Személygépkocsi? Csak Voyager! - Testowany samochód na Węgrzech

To nic, że już kiedyś tu byliśmy. Krisztinaváros, Batthány tér, wzgórze Gellérta czy Duna-korzó ze słynnymi mostami warto zobaczyć po raz kolejny. I sprawdzić przy okazji, czy Voyager nadaje się na kilkudniowy wypad. Na przykład do Budapesztu

Stolica Węgier tak szybko się zmienia i jest tak piękna, że warto tutaj przyjechać choćby na weekend. Z Warszawy to zaledwie 690 km - dla Voyagera bardziej przejażdżka niż wielka wyprawa. Zapakowaliśmy się do auta w trzy osoby. Z bagażami kłopotu nie było, w końcu to tylko weekend. Zdjęliśmy z dachu niepotrzebny boks na narty i ruszyliśmy w drogę.

Znowu sypnęło

Po kilku godzinach spędzonych w wygodnych fotelach pierwsze zaskoczenie - mnóstwo śniegu w Dolinie Kłodzkiej. Tak, tak, Kłodzkiej, bo jadąc z Warszawy, musieliśmy jeszcze zahaczyć o Poznań. Wybraliśmy więc drogę przez Wrocław, Svitavy, Brno i dalej autostradą do samego Budapesztu. Śnieg i śliska nawierzchnia zdecydowanie spowolniły naszą jazdę. Na szczęście nikt w redakcji nie wpadł na pomysł, aby zmienić już opony na letnie. W iście zimowej scenerii Voyager na oponach Fulda Kristall Supremo musiał sobie poradzić z krętymi serpentynami i ostrymi zjazdami. Niestety, odcinek od granicy do Brna wiedzie drogą drugiej kategorii, a czescy drogowcy, podobnie jak polscy, nie są mistrzami refleksu. Trud jednak został wynagrodzony. W Brnie Voyager mógł odetchnąć, śnieg przestał padać, a reszta drogi do Budapesztu to już piękna i gładka autostrada. Z powodu ograniczenia prędkości nie mogło być mowy o biciu rekordów, ale po raz kolejny przydał się tempomat - 135 km/h i noga z gazu.

Kłopoty z oświetleniem

Kolejne kilometry przewijały się na elektronicznym liczniku Voyagera. Nazbieraliśmy ich już ponad 36 tysięcy. Tuż przed wyjazdem na Węgry po raz drugi odwiedziliśmy autoryzowany serwis. Przegląd po 30 tysiącach obejmował wymianę filtrów: przeciwpyłowego, oleju i paliwa, wymianę oleju i - tu małe zaskoczenie - przednich klocków hamulcowych plus uzupełnienie płynu spryskiwacza. Żadnych uwag do auta nie mieliśmy. Razem sześć godzin pracy mechaników i rachunek na 1809 złotych i 30 groszy. Oj! Trochę zabolało. Pierwszy serwis po 15 tysiącach kilometrów był tańszy (niespełna 1000 zł). Jeżeli w takim tempie koszt serwisu będzie rósł, aż strach pomyśleć, co będzie po 100 tysiącach przebiegu. Na otarcie łez auto wyjechało z serwisu wypucowane. W sam raz na długą trasę.

Nim się spostrzegłem, minąłem kolejną granicę i zamiast śniegu wjechałem we mgłę. Światła przeciwmgłowe przednie i tylne spisywały się wyśmienicie. Jedynie ich włączenie było trochę kłopotliwe. Przełącznik świateł zlokalizowany po lewej stronie kierownicy na desce rozdzielczej nie jest w ogóle podświetlony. Odnalezienie go w nocy i odpowiednie przestawienie, jeśli robi się to po raz pierwszy, to sztuka nie lada. A o tym, że światła przeciwmgłowe są włączone, informują jedynie dwie niewielkie diody pod włącznikiem - próżno więc szukać kontrolki przy prędkościomierzu lub na desce wskaźników. Na domiar złego diody zasłania kierownica. Nim ogarnąłem całą tę mglistą sytuację, mgła znikła i wjechałem do Budapesztu.

Buda i Peszt

Lokum zarezerwowaliśmy na wzgórzach Budy w okolicach ulicy Gabor Aron. Zanim Voyager na dobre odpoczął, musiał pokonać jeszcze kilka wzniesień. W sumie pokonaliśmy blisko 900 kilometrów z małą przerwą na tankowanie. Średnie spalanie - około 11 litrów na setkę.

Najważniejszym miejscem Budy jest oczywiście Wzgórze Zamkowe z Zamkiem Królewskim i Starówka. Krótki spacer i obowiązkowa wizyta na placu św. Trójcy w stojącym przy nim kościele św. Macieja i Basztach Rybackich.

Dzień zapowiadał się wyśmienicie. Wyszło pierwsze wiosenne słońce, do samochodu zapakowaliśmy jeszcze grupę węgierskich znajomych. Zapełniliśmy wszystkie siedem miejsc Voyagera. Na pierwszy ogień poszedł montaż fotelika dziecięcego. Bez kłopotów zmieścił się na środku tylnej kanapy tak, że po bokach swobodnie mogły usiąść jeszcze dwie osoby. Reszta pasażerów też zapakowała się szybko i sprawnie. Obciążenie nie zrobiło na Chryslerze większego wrażenia, jedynie system wentylacji trzeba było nieco wesprzeć otwarciem bocznych tylnych szyb. Przełączniki elektrycznego ich odchylania znajdują się na drzwiach. Szkoda jednak, że nie ma żadnej sygnalizacji otwarcia szyb. Przy wysiadaniu musiałem zawsze pamiętać o ich sprawdzeniu.

W mieście nie widziałem wielu Voyagerów. Może Węgrzy nie gustują w amerykańskich markach. Sporo tam niedużych modeli Suzuki, cała plejada niemieckiej motoryzacji, dużo aut ze Szwecji i liczone w tuzinach Smarty. Kilka kilometrów po ścisłym centrum i już wiem, dlaczego tak się dzieje. Znalezienie wolnego miejsca nawet w weekend graniczy w Budapeszcie z cudem. Boczne uliczki są ciasne, nawet w podziemnych parkingach trzeba się nieźle napocić, żeby wykręcić z podjazdu. Prawdę mówiąc, Voyager mógłby mieć mniejszy promień skrętu.

Kłopoty z językiem

Nie mogliśmy zapomnieć o spacerze po najsłynniejszym i najstarszym moście Budapesztu - moście Łańcuchowym. W 1832 roku z inicjatywy Istvána Szechenyiego powołano do życia Budapeszteński Związek Mostów. Po raz pierwszy w oficjalnej nazwie pojawiły się wtedy pisane razem Buda i Peszt, miasta funkcjonujące dotąd osobno na dwóch przeciwległych brzegach Dunaju. Budowę rozpoczęto dopiero osiem lat później. Wcześniej trzeba było zbadać dno rzeki, wybrać odpowiedni projekt, no i znaleźć pieniądze. Prace trwały kolejne dziewięć lat, a ukończony most stał się symbolem miasta. Wiąże się z nim mnóstwo legend. Jedna z nich opowiada o czterech posągach lwów zdobiących most. Podczas ceremonii ich odsłonięcia ktoś krzyknął, że lwy są do luftu, bo nie mają języków. Tłum ryknął śmiechem, a autor rzeźb János Marschalko ze wstydu rzucił się do rzeki i utonął. Na szczęście to tylko legenda - w rzeczywistości lwy mają języki, tyle że schowane za kłami, a rzeźbiarz cieszył się długo dobrym zdrowiem, choć nieraz jeszcze musiał tłumaczyć ludziom, że "lew to nie pies, żeby leżeć z wywalonym jęzorem".

Gaz

Uchylne elektryczne tylne szyby boczne, tempomat, wygodne fotele, możliwość wyciszenia tylnych lub przednich głośników, oświetlenie kabiny.

Hamulec

Brak oświetlenia włącznika świateł, brak kontrolek świateł przeciwmgłowych na desce rozdzielczej, brak czujników parkowania.

Więcej o:
Copyright © Agora SA