrojone jest w Oplu. Niemieckie auto jest bardziej przewidywalne, zachowuje się niemal jak hatchback: na zakrętach nie przechyla się, co nie jest regułą przy wysokich nadwoziach. C4 Picasso jest twardsze, niż można by się spodziewać po francuskim samochodzie. Na naszych dziurawych drogach słychać jednak czasami stuki dobiegające z elementów metalowo-gumowych. Sytuację poprawia dopiero dostępne za dopłatą tylne zawieszenie pneumatyczne. Nie dość, że wpływa na zwiększenie komfortu i stabilność pojazdu podczas jazdy, to na dodatek utrzymuje stały prześwit między nadwoziem a nawierzchnią, bez względu na obciążenie. No i na dodatek ułatwia załadunek ciężkich przedmiotów do kufra. Wystarczy wcisnąć magiczny przycisk, by kufer powędrował o kilkanaście centymetrów w dół.

Takiego gadżetu próżno szukać w Oplu. Tam znaleźć można jedynie tradycyjny, choć sprawdzony elektrohydrauliczny układ wspomagania kierownicy, który działa precyzyjnie. Nie można, niestety, tego samego powiedzieć o elektrycznie wspomaganym układzie Citroëna. Temu do niemieckiej precyzji trochę jeszcze brakuje.

Najgorzej porównanie obu aut wypada jednak przy zmianie biegów. O ile w Oplu to kierowca zmienia biegi i decyduje o płynności jazdy, o tyle C4 nie można poszaleć, a kolejna zmiana biegów przypomina sztorm 10 w skali Beauforta. Skrzynia MCP w trybie automatycznym szarpie, wprowadzając auto w nieprzyjemne bujanie. Dzieje się tak przy każdej zmianie w górę i redukcji. Na szczęście można zmienić tryb pracy skrzyni na ręczny, wtedy biegi zmienia się manetkami za kierownicą. Komfort jest nieco lepszy, pod warunkiem że kierowca nauczy się delikatnie puszczać gaz przed każdą zmianą przełożenia. Kolejny mankament to powolna reakcja na zmianę kierunku jazdy - dość irytująca na parkingu. Zanim automat wrzuci wsteczny, wolne miejsce może paść ofiarą co bardziej nerwowych kierowców.

Podróż Oplem - pomijając wrażenia estetyczne - jest przyjemna. Najmocniejszy silnik w klasie, a co za tym idzie - najlepsze przyspieszenie i prędkość maksymalna, mogą rekompensować wszelkie niedogodności, również te estetyczne. Moc 150 KM jest o całe 12 KM wyższa niż w Citroënie, większy jest także (o 50 Nm) maksymalny moment obrotowy.

Przy wyborze siedmioosobowego vana rozsądek wskazuje na Opla, dobre zawieszenie i mocny silnik to jego bezsprzeczne atuty. Problem leży w konserwatywnej urodzie auta. No i w cenie, bo ta - patrząc na listę wyposażenia - przemawia zdecydowanie za Citroënem. A kto w ogóle przy wyborze auta postępuje racjonalnie? Gdyby tak było, po ulicach jeździłyby same małe, tanie, ekonomiczne i brzydkie auta.

Summa Summarum

Choć minivany są na rynku od dość dawna (Scenic pojawił się już ponad dziesięć lat temu), to producenci wyraźnie wciąż uczą się, jak powinno takie auto wyglądać. Citroën do Sevres się jeszcze nie kwalifikuje, ale wyciągnął wnioski z zarzutów wobec popularnej Xsary Picasso, poprawił, co było do poprawienia, i zbudował zupełnie nowy, udany samochód. Niestety przyjemność jazdy nieco psuje zautomatyzowana skrzynia biegów. Nie pomogą nawet wygodne fotele, duży kufer i gadżety w stylu latarki w bagażniku, stolików w oparciach foteli czy pakietu oświetlenia wnętrza rodem z BMW.

Opel, choć mniejszy od C4 Picasso, ma mocniejszy silnik i lepsze osiągi, za to jego wnętrze jest bardziej surowe. Tradycyjnie dla Opla, wszystko jest na swoim miejscu, czepiać można się jedynie szczegółów. Osobiście nigdy chyba nie przyzwyczaję się do oplowskiego systemu audio, komputera pokładowego i nawigacji. Menu przewija się tylko w jedną stronę, jest nieintuicyjne i razi niebieskim kolorem podświetlenia.

A konkurencja w segmencie nie jest mała. Rywale są równie dobrzy, a co ważniejsze tańsi: Toyota Corolla Verso (od 95 200 zł), Kia Carens (od 89 900 zł) i VW Touran (od 100 990 zł).

Więcej o:
Copyright © Agora SA