Nie dlatego, że chętnych jest aż tak wielu. Ferrari w znakomity sposób pielęgnuje prestiż. Produkcja jest tak planowana, by zawsze na rynku panował niedosyt nowych pojazdów z Maranello. Dla przykładu średni czas oczekiwania na model 575M Maranello wynosił swego czasu 3 lata. I co ma zrobić taki zamożny miłośnik Ferrari?
Może kupić sobie już wyprodukowane Ferrari, które czeka klienta i jeździć nim aż do momentu kiedy wymarzone auto w ulubionym kolorze, na odpowiednio dobranych felgach i dokładnie dopasowanym do potrzeb wyposażeniem wyjedzie z fabryki. Moglibyście się zdziwić jak dużo klientów w Australii postępuje właśnie w ten sposób, przekonuje periodyk Brisbane Times, którego dziennikarze rozmawiali z Edwardem Rowe z oficjalnego przedstawicielstwa Ferrari w Australii.
Można się spodziewać, że podobne praktyki będą miały miejsce w przypadku następcy 599, który pojawi się już za rok. Ferrari ogłosiło właśnie, że nie będzie wstępnie planowanego faceliftingu modelu 599, ale w zamian pojawi się całkiem nowy model, bazujący konstrukcyjnie na najnowszym modelu FF. Wg spekulacji będzie miał pod maską V12-kę o mocy ok. 700 KM i napęd na tylne koła. Wersje 4WD będą oferowane w Kalifornii jako opcja. I znowu trzeba będzie kupić dwa egzemplarze... Życie nie jest łatwe.
Szczepan Mroczek
Ferrari FF rozprostowuje kości - WIDEO