- Silniki wysokoprężne, których potencjał jest w USA kompletnie niewykorzystany - twierdzi Richard Williamson, autor raportu opublikowanego w Scripps Howard News Service.
Diesle nie mają w Stanach dobrej opinii. W powszechnym mniemaniu hałasują, dymią i często się psują. Dlatego Amerykanie od nich stronią i jeśli tylko mogą, wybierają samochód napędzany benzyną. Dotyczy to zwłaszcza aut osobowych, spośród których zaledwie co setne (!) ma pod maską silnik wysokoprężny.
- Od Europy, gdzie diesli jest 53 procent, a ON można dostać na absolutnie każdej stacji, dzieli nas po prostu przepaść - przyznaje Williamson.
Jego zdaniem, w Stanach potrzebna jest ogólnokrajowa kampania uświadamiająca obywatelom zalety diesli: ich większa sprawność i elastyczność i wyraźnie mniejsze zużycie paliwa. Kultura pracy? Pod tym względem odstają od silników benzynowych dużo mniej, niż kiedyś - argumentuje Williamson. - A dzięki obniżenie poziomu cząstek stałych w spalinach, coraz więcej modeli aut z takimi silnikami spełnia zaostrzone normy emisyjne wprowadzone najpierw w Kalifornii, a potem w kilku innych stanach (New York, Connecticut, Maine, Massachusetts, Pensylwanii, Rhode Island i Vermont).
- Kiedy ludzie zrozumieją, że jazda na innym paliwie wychodzi taniej, pozbędą się uprzedzeń. A skutkiem rozpowszechnienia się diesli będzie dużo mniejsze zużycie paliwa w skali całego kraju - konkluduje Williamson
(...) Inna sprawa, że zapłacimy za to my - europejscy kierowcy. Nawet częściowe przestawienie się amerykańskiej motoryzacji na diesle spowoduje ogromny wzrost popytu na olej napędowy. A to przełoży się na podwyżkę jego cen na całym świecie.
Cały artykuł możecie przeczytać tutaj .
Źródło. Wyborcza.biz
ZOBACZ TAKŻE:
Dieslem przez Stany - ZOBACZ TUTAJ