Gdy powiedziałem koledze o zamiarze napisania artykułu o Daihatsu, zrobił maślane oczy i zaczął mi opowiadać o swoim życiu. Co powiedział? "W rodzinie mieliśmy dawno, dawno temu Charade z 1-litrowym dieslem, kupione za dolary. Najbardziej w pamięć zapadły mi wibracje silnika, miękkie fotele, zegarek na desce rozdzielczej i... kilka miesięcy szukania części, gdy ją wujek rozbił". W tym momencie mu przerwałem, bo słuchanie o zdobywaniu części do zagranicznego auta w gospodarce centralnie planowanej jakoś mnie nie interesowało. Zacząłem się natomiast zastanawiać, na czym może polegać urok Daihatsu.
Owszem, pamiętam, że Charade było swego czasu niemalże kultowe, szczególnie z tym swoim oryginalnym tylnym błotnikiem (trzecia generacja), ale żeby mieć aż tak gorące uczucia do tej marki? W jej historii nie wydarzyło się nic szczególnego. Daihatsu powstało już w 1907 roku, ale samochody produkuje dopiero od 50 lat. Obecnie firma należy w większości do Toyoty. Czym zasłynęła?
Po pierwsze - minimalizmem. Wszystko, co małe, jest urocze (pieski, kotki, małe dzieci), a Daihatsu zawsze było małe, więc i urocze. Rzadko kiedy modele tej marki miały więcej niż 4 m długości (wyjątek to Altis, zdaihatsowana wersja Toyoty Camry), a największy silnik w modelach tej marki ma wręcz oszałamiającą pojemność 1,5 l. Teraz, gdy wszyscy stają się coraz mniejsi (downsizing wizualny), projektują coraz mniejsze silniki (downsizing techniczny) i starają się obniżyć zużycie paliwa, małe, lekkie, proste i na swój sposób urocze maluchy Daihatsu mogłyby zawojować świat. Niestety, stale umacniający się jen sprawia, że import aut tej marki z Japonii jest za drogi. Ba, jest aż nieopłacalny, więc pod koniec stycznia 2013 roku Daihatsu wycofa się z Europy (sprzedawane jest m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii). Szkoda.
Po drugie - niewielkimi, ekonomicznymi trzycylindrowymi silnikami. Stosowany obecnie w wielu modelach Daihatsu, Toyoty, Subaru i Perodui silnik 1,0 l jest i utytułowany (wielokrotnie wygrywał plebiscyty na najlepsze silniki w swojej klasie), i bardzo lekki (przy wadze 69 kg daje z siebie 68 KM). I nagle dwucylindrowy silnik w Fiacie 500 nie wydaje się już tak rewelacyjny.
Po trzecie - poczuciem humoru i dystansem do siebie. Trzeba mieć te cechy, by wypuszczać na rynek takie auta jak Daihatsu. Weźmy na przykład takie Charade GTti - 101 KM w 810-kilogramowym aucie sprawiały, że była to istna rakieta. 8,2 s do setki i maksymalnie 185 km/h to nawet i teraz niezłe osiągi dla aut miejskich. Inny szalony model to YRV Turbo 130 (1,3 l turbo 127 KM, swego czasu najmocniejszy silnik 1,3 na rynku). Oprócz silnika miał naklejki na nadwoziu, spore koła i oryginalne detale (m.in. wielkie reflektory przeciwmgielne niczym z auta rajdowego czy nierówną linię szyb bocznych) - istne szaleństwo!
Po czwarte - dziwnymi nazwami. Model Rocky (na cześć Sylwestra Stallone'a?), Xenia (wychwalający wdzięki wojowniczej księżniczki?), Charmant (po francusku czarujący?) oraz Naked (nie miał nic do ukrycia?) to przysłowiowy pikuś w porównaniu z Rugged Field Sports Resin Top (rugged to po angielsku nierówny, field - pole, sports - sportowy, resin - żywica, a top to wierzchołek) czy Pantryboy Supreme (pantry to po angielsku spiżarnia, boy - chłopak, a supreme - znakomity). Nie podejmuję się znalezienia sensu w tych nazwach. A jak teraz wygląda oferta Daihatsu?
Podstawowy model to Charade (na wybranych rynkach Cuore). Jest to najoszczędniejszy model Daihatsu (średnie spalanie 4,4 l) i bardzo, ale to bardzo zwinny - średnica zawracania to ledwie 8,4 m.
Copen to z kolei najmniejsze coupé-cabrio świata (3,4 m długości, dwa miejsca, metalowy dach) wyposażone w fajne dodatki (fotele Recaro, kierownica Momo) i dzierżące tytuł najszybszego produkowanego Daihatsu (0,6 l turbo, 87 KM, 9,5 s do setki, maks. 180 km/h). A do tego bardzo ładne. Owszem, wygląda niepoważnie, jak zabawka, ale model ten zdobył nagrodę w konkursie Red Dot Design nagradzającym najlepsze projekty przemysłowe.
Kolejny model - Materia - też ma charakterek. Jest niemoralnie kanciasty, przypomina nieco pojazd bojowy (w wersji z napędem 4x4 ma nawet do tego predyspozycje) i korzysta z technologii Sciona xB (swego czasu najbardziej niezawodnego auta w USA).
Najzwyklejszy natomiast jest model Sirion. To z jednej strony najpopularniejszy model tej marki, a z drugiej najwolniejszy w ofercie (podstawowa wersja 1,0 70 KM rozpędza się do setki w 13,9 s i maksymalnie do 160 km/h). A jego nazwa? Pochodzi od rzeki w krainie Beleriandu z powieści Tolkiena.
Jest jeszcze model Terios. To jedno z najwęższych auta na rynku (1695 mm, poprzednik - ledwie 1555 mm), a przy okazji jedna z najdzielniejszych terenówek. Ma centralną blokadę mechanizmu różnicowego, a to się rzadko zdarza w obecnych, udający terenówki crossverach.
Jak już mówimy o Daihatsu, musimy powiedzieć o Perodui. To drugi co do wielkości (po Protonie) producent samochodów z Malezji, który powstał w 1993 roku i skupia się na autach miejskich. Jednym z większych udziałowców Perodui jest Daihatsu (20% akcji), więc modele tej marki nie różnią się specjalnie od swoich dawców organów. Perodua Myvi i Alza to Sirion (a także Toyota Passo i Subaru Justy), a model Viva to Cuore. Do niedawna w ofercie był także model Nautica, czyli Terios. Jeśli bardzo chcecie mieć Peroduę, trzeba się wybrać do Wielkiej Brytanii lub na Maltę.
Filip Otto