Wakacje w Europie - kiedyś i dziś

Gdy przypominam sobie zagraniczne wyprawy wakacyjne z lat 70. i porównuję je z dzisiejszymi, przychodzi refleksja: ileż wymagały one starań, czasu, cierpliwości, a nawet odwagi, nie mówiąc już o nieporównywalnym do dzisiejszego wysiłku finansowym

Na specjalną prośbę Pana Przemka zrobiliśmy odstępy między akapitami.

Dla uzyskania paszportu trzeba było uzyskać zaproszenie od rodziny lub przydział "dewiz" w ilości 100 dolarów albo posiadać na koncie dewizowym "legalne" fundusze, tzn. zarobione za granicą lub wpłacone przez rodzinę z Zachodu.

Ponieważ pieniędzy było zwykle "minimum", a samochody ówczesne (maluchy, syreny, duże fiaty, wartburgi i trabanty) psuły się niemiłosiernie często, podróż była loterią. Trzeba było zabierać ze sobą pudła części zamiennych , a korzystanie z zagranicznych warsztatów było z uwagi na koszty praktycznie nieosiągalne. Gdy sytuacja była awaryjna, trzeba było próbować płacić bonami kredytowymi z książeczek wydawanych przez Biura Turystyki PZMot. Niestety niechętnie przyjmowanymi i honorowanymi przez nieliczne warsztaty. Książeczki te zawierały także "bon ewakuacyjny" , który miał zapewniać transport do kraju w razie wypadku lub dużej awarii.

Maluch z przyczepą, a w przyczepie mielonka

Niezbyt liczni na zagranicznych drogach Polacy pozdrawiali się zwykle światłami, wymieniali samochodowe uwagi na parkingach i kempingach , a także pomagali sobie w awaryjnych sytuacjach. Spotkaliśmy kiedyś grupę rodaków dokonujących niemal kapitalnego remontu syrenki na kempingu w Jugosławii. Właściciel posiadał w przyczepce wszystkie potrzebne części. Podobną reanimację wartburga, dokonywaną przy pomocy kierowcy polskiego autobusu turystycznego, który poświęcił na to cały swój wolny czas, widzieliśmy też w Rzymie.

Przyjaciele musieli sprowadzać, już w latach 80., część zamienną do nissana, która zepsuła im się na wakacjach w Jugosławii. Część leciała z Warszawy do Belgradu samolotem, a oni musieli się po nią tam pofatygować pociągiem z południa Jugosławii, co zepsuło połowę urlopu. Innym znajomym przyczepa N126 b wyrwała tył ciągnącego ją "malucha" . Ja sam nie zostałem z taką wspaniałą przyczepą wpuszczony na jedną z alpejskich dróg w Austrii, gdyż nie była ona wyposażana przez niewiadowską wytwórnię w hamulce najazdowe. Bagażniki samochodów wypełniały wówczas nie tylko pudła z częściami. Ciężki sprzęt kempingowy - namiot, krzesła, stoły, butle, kuchenka gazowa, a nadto żywność, zwykle w postaci puszek, zdobytych uprzednio z trudem na naszym ubogim rynku. Urozmaiceniem były wyroby własne, czyli zawekowane mięso, które o dziwo wytrzymywało wysokie południowe temperatury. Z niechęcią odnosiłem się do tych specjałów, marząc wówczas o właściwie niedostępnych z powodów finansowych restauracjach. Dzisiaj po latach wspominam to wszystko z dużym sentymentem. Podróżowało się z namiotem lub przyczepą, kempingując nawet po drodze na trasie dojazdowej do celu, gdyż nocleg w hotelu pozostawał zwykle poza realnymi możliwościami - myślę o krajach zachodnich, bo w krajach RWPG było taniej, ale i tutaj przydziały miejscowych walut na tzw. tranzyt były ograniczone.

Teraz jest prościej i łatwiej

W XXI wieku paszporty mamy w domu, a nawet i one nie są konieczne w podróżach po krajach Unii Europejskiej i państwach strefy Schengen . Wystarczy posiadać ważny dowód osobisty. Do strefy Schengen należą: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja , Hiszpania, Holandia, Islandia, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Malta, Niemcy, Norwegia, Polska, Portugalia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Węgry, Włochy. Przekraczanie granic pomiędzy tymi krajami następuje swobodnie, bez stałych kontroli na granicach. Zniknęły posterunki straży granicznej, a o przekroczeniu granicy mówią jedynie tablice i znaki informujące o podstawowych ograniczeniach i zasadach ruchu drogowego w danym kraju. Nie oznacza to zniesienia jakichkolwiek kontroli - możemy zostać zatrzymani w tym celu w dowolnym miejscu. Limity w przewozie alkoholu i papierosów nadal obowiązują, a przewóz gotówki od 10 000 euro wzwyż musi być zgłaszany organom celnym.

Zielona karta nie jest wymagana w krajach Unii Europejskiej i Chorwacji, lecz poza nimi trzeba ją uzyskać od swojego ubezpieczyciela. Trzeba też mieć Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego , uprawniającą do bezpłatnych (w niektórych krajach uzyskiwanych za niewielką opłatą) świadczeń publicznej opieki zdrowotnej w razie choroby. Kartę wydają wojewódzkie oddziały NFZ i ważna jest ona przez dwa miesiące (na dłuższy okres karty otrzymują emeryci, renciści, uczniowie i studenci) na terenie UE, a także w krajach EFTA (Islandia, Lichtenstein, Norwegia, Szwajcaria).

Dowód osobisty wystarcza również w podróżach do krajów Unii Europejskiej nienależących do strefy Schengen: Bułgarii, Rumunii, Wielkiej Brytanii, Irlandii. Może przesadzam, ale pomimo ułatwień radzę jednak wszystkim zabierać ze sobą paszport, bo to zawsze dokument "czytelniejszy" dla zagranicznych władz w razie jakichś kłopotów. Poza paszportem i/lub dowodem osobistym musimy zabrać ze sobą w podróż prawo jazdy, dowód ubezpieczenia OC (polisę).

Co zabrać

Chociaż czasy pudeł z jedzeniem i częściami zamiennymi minęły, a ewentualne naprawy za granicą nie powodują już ruiny finansowej, to lepiej jednak zadbać przed wyjazdem o samochód. Sprawdzić jego stan techniczny i poddać auto przeglądowi w zaufanym warsztacie. Samemu można też sprawdzić podstawowe rzeczy: poziom płynu chłodniczego, oleju w silniku, płynu hamulcowego, stan akumulatora, stan tarcz i klocków hamulcowych, ogumienia. Warto zabrać podstawowe narzędzia , bezpieczniki, komplet zapasowych żarówek, sprawny podnośnik i klucz do kół.

I kilka zasad pakowania: niewłaściwe załadowanie może nie tylko spowodować uszkodzenie pojazdu, lecz okazać się groźne dla pasażerów lub innych użytkowników dróg. Ciężkie przedmioty, położone na tylnej półce, mogą w razie nagłego hamowania czy wypadku zranić, a w krańcowych przypadkach nawet zabić człowieka. Bardzo groźne są też rzeczy przewożone na zewnątrz samochodu, które w takim przypadku z ogromnym impetem wypadają często niestety z marnych uchwytów i sieją wokół spustoszenie. Pamiętajmy więc, aby najcięższe rzeczy rozmieszczać możliwie nisko w bagażniku. Ciężki bagażnik dachowy pogarsza właściwości jezdne pojazdu i jego prowadzenie, zwiększa też zużycie paliwa.

Nieznajomość prawa szkodzi

Podstawowym obowiązkiem każdego kierowcy jest przestrzeganie prawa państwa, na którego terenie się przebywa i porusza samochodem. Przed podróżą trzeba więc zapoznać się z obowiązującymi tam przepisami drogowymi. Pomocnę będą prasa motoryzacyjna, internet i biura turystyki zagranicznej Polskiego Związku Motorowego (PZM-TRAVEL), gdzie można nabyć broszury informujące o przepisach poszczególnych państw.

Nikt nie może się tłumaczyć nieznajomością obowiązujących miejscowych przepisów - w pełni działa tutaj stara rzymska zasada prawna: "ignorantia iuris nocet". Jakie konsekwencje może mieć ignorancja przepisów? Polski turysta, przejeżdżający przez Szwajcarię, został ukarany mandatem 200 euro za przymocowane do felg ciężarki wyważające koła , zawierające ołów, co jest tam niedopuszczalne ze względów ekologicznych. Wiadomo, że lepiej byłoby, gdyby za te pieniądze kupił ser i czekoladki.

Nie pomogły żadne tłumaczenia, że w Polsce takie ciężarki są dopuszczalne i powszechnie stosowane. Każde państwo ma prawo na swój sposób strzec swego środowiska naturalnego. Szczególnie odradzamy krytykę przepisów wobec tamtejszego policjanta drogowego - należy raczej wyrazić skruchę i przeprosić.

Mandaty karne w Europie są naprawdę kosztowną sprawą! Są też natychmiast egzekwowalne od cudzoziemców. W przypadku braku pieniędzy może nastąpić pobranie w zastaw wartościowych przedmiotów, czasem samochodu, a w krańcowych przypadkach nawet aresztowanie kierowcy do czasu zapłaty przez rodzinę kwoty nałożonego mandatu.

Ważną rzeczą jest sprawdzenie, jakie wymogi przewidują przepisy poszczególnych krajów w zakresie wyposażenia samochodu. Chodzi tu zwłaszcza o sprzęt istotny ze względów bezpieczeństwa, jak kamizelki odblaskowe czy apteczki, których posiadanie jest w Polsce zalecane, ale nie bezwzględnie obowiązkowe. Niespełnienie tych wymogów może nam przyczynić kłopotów. Przykładem niech będą "prześladowania", jakie spotykały polskich kierowców w Niemczech, zwłaszcza w rejonach graniczących z Polską, po naszym wejściu do strefy Schengen. Niemieccy policjanci drogowi zaczęli się wówczas zasadzać na polskie samochody i sprawdzać, czy w bagażniku jest apteczka tam wymagana i to zgodna z niemieckimi normami - brak był karany mandatem. W odwecie polscy policjanci, za miedzą, zaczęli karać Niemców za brak gaśnicy, wymaganej w polskim prawie.

Sytuacja tak się zaogniła, że obie przygraniczne strony przystąpiły do rozmów ugodowych i przypomniały sobie o istniejącej konwencji, w myśl której samochód spełniający warunki obowiązujące w kraju, gdzie jest zarejestrowany, nie musi spełniać warunków obowiązujących w kraju, gdzie znajduje się przejazdem. Tak więc nałożone mandaty powinny być zwrócone.

Pomimo tych konwencyjnych zasad lepiej zastosować się jednak do miejscowych przepisów i zaopatrzyć się w porządną apteczkę, kamizelki odblaskowe dla kierowcy i pasażera oraz inne przedmioty wymagane w odwiedzanych krajach. Przekonanie policji drogowej w obcym kraju o naszej racji jest bowiem bardzo trudne. Lepiej więc nie dopuścić do międzynarodowego sporu, jeżeli niewielkim możemy go uniknąć.

Piotr Głuski

Zobacz także:

Samochód na lato - co wybrać?

Z gazem po Europie

Więcej o:
Copyright © Agora SA