Kierowco, szukaj okazji!

Ubezpieczyciele straszą podwyżką cen polis komunikacyjnych. Na razie kierowcy mogą ciągle liczyć na spore zniżki. Wystarczy porównać kilka ofert, a może się okazać, że do tej pory przepłacałeś nawet o połowę

Kończą się złote czasy dla kierowców. Ceny za obowiązkowe polisy OC już zaczęły rosnąć. Powód? Do 10 grudnia ubiegłego roku Polska zgodnie z wymaganiami Unii Europejskiej musiała podnieść tzw. minimalne sumy gwarancyjne, czyli maksymalną wysokość odszkodowania, na jakie może liczyć kierowca. Z 300 tys. do 500 tys. euro wzrosły tzw. szkody na mieniu (głównie zniszczony samochód) oraz z 1,5 mln aż do 2,5 mln euro szkody osobowe (utrata zdrowia lub życia przez ofiary wypadku).

Oznacza to, że w razie - odpukać - wypadku dostaniemy wyższe odszkodowanie. Ale za polisę OC zapłacimy więcej. Na pierwszy ogień pójdą kierowcy, którzy powodują najwięcej wypadków, bo są najdrożsi dla ubezpieczycieli. Pozostali w najbliższym czasie mogą jeszcze liczyć na spore zniżki. Ale i ich w końcu czeka podwyżka. Towarzystwa tylko czekają na pretekst do podniesienia cen.

Na polskim rynku trwa bowiem bezpardonowa wojna cenowa. Wywołały ją towarzystwa sprzedające tanie polisy przez internet i telefon. Część zaczęła sprzedawać OC poniżej kosztów, zmuszając pozostałych graczy do pójścia w ich ślady. Efekt? Większość ubezpieczycieli na OC nie zarabia, a wręcz musi do niego dopłacać. Po co to robią? Bo zadowolony z OC klient może dokupić polisę autocasco, na której jest niezły zysk.

To, co przyprawia o ból głowy ubezpieczycieli, cieszy kierowców. W ostatnich trzech latach ceny OC spadły o kilkanaście procent, mimo że wartość wypłacanych odszkodowań wzrosła. Według Europejskiej Federacji Ubezpieczeń i Reasekuracji polscy kierowcy płacą za OC średnio 100 euro rocznie. Niemcy - 250 euro, Austriacy ponad 300, a Luksemburczycy - niemal 400. Nawet w Czechach czy na Węgrzech też jest dwa razy drożej.

Czy to znaczy, że jesteśmy skazani na wyższe ceny? Kiedyś na pewno tak. Ale na razie kierowcy w dalszym ciągu mogą liczyć na zniżki przy kupnie polisy. Wystarczy, że przejrzą oferty kilku ubezpieczycieli. Polisa OC kupowana od lat w tej samej firmie w innej może się okazać tańsza o kilkaset złotych.

Jak wybrać OC?

To, ile wydamy na OC, zależy od wielu czynników, m.in. od miejsca zamieszkania. Im mniejsza miejscowość, tym mniej wypadków, a tym samym - niższa cena polisy. To dlatego niektórzy kierowcy tak niechętnie przemeldowują się z mniejszych miasteczek np. do stolicy. Dzięki temu na OC oszczędzają nawet kilkadziesiąt procent rocznie.

Na cenę polisy wpływ mają też pojemność silnika (im wyższa, tym więcej zapłacimy) czy doświadczenie kierowcy punktowane zniżkami za bezszkodową jazdę (10 proc. za każdy rok). Firmy sprzedające polisy przez internet i telefon częściej niż tradycyjni ubezpieczyciele indywidualizują ofertę, biorą pod uwagę więcej czynników wpływających na cenę.

To, u kogo wykupimy polisę, nie ma większego znaczenia. Może to być zarówno ubezpieczeniowy gigant, jak i towarzystwo dopiero stawiające pierwsze kroki na rynku. Wszystkie obowiązkowe polisy komunikacyjne są takie same. Taka sama jest też odpowiedzialność firm ubezpieczeniowych. A skoro nie ma różnicy, to po co przepłacać?

Jak sprawdzić, ile zapłacimy za OC w poszczególnych towarzystwach? Kalkulatory znajdziemy na ich stronach WWW. Z pytaniami możemy zadzwonić na infolinię ubezpieczyciela. Trzeba jednak pamiętać, by podane tam ceny sprawdzić potem z tymi w umowie.

Samą umowę należy przed podpisaniem dokładnie przeczytać, nawet jeśli zajmie to dużo czasu. Potem trudno będzie się z niej wycofać. Panuje przekonanie, że umowy ubezpieczeniowe aż jeżą się od prawnych kruczków i paragrafów dopisywanych drobnym drukiem. W rzeczywistości dzisiaj towarzystwa stosują już takie pułapki rzadko (co nie znaczy, że nie ma ich wcale).

Co ciekawe, każde z towarzystw ubezpieczeniowych ma wśród kierowców własnych faworytów. I to niekoniecznie tylko ojców małych dzieci z długim stażem za kółkiem, na których polują wszystkie towarzystwa. Są firmy, które dają nawet 5-10 proc. zniżki kobietom, bo te ostrożniej prowadzą. Inne stawiają na posiadaczy aut nowych lub... pojazdów starszych - kilku-, kilkunastoletnich sprowadzonych z Niemiec.

Polisa przez internet

Kupując polisę przez internet lub telefon, możemy sporo zaoszczędzić - zarówno czasu, jak i pieniędzy. Nie musimy już umawiać się z agentem ani iść do siedziby firmy ubezpieczeniowej. Wystarczy zadzwonić lub skorzystać z internetu - usługi są dostępne przez całą dobę, siedem dni w tygodniu.

Sprzedaż ubezpieczeń bez pośrednictwa agentów (określany z angielskiego jako direct) nie jest niczym nowym na rynku europejskim. W Polsce rewolucja zaczęła się sześć lat temu. 14 stycznia 2003 r. pierwszą polisę przez telefon sprzedało towarzystwo Link4, dziś lider tego rynku. Odtąd, aby ubezpieczyć samochód, nie trzeba już umawiać się z agentem ani iść do firmy ubezpieczeniowej. Wszystko dostępne jest przez całą dobę, siedem dni w tygodniu.

Ubezpieczycieli sprzedających polisy bez pośrednictwa agentów jest coraz więcej. Do Link4, prekursora i jednocześnie lidera tego rynku, w ostatnich latach dołączyli potężni gracze: Allianz Direct, AXA, Aviva Direct (dawniej Commercial Union Direct), Benefia24, Generali, mBank, Liberty Direct, a także Hestia i PZU.

Polscy kierowcy wciąż się trochę ubezpieczeń direct obawiają. Z badań firmy KPMG wynika, że najważniejszą barierą przy zakupie polis przez internet i telefon (wymienianą przez 42 proc. respondentów) jest brak zaufania do transakcji drogą elektroniczną. Wielu kierowcom zależy na kontakcie z agentem, czasami pojawiają się także problemy z wypełnieniem formularza lub ze zrozumieniem niektórych określeń.

Dlatego ubezpieczyciele z grupy direct stają na głowie, żeby przyciągnąć do siebie klientów. Sypią prezentami i promocjami. Gratis możemy dostać naklejkę "Dziecko na pokładzie", zapach do samochodu, kamizelkę odblaskową, samochodowy atlas Polski, a nawet nawigację GPS. Do OC można dodatkowo otrzymać też darmową zieloną kartę lub usługę assistance, dzięki której po wypadku firma pomoże nam odholować auto.

Towarzystwa wprowadziły korzystniejsze zasady płatności za polisę. U niektórych można rozłożyć je na 12 rat bez dodatkowych opłat. Płacąc z góry za cały rok, możemy dostać miesiąc ubezpieczenia gratis.

Uwaga! Kupując polisę przez internet lub telefon, zróbmy to z wyprzedzeniem, by dokument zdążył dotrzeć do nas pocztą w terminie. Inaczej w razie stłuczki możemy mieć problem. Policjanci czasem kwestionują wydruki zaświadczeń o wykupieniu polisy OC nadesłane wcześniej mailem lub faksem przez ubezpieczyciela. Zasłaniają się stanowiskiem ministra finansów, tłumaczą, że wydruk nie jest dokumentem wystawionym przez ubezpieczyciela, bo brak na nim podpisu sprzedawcy.

Kierowca pozostawał w takiej sytuacji bezradny, a skutki były kosztowne - 500 zł mandatu za brak OC, zdarzało się nawet, że policja odholowała auto. Dzisiaj firmy ubezpieczeniowe uspokajają - dokument wystawiony przez ubezpieczyciela potwierdzający zawarcie umowy dla konkretnego samochodu jest ważny. Lepiej jednak wykupić polisę na tyle wcześnie, by dokument podpisany przez ubezpieczyciela dotarł na czas.

A może autocasco

Jeśli nie chcesz zaprzątać sobie głowy tym, czy towarzystwo ubezpieczeniowe w razie wypadku wypłaci ci odszkodowanie z OC, pomyśl o kupnie autocasco (AC). W odróżnieniu od obowiązkowych polis OC nie musimy go mieć, by jeździć po drogach. Wielu kierowców rezygnuje z tej "poduszki powietrznej", bo to duży wydatek. To niejedyny powód. Jeszcze do niedawna poszkodowani kierowcy z polisą AC w ręku przechodzili prawdziwą drogę przez mękę. Niekończące się formalności czy wielotygodniowe oczekiwanie na wypłatę odszkodowania były na porządku dziennym. Nic dziwnego, że tylko co czwarty kierowca kupuje dobrowolne ubezpieczenie AC.

Autocasco w wersji pełnej chroni nas w razie kradzieży pojazdu, uszkodzenia z naszej winy, zniszczenia czy dewastacji, np. na parkingu. Na odszkodowanie można liczyć też w przypadku pożaru, huraganu czy gradobicia. Zwykle można też kupić uboższą wersję AC. Wtedy wybieramy te zagrożenia, których obawiamy się najbardziej, np. tylko kradzież.

Ile to kosztuje? Taryfy w autocasco są wypadkową ponad 40 zmiennych. Czasem dość egzotycznych, jak odległość od najbliższego skrzyżowania z autostradą, prawdopodobieństwo wypadku na trasie dom - praca, dochód rodziny czy miejsce postoju w nocy. Niektórzy ubezpieczyciele biorą nawet pod uwagę naszą zdolność kredytową.

Inne zmienne wydają się klasyczne. Największy wpływ na cenę autocasco mają: marka i model samochodu, wiek kierowcy, zniżka za bezszkodową jazdę i miejsce zamieszkania. Ważne są płeć i doświadczenie kierowcy, jego wykształcenie i zawód, a także to, ile lat mamy prawo jazdy. Pod uwagę bierze się też parametry auta: jego rodzaj, wiek i pojemność silnika. Rzadziej, ale też się zdarza, towarzystwo patrzy na kolor nadwozia, moc silnika czy systemy bezpieczeństwa (np. ABS).

Ile kosztuje AC

W przypadku dobrowolnego AC cena, choć najczęściej decyduje o wybranej polisie, wcale nie jest najważniejsza. Czasami warto zapłacić więcej, aby zapewnić sobie większą ochronę ubezpieczeniową. Tym bardziej że w ostatnich latach ceny AC spadały. Dziś średnia cena polisy AC to 840 zł, podczas gdy jeszcze trzy lata temu była to kwota o 100 zł wyższa.

Uwaga! Jeśli nie stać cię na taki wydatek, pomyśl o minicasco. To dobra oferta dla kierowców z chudszymi portfelami, którzy w razie wypadku nie chcą liczyć wyłącznie na ubezpieczenie OC. Minicasco w porównaniu z AC daje mniejszą ochronę. Obejmuje kradzież, ale nie uwzględnia np. stłuczki. Eksperci ubezpieczeniowi zwracają uwagę, że kierowcy z pełną polisą AC i tak rzadko zgłaszają drobne stłuczki, bo wolą nie ryzykować utraty wieloletnich zniżek. Dzięki minicasco mogą dodatkowo zaoszczędzić na składce (nawet kilkaset złotych).

Niższe ceny mogą cieszyć, ale kierowcom rzedną miny w momencie stłuczki i próby wyegzekwowania wysokiego odszkodowania. Okazuje się, że towarzystwa rzeczywiście obniżyły ceny, ale przy okazji przerzuciły część ponoszonego ryzyka na klientów. Skutek to niższe odszkodowanie, a nawet jego brak.

Przykład. Pan Marek z Poznania spowodował w ubiegłym roku niewielką stłuczkę. Warsztat wycenił szkodę na 2,2 tys. zł. Czytelnik poszedł z rachunkiem do jednego z największych w Polsce ubezpieczycieli, gdzie wcześniej wykupił polisę autocasco. Ku jego zdumieniu okazało się, że nie dostanie ani grosza. Wszystko przez to, że wykupił tzw. udział własny w wysokości 10 proc., na czym oszczędził niemal 700 zł.

Oznaczało to, że w razie wypadku jedną dziesiątą odszkodowania zatrzyma towarzystwo, a do pana Marka trafi pozostałe 90 proc. świadczenia. Tak przynajmniej zapewniał go agent sprzedający polisę. Po stłuczce okazało się, że w kieszeni ubezpieczyciela zostaje nie 10 proc. odszkodowania, ale 10 proc. całej sumy ubezpieczeniowej, czyli jedna dziesiąta wartości auta. W tym przypadku było to 3 tys. zł. Ponieważ zgłosił mniejszą szkodę, towarzystwo ubezpieczeniowe nie wypłaciło mu nic.

Opisany wyżej udział własny to niejedyny haczyk. Towarzystwa obniżają ceny, ale przy okazji przerzucają część ponoszonego ryzyka na klientów. Może się na przykład okazać, że odszkodowanie za stłuczkę będzie wypłacane według cen części pomniejszonych o ich zużycie, czyli tzw. amortyzację.

Na co uważać

Żeby w razie - odpukać - wypadku nie żałować, uważnie przeczytajmy ogólne warunki ubezpieczenia, czyli tzw. OWU. Nie są pisane językiem potocznym, dlatego nie wstydźmy się pytać i radzić pośredników czy pracowników zakładów ubezpieczeniowych.

Trzeba zwrócić uwagę na dodatkowe opcje i zapisy w polisie, które mogą znacznie obniżyć cenę, ale kosztem odszkodowania. Warto sprawdzić, czy tzw. suma ubezpieczeniowa jest gwarantowana. Jeśli tak, ubezpieczyciel wypłaci pełne odszkodowanie w razie kradzieży. Jeśli nie - może po kilku miesiącach stwierdzić, że wartość auta spadła, więc suma ubezpieczeniowa również (np. o 10 proc.). Nie warto więc kombinować i naciskać na agenta, by wpisał niższą sumę ubezpieczeniową.

Sposób likwidacji szkody - tańszy, ale mniej korzystny będzie kosztorysowy, w którym towarzystwo wypłaca odszkodowanie na podstawie sporządzonego własnymi siłami kosztorysu. Nieco droższy jest bezgotówkowy - warsztatowy.

Udział własny, czyli określona część odszkodowania, którą zabiera ubezpieczyciel; lepiej wydać kilkaset złotych więcej i wykupić AC bez udziału własnego. Nie dostaniemy co prawda zniżki w składce, ale w razie wypadku nie bierzemy na siebie odpowiedzialności za część szkody (przykład pana Marka). W razie poważnej stłuczki dostaniemy odszkodowanie wyższe nawet o kilka tysięcy złotych.

Amortyzacja części - ubezpieczyciel, szacując szkodę, uwzględni spadek wartości wymienianych części.

Sprawdźmy też, czy i o ile towarzystwo zmniejszy kwotę odszkodowania, jeśli przekroczyliśmy prędkość. Zwykle jest to 30 proc. przy przekroczeniu o więcej niż 30 km/godz. Jeżeli naszym samochodem jeździ jeszcze inny kierowca, zwróćmy koniecznie uwagę na zapisy dotyczące zmniejszenia odszkodowania w zależności od wieku kierowcy.

Koniecznie spytajmy, do jakiej kwoty ubezpieczyciel płaci za koszty holowania i gdzie auto zostanie odstawione (może to być dom, warsztat albo parking); czy osoba poszkodowana przez nas może liczyć na holowanie z naszej polisy; czy zniszczone części zostaną zastąpione oryginalnymi i czy naprawa odbędzie się w autoryzowanym salonie. Zgłaszając kradzież samochodu, nie zapomnijmy o kluczykach. Firma ubezpieczeniowa na pewno zażąda kompletu oryginalnych kluczy. Jeśli nie będziemy ich mieli, kłopot z wypłatą odszkodowania murowany.

Przed wykupieniem polisy poradź się znajomych. Dowiedz się, czy firma wypłaciła odszkodowanie w terminie i jaka była jakość naprawy powypadkowej. Agenta ubezpieczeniowego zapytaj, które firmy oferują korzystniejsze warunki AC dla samochodów droższych, a które dla tańszych. Sprawdź, w jaki sposób likwidowane są szkody. Część firm wypłaca odszkodowanie w gotówce i o naprawę trzeba się martwić samemu. Inne dają listę warsztatów, w których można naprawić auto bezgotówkowo.

Uwaga! Oczywiście obowiązkowe OC można wykupić u jednego ubezpieczyciela, a AC - u drugiego. Najczęściej jednak zakłady ubezpieczeniowe proponują klientom pakiety - pełne AC z obowiązkowym OC. Zwykle dzięki takiemu rozwiązaniu możemy sporo zaoszczędzić - nawet 30 proc.

Assistance i NNW

Warto rozważyć opcje dodatkowe proponowane przez towarzystwa. Za kilkadziesiąt złotych można dokupić dodatkowe opcje do ubezpieczenia, np. assistance. Zapewnią one pomoc techniczną w razie awarii czy pomoc prawników przy wyegzekwowaniu odszkodowania.

Popularne jest też ubezpieczenie od skutków nieszczęśliwych wypadków (NNW). Taka polisa jest znana rodzicom, którzy mają dzieci w wieku przedszkolnym lub szkolnym. Opłacają je co roku wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. Pozostali kojarzą je z reguły wyłącznie z wypadkami samochodowymi. Tymczasem ubezpieczenie NNW obejmuje każde niezależne od naszej woli zdarzenie powodujące trwałe pogorszenie stanu zdrowia.

Dużą zaletą jest możliwość sumy, na jaką chcemy się ubezpieczyć, czyli tzw. sumy ubezpieczenia (SU). Od niej będzie zależało, ile pieniędzy w razie wypadku dostaniemy od towarzystwa ubezpieczeniowego. Oczywiście im wyższa SU, tym wyższe ewentualne odszkodowanie. Opłaca się więc - w miarę możliwości finansowych - wybrać jak najdroższą.

Wysokość składki zależy od wariantu ubezpieczenia, jego sumy i wykonywanego przez nas zawodu. Mniej zapłacimy za ograniczoną ochronę, która działa tylko w określonym czasie, np. w drodze do pracy. Droższy będzie wariant pełny. Polisa chroni nas wówczas przez całą dobę.

Wiele zależy od wykonywanego zawodu. Osoby bardziej narażone na wypadek stanowią dla ubezpieczycieli grupę podwyższonego ryzyka i muszą płacić więcej. Chodzi m.in. o policjantów, wojskowych, górników, strażaków czy kaskaderów. Mniej zapłacą urzędnicy, nauczyciele czy duchowni.

Bywa, że ubezpieczyciel uzależnia wysokość składki od uprawianego sportu. Dla pracownika biurowego przy sumie ubezpieczenia 10 tys. zł składka wynosi około 50 zł za rok. Przy tej samej sumie ubezpieczenia więcej zapłaci osoba, która regularnie podnosi sobie adrenalinę, skacząc ze spadochronem.

Tego typu ubezpieczenia zawierane są na okres jednego roku, ale istnieje oczywiście możliwość zawarcia umowy na krótszy czas.

Warto przed wykupieniem polisy sprawdzić również, co obejmuje ubezpieczenie. Z reguły jest to:

- świadczenie za trwały uszczerbek na zdrowiu (do 100 proc. sumy ubezpieczenia); - świadczenie za śmierć wskutek nieszczęśliwego wypadku (50 proc. lub 100 proc. sumy ubezpieczenia); - zwrot kosztów zakupu protez i innych; - zwrot kosztów przeszkolenia zawodowego inwalidów. Niektóre firmy ubezpieczeniowe dodatkowo oferują zwrot kosztów leczenia lub wypłatę określonej kwoty jako zadośćuczynienie za cierpienia fizyczne.

Uwaga! Zanim jednak podejmiesz decyzję o wykupieniu ubezpieczenia, sprawdź, czy już nie jesteś ubezpieczony. Jeśli masz konto w banku, kartę kredytową czy kredyt hipoteczny, może się okazać, że już masz polisę NNW, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Wiele banków dodaje ją jako gratis do swoich produktów (częściej wiąże się to z niewielkimi opłatami).

Od ubezpieczeń towarzyszących produktom bankowym nie oczekujmy zbyt wiele. Często są to polisy, które bank kupuje za grosze, żeby tylko móc się pochwalić, że oferuje ochronę. Z reguły mają niskie limity określające odpowiedzialność finansową ubezpieczyciela i w wielu sytuacjach nie działają. Dołączenie kilku takich gratisów do rachunku czy karty stwarza wrażenie, że klient dostaje od banku więcej.

Źródło: Marcin Bojanowski, wyborcza.biz

Najgłośniejsze akcje serwisowe - ZOBACZ TUTAJ

Samochody: Toyota - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA