Peugeot 1007

Podobno łatwo zakochujemy się w kimś, kto nas uwielbia, rozumie i szanuje. Skoro tak, Peugeot 1007 może stać się obiektem westchnień wielu kierowców, zwłaszcza kobiet

Posiadanie auta to nie tylko przyjemność. Problemy z parkowaniem, korki w godzinach szczytu, wydatki na paliwo i ubezpieczenie - oto cena czasem pozornej wolności. Niektórych rzeczy nie sposób cofnąć, ale niektóre można poprawić. I tak w Londynie autobusy rozrosły się o jeden poziom do góry, bo przegubowce nie sprawdzają się na jego wąskich uliczkach. Wolna przestrzeń ciągle się kurczy, odwrotnie niż nasze możliwości i potrzeby. Ileż to razy zaniechaliśmy parkowania, bo zabrakło pół metra na otwarcie drzwi? Ale koniec z tym, bo oto pojawił się samochód bardziej od innych szanujący przestrzeń. Chociaż jego nazwa obiecuje coś większego niż luksusowy 607, nie dajmy się zwieść - 1007 nie jest wielgachną limuzyną i ma coś, czego nie mają konkurenci. Mowa o elektrycznie przesuwanych drzwiach.

Sezamie, otwórz się (w 5 sekund)

Są znakiem rozpoznawczym Peugeota 1007. Całość z zewnątrz specjalnie się nie wyróżnia. Ale wystarczy pociągnąć za dźwignię na drzwiach, by te zaczęły majestatycznie się przesuwać, odsłaniając niemal całą kabinę. Chociaż elektrycznie otwierane wrota nie są żadną nowością (mają je np. duże vany i dziesiątki tysięcy azjatyckich taksówek), nie można odmówić im oryginalności. Dzięki temu, że są ogromne i się odsuwają, czynią wsiadanie i wysiadanie tak łatwym jak w żadnym innym miejskim aucie. Pomaga też wysoka pozycja fotela. Z Peugeota nie trzeba się wydobywać jak z wielu niskich aut, wystarczy się wysunąć, co docenią zwłaszcza starsi.

Trudniej za to dostać się na tylne fotele. Co nie zmienia tego, że w Europie nie ma drugiego tak "dostępnego" auta.

Drzwi, przesuwając się, wydają dźwięk, który na początku łatwo wpada w ucho, później nieco irytuje, by na końcu zobojętnieć. Można by pomyśleć, że to pojazd bardziej z powieści s.f. niż z Francji. Efekt wzmacnia centralnie umieszczony ekran komputera oraz możliwość zaprogramowania głosem niektórych funkcji. Drzwi są dość ospałe - ich otwarcie i zamknięcie zajmuje łącznie 10 sekund. Na szczęście można nimi sterować za pomocą pilota. Ale w "normalnym" samochodzie to samo trwa 2-3 sekundy. Pół biedy latem, ale mroźną zimą możemy nadmiernie przewietrzyć ogrzane wnętrze.

Pod warunkiem że drzwi po dłuższym użytkowaniu w ogóle się otworzą. Zasilane są z akumulatora, a ten, jak wiadomo, czasami się wyczerpuje. Co wtedy? Można je przesuwać ręcznie, choć wymaga to krzepy. Na szczęście konstruktorzy wzięli pod uwagę problemy z prądem. System zasilania drzwi po 30 minutach od wyłączenia silnika przechodzi na tryb ekonomiczny. Oznacza to, że możemy tylko dwukrotnie je otworzyć, nim będziemy musieli użyć muskułów. Natomiast Francuzi zupełnie nie muszą się obawiać pozwów ze strony nieszczęśników przyciętych przez pomysłowe drzwi. Gdy napotkają przeszkodę, automatycznie się cofają. Może się to zdarzyć, kiedy sięgamy po pasy. I teraz znowu wyobraźmy sobie, że jest zima i siedzimy w otwartym aucie 20 sekund. Kontuzji nie będzie, ale przeziębienie...

A propos pasów: są one - ze względu na rozmiar drzwi - trudno dostępne. Sytuację tylko częściowo ratują specjalne zaczepy dla kierowcy i pasażera z przodu. Ich funkcjonalność spada do zera, gdy wieziemy kogoś z tyłu, bo przed wsiadaniem trzeba je po prostu zdjąć z przednich foteli. Do tego dochodzi ograniczona ładowność auta, które mieści tylko cztery osoby. Piąta będzie musiała się z nami składać na mandat, bo zgodnie ze specyfikacją techniczną wozu przewozić wolno tylko czwórkę.

Przyciski otwierania okien na francuską modłę umieszczono koło skrzyni biegów. Wracając jednak do sezamowych wrót 1007 - szybko nauczą przewidywania tych, którzy korzystają z bocznych kieszeni. Gdy zostawimy w bocznym schowku jakiś przedmiot, musimy go wyjąć przed otwarciem drzwi, bo potem stanie się niedostępny. Mały Peugeot nie zawsze upraszcza życie.

Podsumowując, duże drzwi robią dużo medialno-marketingowego szumu. Chociaż przy parkowaniu momentalnie zapominamy o wszystkich niedogodnościach z tym związanych. Ale... czy na pewno? Pamiętajmy o kierowcy sąsiedniego, konwencjonalnie otwieranego auta - musi się jakoś do niego dostać. I z pewnością nie wystarczy mu 30-centymetrowy odstęp.

1007 powodów, by nie kupić

No właśnie, to co jeszcze zostaje z Peugeota poza drzwiami? I dlaczego tak bardzo się ich czepiam? Może dlatego, że oczekiwania wobec nowego modelu są na wyrost? Bo podejrzewam, że 1007 to w zasadzie auto zaprojektowane przez speców od marketingu, którzy trzy lata temu wystawili wóz studyjny, określili grupę docelową kupujących i wprowadzili auto na rynek. Równie ważne jak przysłowiowa deska kreślarska okazały się tony papieru, wyniki analiz i badań, czy takie auto ma szanse na powodzenie. Otóż według specjalistów od marketingu ma, i to duże. Ich zdaniem 1007 zawojuje choćby Wielką Brytanię, gdzie każdy centymetr przestrzeni parkingowej jest na wagę złota. Czy tak się stanie, nie wiadomo. Tym bardziej że Jeremy Clarkson już zdążył objechać 1007 na łamach "Sunday Timesa", wytykając Peugeotowi nikomu niepotrzebne gadżeciarstwo i tendencję do komplikowania prostego. Czy słusznie? Naszym zdaniem lekko przesadził. 1007 nie jest tandetnym miejskim wozidełkiem, a jego odsuwane drzwi niekoniecznie są wadą. Wręcz przeciwnie.

Miasto moje , a w nim...

Naturalne habitat Peugeota to miasto. To auto wygrywa z nieprzyjaznym otoczeniem industrialnej dżungli, z gracją przemykając między budynkami z betonu i ze stali. Ale i na trasie daje sobie radę całkiem nieźle, tak że można zapomnieć o jego wielkomiejskich korzeniach. Siedząc na przednich fotelach, masz wrażenie jak z dużego vana. Zawieszenie to dojrzała konstrukcja gwarantująca komfort i stosunkowo pewne zachowanie na zakrętach, wnętrze jest ciche i solidnie wykonane, silnik wystarczająco dynamiczny, całość bezpieczna (1007 jest jednym z trzech małych samochodów, które w testach EuroNCAP otrzymały pięć gwiazdek). Wszystko wygląda nawet zbyt kolorowo, dlatego musi być jakiś haczyk. I jest. Peugeot sprawdza się na dalszych trasach, ale pod warunkiem że w samochodzie siedzą tylko... dwie osoby. Z tyłu jest mniej komfortowo, a bagażnik taki jak w Seicento (175 l) nie pomieści nawet najpotrzebniejszych rzeczy na wakacje.

Problemem - zarówno za miastem, jak i w mieście - jest mało zdecydowana skrzynia 2 Tronic. Jej inteligencja musi być od czasu do czasu wspierana łopatkami bądź ręcznym przełożeniem biegów, bo czasem ociąga się ze zmianą biegów. Jeśli chcemy szybko wyjechać z parkingu i sprytnie włączyć się do ruchu, przejście ze wstecznego na jedynkę dłuży się w nieskończoność. Trudno jednak odmówić skrzyni 2 Tronic przydatności w tego rodzaju aucie. Przede wszystkim ma tryb automatyczny niewymagający manipulacji lewarkiem. Pod pewnymi względami wykazuje nawet przewagę nad automatem. Jest bardziej ekonomiczna i nie "ciągnie", kiedy stoimy np. pod światłami (w tradycyjnych automatach pełzanie trzeba powstrzymywać hamulcem).

Z pewnością w mieście większym powodzeniem będzie cieszył się (zwłaszcza przy obecnych cenach paliwa) diesel, do którego dokładana jest jednak tylko ręczna przekładnia.

Najbardziej kapitalne w całym aucie jest to, że wykorzystując miejską przestrzeń w nieco większym stopniu, nie traci walorów "normalnego" auta. Pokonuje trasę z punktu A do punktu B w równie dobrym stylu jak droższe modele. Jednak 1007 prawdziwą klasę pokazuje w momencie parkowania, gdzie jedynym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia. Tak jak w parkour, ekstremalnej dyscyplinie sportu polegającej na nieco innym niż zaplanowany przez urbanistów sposobie poruszania się po miejskiej dżungli. Tym bardziej że sport ten narodził się w latach 80. właśnie we Francji. Twórcy tej dyscypliny David Belle i Sebastian Foucan potrzebowali wielu lat, żeby dojść do perfekcji. Obawiam się, że podobnie będzie z 1007. Trzeba będzie poczekać, aż ją dopracują, uczynią mniej ospałą i tańszą. Być może poczynania konkurencji okażą się katalizatorem tych przemian. Choć na razie nie widać, by Peugeot miał naśladowców. Nie mają ich też wielu Belle i Foucan. Ale trzeba pamiętać, że parkour nie nadaje się do codziennego pokonywania drogi z domu do pracy. A Peugeot jak najbardziej.

Peugeot 1007 kompendium

* wartości podane przez producenta

Wybrane elementy wyposażenia standardowego:

5-stopniowa skrzynia "2 Tronic", klimatyzacja manualna, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, 7 poduszek powietrznych, ABS

Wybrane elementy wyposażenia opcjonalnego:

lakier metalizowany (1500 zł), klimatyzacja automatyczna (1000 zł), tempomat (750 zł), kontrola stabilności ESP, nawigacja sat. kolor + zmieniarka CD + radiotelefon (8690 zł), system audio JBL (1700 zł)

[Nasze pomiary]

Nasze noty (skala 0-8)

Ocena końcowa 4,9

Początkowa fascynacja, swoisty erotyzm szybko mijają i ustępują miejsca względom praktycznym. Czas pokaże, czy elektryczne drzwi sprawdzą się w praktyce. Ale już teraz wiadomo, że udała im się sztuka dużo trudniejsza. Sprawiły, że 1007 budzi ciekawość. Że to sympatyczne autko nie zginęło w zalewie nowości. Że wciąż przyciąga uwagę mediów i prowokuje do zadawania pytań. Np. o to, czy ta innowacja warta jest aż 10 tys. zł? I czy się przyjmie?

Ilu producentów pójdzie ścieżką przetartą przez Peugeota? Nikt dziś nie wie, czy za dekadę konwencjonalne drzwi w maluchach nie staną się passé.

A poza nimi? 1007 prezentuje dobrą średnią. Ot, zgrabne autko pozbawione rażących wad. Nikt jednak nie będzie oceniał go w ten sposób. To tak, jakby zbagatelizować nogi Julii Roberts czy mięśnie Arnolda Schwarzeneggera...

Gaz

elektryczne drzwi (tylko przy parkowaniu w ciasnych miejscach), przestronne, nienagannie wykończone i ciche wnętrze, łatwe wsiadanie i wysiadanie, dużo praktycznych schowków, komfortowe i pewnie pracujące zawieszenie, dobra widoczność, wysoki poziom bezpieczeństwa

Hamulec

wysoka cena, skromny bagażnik, tylko cztery miejsca, słabe przyspieszenie, brak wyboru skrzyni biegów (HDI - tylko ręczna, 1.6 - tylko 2 Tronic), za małe lusterka, elektryczne drzwi (z wyjątkiem parkowania), mało bezpośrednia skrzynia 2 Tronic

Parkour (w wolnym tłumaczeniu "swobodne bieganie") jest sportem ekstremalnym polegającym na pokonywaniu przestrzeni miejskiej przy wykorzystaniu elementów otoczenia tradycyjnie postrzeganych jako przeszkody. Widoczna na zdjęciach grupa Blacktown powstała w 2005 roku. Obecnie tworzą ją: Macek, Qba, Cystof i Pavryk. Osobę uprawiającą parkour określa się mianem traucer'a. Dziękujemy grupie parkour Blacktown (http://parkour.com.pl) za pomoc przy realizacji sesji zdjęciowej.

Oceń ten samochód
Więcej o:
Copyright © Agora SA