Taksówkowa zmowa cenowa

Zabrzańskie korporacje taksówkowe mają identyczne stawki i wyższe od warszawskich. Zapewniają, że to przypadek, ale pasażerowie w to nie wierzą

W Zabrzu jeździ pięć firm taksówkowych. - Na początku lutego była podwyżka. Pewien taksówkarz przyznał mi, że wszystkie korporacje się zgodziły, bo ceny paliwa poszły do góry - mówi czytelniczka "Gazety". Cena za kilometr przejechany podskoczyła aż o 25 proc. z 2,4 zł do 3 zł. Nocna taryfa to teraz 4 zł, a przy wyjeździe za miasto - 4,5 zł.

Nietypowe taksówki | Wideo

Z "Gazetą" taksówkarze rozmawiają jednak niechętnie. Zapewniają, że nie interesują się tym, co robi konkurencja. - Nowe stawki ustaliliśmy sami na zebraniu - usłyszeliśmy w firmie Skorpion.

Henryk Kubiec, prezes Radio Taxi Kopernik, podkreśla w jego korporacji decyzja zapadła już w grudniu: - Mamy na to dokumenty. Nie wiem, co się dzieje w innych firmach i nie interesuje mnie to.

- Nie ma żadnej zmowy. My mamy nawet jedną obniżkę, bo za kurs poza miasto zeszliśmy 4,8 zł na 4,5 zł - podpowiada Jerzy Zachuta z firmy Tele-Taxi Zabrze.

Ciekawe jednak, że w sąsiednich miastach ceny są różne. - Nie możemy robić podwyżki, bo ludzie uciekną do konkurencji - wzdycha Kazimierz Kościk z firmy Tele Taxi w Bytomiu.

W Katowicach jedną z najniższych taryf ma firma Echo Taxi: 5 zł opłaty początkowej, a za kilometr 2 zł w ciągu dnia. Za jazdę nocą i poza miastem stawki wynoszą odpowiednio 3 i 4 zł.

Stawki innych firm różnią się średnio o kilkadziesiąt groszy na kilometrze. - Na tym polega konkurencja - komentuje Wiesław Molka, prezes katowickiego Echo Taxi.

W innych regionach kraju maksymalne ceny ustalają niekiedy radni. Przykład to Warszawa, gdzie najwyższa możliwa opłata za kilometr według taryfy dziennej to 3 zł. Ale tak drogą taksówkę trudno w stolicy znaleźć. - Są nawet tacy, co jeżdżą za 1,6 zł. To jest podejrzanie tanio, bo za takie pieniądze nie da się nic odłożyć na nowy samochód - mówi Aneta Ogrodniczek z warszawskiego Sawa Taxi.

Jak przechytrzyć fiskusa? Kupić samochód za granicą

Zabrzańskich taksówkarzy broni tymczasem Piotr Toborek, prezes Zrzeszenia Transportu Prywatnego: w Zabrzu ceny muszą być wyższe niż w Warszawie, bo tu nie ma tylu klientów. - Może taksówkarze wzajemnie podglądali, jakie ruchy wykonuje konkurencja. Poza tym cena 3 zł za kilometr jest optymalna, jeśli chodzi o koszty, a firmy konkurują, rezygnując ze stref, opłaty za dojazd do klienta albo udzielając rabatów - mówi Toborek.

- Gdyby ceny były niższe, może byłoby więcej klientów. A co do rabatu, to kiedyś spytałam w jednej z korporacji, czy nie mogłabym go dostać, skoro tak często z nimi jeżdżę. Taksówkarz odpowiedział mi, że nie, bo nie daję napiwków - komentuje czytelniczka z Zabrza.

Ernest Makowski z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przypomina, że urząd już kilka razy zajmował się zmowami cenowymi wśród taksówkarzy. Dwa lata temu za podobne praktyki ukarał trzy korporacje z Bydgoszczy i trzy firmy z Gdańska. - Możemy wszcząć postępowanie, jeśli dostaniemy zawiadomienie w tej sprawie na przykład od pasażera - mówi Makowski.

Jacek Madeja/Gazeta Katowice

ZOBACZ TAKŻE:

Taksówki przyszłości w stolicy

Jak powinien brzmieć elektryczny Focus?

Ford Focus - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.