Volkswagen Jetta

Nowy Golf ma nowych krewnych. Pod znajomą nazwą kryją się... znajome kształty. Jetta to bezpośredni następca Bory. Jeszcze nigdy sedan na bazie Golfa nie był tak duży, zgrabny i... podobny do większego Passata

Pamiętacie kanciastego Volkswagena ze znaczkiem "Jetta"? Prostokątne światła, trójbryłowe nadwozie i dwoje lub czworo drzwi - to obrazek wciąż, choć coraz rzadziej, widywany na naszych drogach. Nic dziwnego. Ostatnie auta z tym znaczkiem sprzedawano w Europie do 1991 r. Potem nastała era Vento i Bory, ale tylko na Starym Kontynencie, bo reszta świata nadal kupowała Jetty. Dowodem są nieliczne egzemplarze sprowadzone do Polski z USA czy Kanady. Po 14 latach zamieszania z nazewnictwem Volkswagen powraca do unifikacji nazewniczej i indywidualizacji stylistycznej. Powracającą Jettę dużo trudniej będzie pomylić z Golfem niż Passatem.

Quiz drogowy

Miny wyprzedzanych na autostradzie kierowców wyrażają zaskoczenie. W lusterkach widzą Golfa V z chromowanym grillem, a z profilu - nowego Passata. Tylko trochę mniejszego. Napis na tylnej klapie wyjaśnia zagadkę. Nawet w Niemczech dwa tygodnie po rynkowej premierze Jetta wzbudza zainteresowanie. A trzeba przyznać, że prezentuje się nieźle. Chromowany przód i tylne LED-lampy to wyraźne nawiązanie do najnowszego "Paska". Nawet linia boczna może zmylić mniej spostrzegawczych. Mając przeszło 4,5 m długości, ustępuje zaledwie 5 cm Vectrze. 1,78 m szerokości to wyraźnie więcej niż dotąd, ale nowy Focus sedan jest jeszcze bardziej barczysty. Dodatkowe 6,5 cm między osiami ucieszy długonogich pasażerów tylnej kanapy. Większy bagażnik? Bez przesady. Jeśli komuś nie wystarczy konkurujące z czarną dziurą 527 litrów, to znaczy, że musi przerzucić się na dostawczaki. Podsumowując - Jetta sporo urosła i choć w środku nie szokuje ilością miejsca, to cztery osoby słusznego wzrostu mogą się w niej rozgościć.

Deska rozdzielcza pochodzi z Golfa, podobnie jak siedzenia i tapicerka, ale myliłby się ktoś, kto sądzi, że oba auta powstają na tej samej taśmie. Rodzinnym miastem Jetty jest meksykańskie Pueblo, skąd do Europy przypływają wszystkie wersje silnikowe. Bez obawy, jakość wykonania nie budzi zastrzeżeń. Żadnej plamy tequili na tapicerce ani śladów meskaliny w schowku.

Diesel na sportowo

Na pierwszą jazdę wybieram Sportline 2,0 TDI o mocy 140 KM ze zautomatyzowaną skrzynią DSG. To bodaj najlepsze połączenie osiągów, oszczędności i płynności. Z zewnątrz nikt nie ma wątpliwości co do rodzaju paliwa. W środku nie jest to takie oczywiste. Dobrze wyciszone wnętrze tłumi odgłosy turbodiesla całkiem skutecznie. DSG skutecznie maskuje wąski zakres obrotów silnika i szarpnięcia towarzyszące zmianom biegów podczas ostrego ruszania. Ta skrzynia zmienia przełożenia szybciej i delikatniej niż najlepiej wyćwiczony kierowca, a przyspieszenie jest tak płynne jak w tramwaju. Tyle że tramwaj w przeciwieństwie do Jetty nie rozpędza się do 200 km/h. I nie ma obrotomierza z czerwonym polem już od 4,5 tys. obr.

Wielowahaczowe zawieszenie, elektrycznie wspomagany układ kierowniczy i hamulce tarczowe przy wszystkich kołach znane są już z Golfa V. Wszystkie te elementy działają bez zarzutu, tworząc zgraną całość. Jedynie w krytycznych sytuacjach nieobciążony tył ze stosunkowo długim zwisem lubi "pozamiatać" szybkie łuki. Tu pojawia się pole do popisu dla standardowego ESP (rynek niemiecki) dającego się odłączyć jednym naciśnięciem guzika. Wyróżnikiem wersji Sportline jest obniżone o 1,5 cm sportowe zawieszenie oraz opcjonalne felgi 17 cali z oponami 225/45. Na niemieckich drogach taki zestaw pozostawia jeszcze spory margines komfortu, jednak na naszych dziurawych i przeoranych koleinami nawierzchniach może się dać we znaki. Standardowe "szesnastki" wydają się rozsądniejszą opcją. Hamulce nawet po kilku próbach brutalnego użycia nie okazują zmęczenia. Nawet praca układu kierowniczego, choć elektrycznie wspomaganego, nie pozostawia wiele do życzenia.

Dwustukilometrową podróż szybkimi autostradami zakończoną postojem w kilkunastominutowym korku kończę ze średnim zużyciem zaledwie 6 litrów ropy na setkę. Zero zmęczenia, choć powyżej 160 km/h szum powietrza mógłby być łagodniejszy.

Walka o cenę

Ciekawy wizualnie sedan ze sprawdzonymi silnikami, niezłym wyposażeniem i dość przestronna kabiną... Czemu nie? Pytanie - za ile? W Niemczech ceny startują od niemal 19 tys. euro za wersję standardową, aczkolwiek całkiem nieźle wyposażoną. Na drodze do sukcesu może Jetcie stanąć 10-procentowe cło na auta importowane spoza Unii. Zresztą, już cena wyjściowa Golfa sugeruje poziom cenowy, na który wskoczy Jetta. Golf 1.6 kosztuje co najmniej 62 090 zł, a przecież wersja sedan wymaga dopłaty kilku tysięcy. Focus sedan 1.6 - największy rywal Jetty - to wydatek 55 400 zł. Z drugiej strony wielu klientów z różnych powodów decyduje się na Golfa, więc Volkswagen nie powinien się martwić o losy odmiany sedan. To w końcu niezła, tyle że nieco mniejsza kopia Passata za, miejmy nadzieję, wyraźnie mniejsze pieniądze.

Wybrane elementy wyposażenia seryjnego (Niemcy):

ESP, 6 airbagów, klimatyzacja półautomatyczna Climatic, elektryczne szyby przód/tył, centralny zamek ze zdalnym sterowaniem, elektryczne sterowane i podgrzewane lusterka, asymetrycznie dzielone tylne siedzenia, felgi 16"

Summa Summarum

Jettę I i II generacji znamy przede wszystkim z prywatnego importu zza granicy. Vento w wersji z białym paskiem jest do dziś zmorą lubiących szybkość kierowców. Zaś Bora była jednym z najbardziej bezpłciowych kompaktowych sedanów swoich czasów. Jaki los czeka Jettę III? W Ameryce (Kanada, USA, Meksyk) od wiosny kupiło ją 45 tys. klientów. Sukces murowany. W wymagającej i zamożnej Europie Zachodniej pewnie też przyjmie się bez problemów. A u nas? Jeśli cena będzie rozsądna, Jetta może stać się tańszą alternatywą eleganckiego Passata. Jeśli jednak różnica w cenie tych dwóch modeli będzie niewielka (Passata można mieć za 80 tys.), nie zdziwię się, gdy większość klientów przejdzie obok Jetty obojętnie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA