Alfa Romeo Brera

Pełne podziwu spojrzenia i okrzyki zachwytu to najlepsza recenzja, jaką wystawili jej napotkani po drodze Włosi. Brera wygląda bosko. Ale jak jeździ? W końcu w mocno obsadzonej klasie coupé liczą się też emocje za kierownicą

Pojawienie się prototypowej Brery na targach w Genewie przed trzema laty było wydarzeniem. Zaprojektowane przez Giorgetto Giugiaro auto wywołało poruszenie wśród dziennikarzy i zwiedzających, a jego zdjęcia w formie tapety ozdobiły rekordową liczbę monitorów komputerowych. Już wówczas wiele osób wróżyło Brerze dalszą (produkcyjną) przyszłość. W odróżnieniu od wcześniejszych prototypów takich jak Proteo czy choćby Nuvola sprawiała wrażenie kompletnego, gotowego w każdej chwili do opuszczenia hal wystawowych i ruszenia w drogę auta. Jego muskularna i zmysłowa zarazem sylwetka kumuluje to, za co najbardziej cenimy włoski design - nadawanie emocji arkuszom zimnej stali. Urodę Brery docenili jurorzy licznych międzynarodowych konkursów, przyznając nagrody dla najpiękniejszego prototypu czy najbardziej fascynującego samochodu. Gdy wreszcie zapadła decyzja o produkcji, powstało pytanie, ile pozostanie z oryginalnego konceptu? Na szczęście okazało się, że prawie wszystko. Na unoszone drzwi oraz silnik V8 Maserati nikt specjalnie nie liczył. Wiadomo - koszty. Ale drapieżny przód ze scudetto zawieszonym nad szerokim wlotem powietrza w zderzaku? Albo schowane pod nawisem maski dwa rzędy okrągłych reflektorów? Albo opływowy tył z masywnym, wysoko pociągniętym zderzakiem i ukrytym w nim poczwórnym wydechem? Uff, wszystko to ma wersja produkcyjna. Właściwie zabrakło tylko fantazyjnych lusterek, delikatnie zmieniono też proporcje nadwozia i linię okien. Przesłanie pozostało to samo - tak wygląda produkcyjna Alfa początku XXI stulecia. Gotowe do jazdy auto stoi przede mną na skraju toru testowego Alfy w Balocco. Za chwilę mam do niego wsiąść i wycisnąć, co się da. Sam na sam. Bez żadnego stróża i pomocnika. To rozumiem!

Choć grupa dziennikarzy jest bardzo liczna i samochodów nie starcza dla wszystkich, nie robię z tego problemu. Pierwsze okrążenie wykonam w towarzystwie najnowszej Alfy 159 3.2 V6 z napędem na cztery koła Q4. Cieszy mnie to, bo mogę bezpośrednio porównać cięższego i dłuższego sedana z bazującą na nim Brerą. Oba auta dzielą aż 55 proc. części. Najbardziej widoczną różnicą poza stylizacją jest krótszy rozstaw osi w coupé. Zawieszenie pozostaje to samo, choć nastawy są różne. 159 jest bardziej miękkie, jak przystało na stateczną czterodrzwiówkę. Jej największą ułomnością jest duża masa. Razem ważymy ponad... 1800 kg, i to wyraźnie czuć przy rozpędzaniu oraz w łukach. Stały napęd wszystkich kół pomaga utrzymać się na wąskim i krętym asfalcie Balocco nawet po wyłączeniu kontroli trakcji VDC (odpowiednika ESP). Hamulce imponują skutecznością. Są najlepsze, jakie do tej pory montowano w Alfach. Samochód jedzie bardzo poprawnie i przewidywalnie, ale tor to nie jego żywioł. Trzy pętle po osiem kilometrów każda pozwalają na wstępne zapoznanie z trasą.

Czas na Brerę. Stojąc przed rządkiem zaparkowanych coupé, dochodzę do wniosku, że Brerze dobrze w każdym kolorze. Kolejny dowód talentu Giugiaro. Są samochody, którym do twarzy tylko w ciemnym albo tylko w jasnym. A ta Alfa jest równie pociągająca w tradycyjnej czerwieni, jak i w metalizowanym błękicie. Może tylko w srebrnym robi najmniejsze wrażenie, ale to przez jego nadmierną popularność. Imponujące jest również wzornictwo felg, po części specjalnie zaprojektowanych dla Brery. Siedemnastki i osiemnastki o ażurowej konstrukcji wypełniają pokaźne wnęki w błotnikach i świetnie licują z masywną sylwetką auta. Zza ramion prześwitują czterotłoczkowe, aluminiowe zaciski hamulcowe z logo Alfy. To jedyny akcent, po którym można poznać, że mamy do czynienia z najmocniejszą (na razie) wersją 3.2 V6 Q4. Silnik ów wyposażony w bezpośredni wtrysk paliwa i zmienne fazy rozrządu po stronie dolotu i wydechu jest o 10 KM mocniejszy od dotychczasowego rekordzisty z Alfy 147 i 156 GTA, a dodatkowo swoją moc przekazuje na wszystkie koła za pośrednictwem bardzo skutecznego mechanizmu Torsen C. Ten sam zestaw co w 159, ale w krótszym i lżejszym nadwoziu.

Przy wyjeździe na tor pierwszy bieg kończy się szybciej niż w sedanie. Bynajmniej nie dlatego, że skrzynia jest inaczej zestopniowana. Chudsza o ponad sto kilogramów Brera po prostu szybciej się rozpędza. Lewarek o krótkich skokach pozwala pewnie wrzucić kolejne biegi. Jeszcze przed czerwonym polem na dwójce wskazówka prędkościomierza mija setkę. Na kończącej się czwórce dopadam pierwszej szykany i momentalnie czuję, jak pas wgniata mi się w tułów. Wentylowane tarcze Brembo o średnicy 33 cm to ten sam zestaw co w GTA, ale wykonany z innych materiałów. Bardziej odpornych na przegrzanie. Precyzja w działaniu pedału hamulca też imponuje. Koniec z pompami hamulcowymi wymagającymi użycia różnej siły w zależności od egzemplarza, co zdarzało się w Alfie wcześniej. Przed pierwszym łukiem jeszcze raz mocne hamowanie i energiczny skręt. Krótkie przełożenie układu kierowniczego pozwala na trzymanie rąk na kierownicy w jednej pozycji. Przód zaczyna odpływać, ale tylko do pewnego, przewidywalnego stopnia. Lekkie ujęcie gazu powstrzymuje podsterowność. Chwila zwłoki i przód samochodu już celuje w kierunku wyjścia z zakrętu. Pełen gaz! Dzięki napędowi wszystkich kół nawet wjazd jednym kołem na miękkie pobocze nie wzrusza rozpędzonego coupé. Brera na torze jest zwarta, gibka, chętna do zabawy. Konstruktorom udało się osiągnąć dużą sztywność konstrukcji, co przekłada się na precyzyjne prowadzenie nawet w uślizgu. Traktowanie jej ostro wcale nie wywołuje we mnie poczucia winy. Owszem, jest piękna, ale zarazem bardzo dobrze wykonana, dzięki czemu sprawia wrażenie solidnej. Zawieszenie usztywniono w porównaniu ze 159 i tak być powinno. Krótszy rozstaw osi ułatwia ciasne manewry, a jedynym mankamentem jest zbyt ciężki przód, który ma tendencję do płużenia. Poza tym auto zachowuje się nadzwyczaj neutralnie. Porównanie z Audi wyposażonymi w napęd Quattro przychodzi automatycznie. Nic dziwnego. Właśnie z modelem TT Alfa chce się zmierzyć bezpośrednio, wprowadzając Brerę do sprzedaży w pierwszym kwartale przyszłego roku. Kilka okrążeń za kierownicą wersji 3.2 potwierdza jej odporność na zmęczenie w warunkach torowych. Poza gorącem buchającym z okolic silnika i swądu przypieczonych hamulców nic nie zdradza kilkudziesięciu kilometrów pokonanych w morderczym tempie.

Pora na krótki odpoczynek. Zjeżdżam z toru, by przesiąść się do wersji 2.2 JTS, również benzynowej z bezpośrednim wtryskiem paliwa, ale czterocylindrowej i z przednim napędem. To najsłabszy motor, jaki napędza Brerę. W przyszłym roku pojawi się jeszcze dwustukonny, pięciocylindrowy turbodiesel. Z zewnątrz wersja 2.2 nie odróżnia się niczym od 3.2 poza wspomnianymi hamulcami (30,5 cm). Nawet poczwórny wydech ma taki sam. Wsiadam do wersji polakierowanej na legendarne Alfa Rosso. Czarne wnętrze rozjaśnione metalową okładziną deski pasuje do charakteru samochodu sportowego. Szkoda, że wprowadzono tu tak niewielkie różnice w porównaniu z wnętrzem sedana. Poza boczkami drzwi oraz konsolą między fotelami właściwie mamy to samo. Chociaż... Zaraz, zaraz. Ohydny panel oświetlenia nad lusterkiem wstecznym wygląda, jakby właśnie przyleciał z chińskiej fabryki i naprędce został maźnięty srebrną farbą w spreju. Uśmiecham się w duchu. No tak, to prawdziwa Alfa. Wszystko na wysoki połysk i jeden irytujący detal. Na szczęście tylko jeden. Pozycja za kierownicą jest bardzo dobra a nisko umieszczone fotele sprawiają, że deska rozdzielcza otula kierowcę jeszcze bardziej niż w 159. Regulacja zarówno kierownicy, jak i siedziska nie pozostawia nic do życzenia. Nawet miejsca jest pod dostatkiem. Z tyłu to co innego. Marketingowcy Alfy chwalą się, że to prawdziwe 2+2, ale ja za żadne skarby nie chciałbym zostać tym "+2". Krótkie siedzonka nie są dość wygodne, stopy nie mieszczą się pod przednim fotelem, a w wersji ze szklanym dachem nad głowami pasażerów znajduje się kaseta na odsuwaną roletę. Tylne siedzenie jednak w Alfach nigdy nie było tym właściwym, dlatego szybko gramolę się na przedni fotel.

Wciskam guzik na konsoli i rozrusznik kręci tak długo, aż cofam kciuk. Silnik nie brzmi jak V6, ale to też nie odgłos pospolitej czterocylindrówki. Układ wydechowy został wyraźnie poprawiony, by uzyskać rasowe brzmienie. Tym razem wytaczam się na drogi publiczne w okolicach Balocco. 2.2 JTS zaskakuje już od pierwszych metrów mocnym dołem i chęcią do kręcenia się pod sam ogranicznik ustawiony na 7000 obrotów. 185 koni. Mocny silnik. I jeszcze mniejsza masa. Na jednym z pustych rond wyłączam ESP i próbuję szybciej wykonać dwa okrążenia. Niesamowite, jak bardzo różni się reakcja samochodu w ciasnym skręcie. Podsterowność jest śladowa i nawet opony nie protestują zbyt donośnym jękiem. To lżejsza jednostka napędowa i brak układu 4x4 daje znać o sobie. Torsen C w mocniejszej wersji zabudowany jest w komorze silnika, co dodatkowo wpływa na zaburzenie rozkładu mas przód/tył. Przy 4000 obrotów na wyższych biegach 2.2 JTS wydaje z siebie zachrypnięty dźwięk, wywołując gęsią skórkę. Mijani przechodnie odwracają głowy za przejeżdżającą Brerą, a kierowcy wywrotek w kamieniołomie, gdzie przystaję na zdjęcia, wykrzykują słowa uznania. Ich angielski jest tak samo dobry jak mój włoski, ale po chwili wymieniamy uwagi, że to nuova Alfa, że ma quattro cilindri, jest to benzina i wspólnie określamy ją jednym mianem - bella. Jeden z nich nawet chce się zamienić na trzyosiowego MAN-a. Nic z tego. Mam jeszcze listę zakupów do zrobienia, więc wjeżdżam na autostradę w poszukiwaniu najbliższego centrum handlowego. Mimo zastosowania bezramowych szyb w drzwiach we wnętrzu panuje cisza godna sedana. Kierowca dostawczego Iveco, obok którego jadę, wygląda cały czas przez boczną szybę swojego samochodu i w obawie o jego (i swoje) bezpieczeństwo przyspieszam, żeby mógł podziwiać Brerę przez przednią szybę, zerkając przy tym na drogę. Na parkingu pod supermarketem zbiegowisko. Wcale mnie to nie dziwi. Gdy wracam z zakupów, przyczajona Brera zaparkowana w rzędzie pudełkowatych jeździdełek jawi się niczym małe Maserati. Cacuszko. Do diabła! To zdecydowanie najładniejsza, ale i najlepsza z produkowanych obecnie Alf. Jej piękno oraz zachowanie na drodze skutecznie usuwają w cień drobne mankamenty, bez których wszak nie byłaby prawdziwie włoskim samochodem. Te argumenty całkowicie wystarczają, by podejmując decyzję o jej kupnie, kierować się nie tylko sercem, ale i odrobiną zdrowego rozsądku. Na koniec wizyty w Balocco robimy wśród dziennikarzy małe zakłady. Ile sztuk Brery sprzeda się w Polsce w przyszłym roku? Moje najbardziej pesymistyczne 44 to raczej próba realnego oszacowania możliwości polskiego rynku, ale też po trosze pobożne życzenie, choć Brera zasługuje na znacznie lepszy wynik.

Alfa Brera - kompendium

[Summa Summarum]

Aby przetrwać i rozwijać się, Alfa musi poszukać nowych klientów gotowych zapłacić ekstra za niepowtarzalny styl i niezłe osiągi. Brera zapewnia jedno i drugie, dodając do tego, podobnie jak Alfa 159, darmowy serwis przez trzy lata lub 120 tys. km. Tym samym Alfa wyraźnie daje do zrozumienia, że wejście do wymagającego segmentu premium to nie tylko szumne zapowiedzi. Jeśli jednak Brera ma znaleźć 20 tys. klientów rocznie na całym świecie przy zakładanym poziomie cenowym, potrzebna jej obsługa na najwyższym poziomie. Być może samochód nie będzie jej wymagał, ale klienci na pewno tak

Gaz

świetna stylizacja, mocne i nowoczesne silniki, skuteczny napęd Q4, precyzyjny układ kierowniczy, skuteczne hamulce, dobre materiały wykończeniowe i staranny montaż, kompletne wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa i komfortu, darmowy pakiet serwisowy na trzy lata lub 120 tys. km

Hamulec

wyraźna podsterowność i spora masa wersji 3,2 Q4, tandetny panel oświetlenia, ciasnota na tylnych siedzeniach,

stosunkowo wysoka cena jak na dotychczasowe standardy Alfy

 

Szymon Sołtysik

Oceń Alfę Brerę
Więcej o:
Copyright © Agora SA