Za ile stajemy, za ile ruszamy

Urządzenia pokazujące, kiedy zmieni się światło sygnalizacji, są proste, stosunkowo niedrogie i poprawiają płynność ruchu. W Polsce prawie ich nie ma, ale to może się zmienić

Rodzajów urządzeń poprawiających płynność ruchu na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną jest przynajmniej kilka. Wszystkie mają jeden cel. Ich zadaniem jest pomóc kierowcy zorientować się, ile czasu pozostało do zmiany świateł. Mając taką informację, można przyspieszyć, aby zdążyć przed czerwonym, z daleka "odpuścić", jeśli i tak nie zdążymy lub wyłączyć silnik, stojąc na czerwonym. Ale najpierw trzeba mieć taką informację.

Pierwszą próbą w Polsce (o jakiej wiem) był system zamontowany w Krakowie, który pokazywał, z jaką prędkością należy jechać, by na najbliższym skrzyżowaniu przejechać na zielonym świetle. System nie sprawdzał się niestety za dobrze, a ja pamiętam, że pokazywał głównie prędkość 30 km/h. Kolejnym rozwiązaniem, z jakim się spotkałem, tym razem w Austrii, było pulsujące zielone światło, które oznaczało, że za chwilę zapali się żółte. Pozwala ono kierowcom zorientować się, czy zdążą przejechać na zielonym świetle, czy też nie i podjąć wczesną decyzję o hamowaniu, utrzymaniu prędkości lub przyspieszaniu.

Najlepsza informacja to pełna informacja. Tę najłatwiej zapewnić montując liczniki pokazujące czas pozostały do zmiany świateł. Wtedy już z daleka kierowca wie, czy zdąży przejechać, czy nie. To z pewnością znacząco zmniejsza ilość wystawianych mandatów za przejechanie na czerwonym świetle. Jest także inna zaleta. Samochody ciężarowe rzadziej gwałtownie hamują, przez co mniej niszczą nawierzchnię. Z kolei wiedząc, ile czasu musimy jeszcze odstać na czerwonym, możemy nie męczyć nogi, wciskając cały czas pedał sprzęgła lub mając jeszcze więcej czasu, wręcz wyłączyć silnik. Widząc, że za chwilę zapali się zielone, kierowcy mogą się przygotować i szybciej ruszyć spod świateł.

Taki system, stosowany powszechnie w Bułgarii, zamontowano najpierw w Opolu (cztery sztuki), a następnie w kilku innych polskich miastach. Ich władze są zadowolone. Ze wstępnych badań wynika, że przepustowość na skrzyżowaniach z odliczaniem wzrosła o około 10%. To było do przewidzenia, jednak na tym nie koniec. W pobliżu sygnalizacji z zegarami zmniejszył się hałas i emisja spalin.

Przeszkodą w rozpowszechnieniu liczników nie jest nawet cena. Jedno urządzenie kosztuje 1,5 tys. zł, co przy cenie samej sygnalizacji świetlnej (około 100 tys. zł dla zwykłego skrzyżowania) nie jest wygórowaną kwotą. My chcielibyśmy widzieć coraz więcej takich urządzeń, przynajmniej na najbardziej zatłoczonych skrzyżowaniach lub tam, gdzie na zmianę świateł trzeba długo czekać. A jaka jest wasza opinia?

Marcin Lewandowski                                                                               Jesteśmy też na Facebooku i Blipie

ZOBACZ TAKŻE:

Ile kosztują konie? ZOBACZ TUTAJ

Sprawdź ruch na drogach krajowych - ZOBACZ TUTAJ

Samochody: Ford Mustang - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA