Co z krzyżami na drogach?

Ledwo skończył się remont Alej Ujazdowskich, a już wrócił brzozowy krzyż upamiętniający pieszego, który zginął w tym miejscu. Usunąć ten znak czy zostawić?

W niedzielę obchodziliśmy Światowy Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych. W Zabawie koło Tarnowa powstanie pomnik upamiętniający zabitych na drogach. Tam będzie można zostawić pamiątkowy krzyż. - I to jest najlepsze miejsce dla takich krzyży. Kościół nie namawia do stawiania ich przy poboczach - podkreśla ks. Marian Midura, krajowy duszpasterz kierowców.

W Warszawie najnowszy krzyż wyrósł w Al. Ujazdowskich u wylotu Agrykoli. Składa się z prostych brzozowych palików i klepsydry ze zdjęciem mężczyzny w średnim wieku. Obok stoi kilka wypalonych zniczy. To ślad po tragicznej śmierci Marka Goldmana, harcmistrza ZHP, który zginął w tym miejscu w lipcu 2005 r. - Miałem dziesięć lat, gdy "Groszek" był moim zastępowym w 194. drużynie na Boernerowie - tak druha Goldmana z lat 60. wspomina Wiesław Wróblewski z Bemowa. - "Groszek" pracował w Ogrodzie Botanicznym. Wszedł na jezdnię, niestety, w niedozwolonym miejscu. Uderzył go motocyklista.

Pan Wiesław o śmierci druha dowiedział się dopiero wiosną zeszłego roku z portalu Nasza-klasa.pl. - W odruchu serca pojechałem do tych lasków, gdzie chodziliśmy z drużyną, obciąłem dwie brzozowe gałęzie, zrobiłem z nich krzyż i zawiozłem na pl. Na Rozdrożu.

Podczas remontu Al. Ujazdowskich brzozowy krzyż zniknął. - Ale kilka dni temu ktoś z powrotem go ustawił - zauważył pan Wiesław.

Takich miejsc jest w Warszawie coraz więcej. Między jezdniami ul. Gagarina otacza krzyż niski płot, rosną zasadzone rośliny. Wciąż palą się znicze w miejscu śmierci 23-letniej Agnieszki "Czarnej", motocyklistki, która 10 lipca 2008 r. spadła ze ślimaka prowadzącego z Wisłostrady na most Łazienkowski.

Miejscy urzędnicy nie wiedzą, co robić z takimi "pomnikami". Według przepisów obiekty przy drogach (bez różnicy - krzyże czy reklamy) są nielegalne. - Rozumiemy tragedię, nie działamy przeciw rodzinom. Często argument jest taki, że krzyż ma ustrzec innych. A jeśli ktoś się w niego zapatrzy, zaduma i kilkadziesiąt metrów dalej zabije kogoś innego? - pyta Adam Sobieraj z Zarządu Dróg Miejskich. - W takim rozumowaniu jest sporo racji - zgadza się ks. Midura.

ZDM nie pozwala więc ustawiać krzyży i zleca ich usuwanie Zarządowi Oczyszczania Miasta. Tu jednak nie chcą zadeklarować, że to zrobią. - Czyścimy pasy zieleni. Na pewno usuwamy wypalone znicze - mówi tylko Iwona Fryczyńska, rzeczniczka ZOM.

- Dla mnie krzyż to przede wszystkim symbol wiary. Mijając taką pamiątkę, zawsze krótko się modlę - mówi ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry św. Jana Chrzciciela. Podkreśla jednak, że nie można stawiać znaku równości między wbitym w pobocze krzyżem a tym stojącym np. przy świątyni. Jak wobec tego usuwać krzyże z poboczy? - Z szacunkiem, jeśli stwarza zagrożenie w ruchu. Krzyże mniej widoczne, dyskretnie umieszczone moim zdaniem należy zostawiać. Może w którymś z kierowców wzbudzą refleksję? - zastanawia się ks. Bartołd.

- Sprawa rzeczywiście jest delikatna. Jeśli służby miejskie zdecydują się usunąć mój krzyż z Al. Ujazdowskich, to nie będę się sprzeciwiał. Jeśli zostanie, to na pewno będzie zadbany - deklaruje Wiesław Wróblewski.

GRZEGORZ LISICKI

Zróbmy miejsce dla motocykli - ZOBACZ WIĘCEJ

Więcej o:
Copyright © Agora SA