Konfrontacje: Volkswagen Fox 1.2/Toyota Aygo 1.0/Fiat Panda 1.1

Chociaż nazywają się jak maskotki, to Aygo, Fox i Panda stoczą poważną walkę o ulice wielkich miast i skromne konta najmłodszych Europejczyków. Dlatego też po raz pierwszy utylitarne auta pełniące funkcję indywidualnych środków transportu miejskiego i wózków na zakupy tak silnie apelują do emocji i modnych trendów.

Nowa generacja miejskich aut to już nie toczydełka niespełniające norm bezpieczeństwa lub produkty samochodopodobne. Opracowane przez koncerny znane z miejskich aut kompaktowych (klasa B) są co prawda mniejsze (klasa A), ale konstrukcyjnie w pełni dojrzałe i przygotowane do tego, by przejść testy zderzeniowe EuroNCAP. Powstały na fali rosnącej konkurencji ze strony innych producentów oferujących w Europie samochody tanie (tj. kosztujące poniżej 10 tys. euro). Rywalizują ze sobą wzajemnie, ale też z autami zbliżonymi cenowo, mimo że należącymi do różnych segmentów.

Tak zwaną grupę docelową nabywców mają tworzyć m.in. studenci, kurierzy, gospodynie domowe, a także przedstawiciele typowo miejskich zawodów, którym nie zależy na podkreślaniu pozycji wielkością samochodu lub... nie mogą tego robić, gdyż w centrum brak miejsca do zaparkowania. Na nowe mieszczuchy skusi się pewnie także część właścicieli aut używanych, których dotychczas nie stać było na zakup nowego pojazdu.

Aby Fox i Aygo mogły w Polsce liczyć na zainteresowanie, powinny być wyraźnie tańsze od niewiele większych Polo i Yarisa oraz kosztować tyle, co pięciodrzwiowe: Fiat Panda, Daewoo/FSO Matiz, Kia Picanto, a nawet Chevrolet Aveo. W tej klasie decydującym czynnikiem przy zakupie auta nadal pozostaje liczba drzwi i cena. Atrakcyjne, ale stosunkowo drogie i trzydrzwiowe: Citroën C2, Ford Ka, Renault Twingo czy Seat Arosa nie zdobyły popularności.

Zobaczmy, co nowa generacja mieszczuchów - Fox, Aygo i Panda - oferuje nabywcom, by odnieść sukces. Porównaliśmy auta z podstawowymi silnikami benzynowymi 50-60 KM. Przyjemność z jazdy to ostatnia, ale nie marginalna cecha, jakiej oczekuje się od pojazdu tego rodzaju. Jego żywioł stanowi miasto, a tu liczy się zwrotność, funkcjonalność i małe zużycie paliwa.

Tak różne auta, a jednak rywale

Volkswagen Fox 1.2. Foxwagen

Fox (Lis) to chytra odpowiedź na coraz ostrzejszą rywalizację w segmencie aut najmniejszych i powrót do źródła, czyli samochodu dla ludu (Volkswagen). W polskich salonach pojawi się w lipcu.

od 8950 euro(w Niemczech, równowartość 37 050 zł po kursie z 01.05.2005)

Mały Volkswagen powstał głównie z myślą o rynku południowoamerykańskim. Jest wytwarzany (od 2003 r.) w zakładach w Kurytybie (Brazylia) i zaprojektowany przez miejscowych inżynierów przy udziale specjalistów niemieckich. Wobec umiarkowanego sukcesu handlowego modelu Lupo niemiecki koncern zdecydował się na wprowadzenie Foxa do sprzedaży także na naszym kontynencie. Umarł wilk (Lupo), niech żyje lis (Fox). O jego własnościach przekonaliśmy się podczas pierwszych jazd po Kopenhadze. Czy auto ma jednak szanse w polskich realiach?

Fox przejmuje od trochę większego Polo zmodyfikowaną płytę podłogową, odpowiednio przystosowane zespoły podwozia i silniki. Konstruktorzy położyli zatem nacisk na rozwiązania raczej sprawdzone niż nowoczesne, co zresztą nie musi okazać się wadą. Konwencjonalne zawieszenie (kolumny MacPhersona z przodu i belka skrętna z tyłu) zapewnia przyzwoite własności jezdne. A w reflektorze o tradycyjnej budowie łatwo samemu wymienić halogenową żarówkę.

Wymagania "sprawny w mieście" spełnia już najsłabsza benzynowa wersja silnikowa 1.2/55 KM. Trzycylindrowa jednostka okazała się dość głośna i generuje nieprzyjemne wibracje, ale wystarczy, by Fox w gęstym ruchu nie był zawalidrogą. W niskim zakresie prędkości obrotowych dynamika jest jednak przeciętna. Jedyna dostępna przekładnia to 5-biegowa skrzynia ręczna. W podstawowej odmianie Foxa nie przewidziano wspomagania układu kierowniczego, ale w praktyce nie odczuwa się braku tego udogodnienia. Układ ABS jest montowany seryjnie.

Fox mieści cztery osoby. Ilość miejsca z przodu jest porównywalna z większymi autami miejskimi i kompaktowymi. Zmienna wysokość siedziska fotela kierowcy to standard. Ergonomia - bez zarzutu, choć niektóre rozwiązania, np. umieszczone w dźwigienkach pod kierownicą wyłączniki ogrzewania tylnej szyby i regulacji zasięgu świateł wymagają przyzwyczajenia. Liczbę wskaźników ograniczono do minimum, a miernik temperatury silnika uznano za zbędny. Jakość montażu i praca urządzeń sterowania nie budzą zastrzeżeń, ale twarde, ciemne tworzywa wykończeniowe przypominają raczej samochody poprzedniej generacji. Auto występuje tylko z nadwoziem 3-drzwiowym (w Brazylii powstaje także wariant 5-drzwiowy). W związku z tym dostęp na tylną kanapę jest utrudniony, tym bardziej że praktyczny system Easy Entry (fotel pasażera przesuwający się do przodu po pochyleniu oparcia) to planowana opcja. Symetrycznie dzielone oparcie kanapy, pozwalające np. na przewóz długich przedmiotów, także wymaga dopłaty. Załadunek bagaży utrudnia wysoki próg. VW twierdzi, że Fox spełnia wszelkie standardy w zakresie bezpieczeństwa, jakości i niezawodności

Toyota Aygo 1.0. Sushi zamiast spaghetti

Japończycy mają apetyt na zajęcie przynależnego Fiatowi miejsca w klasie małych samochodów miejskich. Wnieśli też do tego segmentu pokaźne wiano - legendarną jakość Toyoty. Toyota nie ukrywa, że to entry car (pierwszy samochód), a więc masowy i tani, ale wybrała inną drogę niż Renault z Loganem i VW z Foxem. Nie wykorzystuje starszych konstrukcji, tylko zbudowała nową fabrykę, która wytwarza nowy model. Japoński koncern nie popełnił też błędu Renault i sprzedaje swoje auto pod marką, za którą tradycyjnie idzie jakość. Z kolei powodzenie w potyczce z agresywną konkurencją firm koreańskich oferujących dość gołe modele powinien zapewnić stosunek ceny do wyposażenia.

Polscy nabywcy nie powinni się obawiać zbyt wysokiej ceny - Toyota ma świadomość porażek cudzych modeli, pomiędzy które wpasuje się Aygo. Ponieważ jego bliźniak to Citroën C1, należy spodziewać się ceny niższej niż za C2 (39 800 zł). Nie bez znaczenia jest wewnętrzna konkurencja - 3-drzwiowego Yarisa 1.0 VVT-i Base kupimy już za 36 600 zł. Aygo na nasz rynek wejdzie dopiero w październiku br. Cenę szacujemy na 32-35 tys. zł.

Aygo pokazano w Rzymie. Pochodzący z Wałbrzycha układ napędowy (nowy trzycylindrowy silnik benzynowy 1.0 VVT-i oraz 5-stopniowa, ręczna skrzynia biegów) spisał się. Elektryczne wspomaganie kierownicy pracuje właściwie. Za kierownicą jest przestronnie, przed pasażerem rozpościera się głęboka wnęka, z półki nic nie spada. Pomysłowe rozwiązania ułatwiają wykorzystanie przestrzeni. Wejście na tylną kanapę od strony pasażera całkiem przyzwoite. W wersji 3-drzwiowej tylne szyby nie uchylają się. Nie brakuje przestrzeni nad głową, mimo że linia dachu szybko opada. Bagażnik jest głęboki, ale wąski. Pociągamy za cięgło i przewracamy dzielone (50:50) oparcie kanapy.

W wyposażeniu podstawowym (jeździliśmy Aygo+) jest system ABS z EBD, gniazdo 12 V na desce, czołowe (prawa da się wyłączyć) i boczne poduszki powietrzne (w oparciu foteli), centralny zamek i elektrycznie sterowane szyby przednie, a na obu tylnych miejscach mocowanie Isofix. W opcji kurtyny boczne i klimatyzacja. Dodatkowe wyposażenie jest zorganizowane w trzech pakietach: Sound (radio-odtwarzacz CD, wyjście zewnętrznenp. na MP3, sześć głośników), Mobility (nawigacja TomTom z oprogramowaniem i monitorem z wymiennymi kolorowymi ramkami) i Sport (światła przeciwmgielne, obręcze aluminiowe 14" i obrotomierz). Mamy nadzieję, że na polski rynek nie trafi tylko zubożona wersja.

* szacowana cena na polskim rynku

Więcej o:
Copyright © Agora SA