Popieram fotoradary

W trakcie lata przy "Gierkówce" jak grzyby po deszczu wyrastały maszty ze skrzynkami na fotoradary. Między Tomaszowem a Jankami jest ich teraz ponad dwadzieścia. Elektroniczni stróże prędkości mają być cudownym panaceum, które skutecznie rozwiąże problem piratów drogowych na naszych drogach.

Statystyki nie kłamią. Tam, gdzie pojawiają się metalowe domki dla ptaków, maleje liczba wypadków. Wobec wieloletnich zaniedbań i ignorancji osób odpowiedzialnych za budowę autostrad, fotoradary to skuteczny środek zaradczy zmniejszający liczbę zabitych i rannych. Ale prędkość to tylko jeden z czynników, które decydują o konsekwencjach nieszczęść drogowych, przy tym nie zawsze jest ona ich bezpośrednią przyczyną. Wystarczy przejazd wspomnianą wcześniej "Gierkówką", żeby zaobserwować wiele patologicznych sytuacji, które mogą skutkować poważnymi wypadkami. Aby im zapobiec, nie wystarczą fotoradary. Oto kilka przykładów:

Obrazek pierwszy - traktory przecinające dwupasmową jezdnię w miejscu, w którym zgodnie z przepisami można jechać 100km/h. Bardzo wielu kierowców przed wyprzedzaniem podjeżdża niebezpiecznie blisko tyłu pojazdu, który zamierzają wyprzedzać. W ten sposób skutecznie zasłaniają sobie widoczność. Gdy nagle "zasłona" zmieni pas, aby ominąć skręcający w lewo traktor, jadącemu zbyt blisko asowi wyprzedzania zabraknie miejsca na bezpieczne ominięcie przeszkody.

Obrazek drugi - powszechny w trakcie wakacji - grzybiarze, sadownicy i zbieracze jagód oferujący swoje produkty na poboczu drogi. Najwyraźniej zawartość metali ciężkich w sprzedawanych przy drodze owocach sadów i lasów nie odstrasza kupców. W miejscu, w którym zrobiono zdjęcie, można również jechać 100 km/h. W sytuacji awaryjnej stragan z grzybkami zostanie staranowany, a wraz z nim beztroscy miłośnicy grzybków.

Obrazek trzeci - słabo wyszkoleni kierowcy pędzący z prędkością poddźwiękową i wiarą we własne umiejętności i samochód. Testy zderzeniowe najczęściej odbywają się przy 50-55km/h. Uderzenie w przeszkodę "pięciogwiazdkowym" pojazdem przy 80, 100, 180 km/h daje nikłe szanse na przeżycie. System szkolenia kierowców nie uczy zachowania w sytuacjach awaryjnych. Poprawne korzystanie z ABS-u, wyprzedzanie, hamowanie biegami to umiejętności nieznane w świecie szybkich, długich prostych; w tym świecie żyje wielu polskich kierowców.

Obrazek czwarty - tiry ścigające się lub zawracające w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Odwieczny antagonizm pomiędzy kierowcami ciężarówek i samochodów osobowych będzie trwał dopóty, dopóki nie powstanie sieć wielopasmowych dróg z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami.

To tylko kilka sytuacji, które spotykają nas codziennie na polskich drogach. Kierowcy to ogromna grupa społeczna, większa niż górnicy, rolnicy, czy lekarze. Dziwi fakt, że przez kilkanaście lat nie potrafili (-śmy) wymóc na rządzących budowy autostrad, lepszego oznakowania dróg, czy reformy systemu szkolenia.

Popieram fotoradary, ale pod warunkiem, że będą dobrze oznakowane i stawiane w okolicach szkół i przejść dla pieszych. Nie zgadzam się, żeby, tak jak na "Gierkówce", stanowiły substytut bezkolizyjnych skrzyżowań. Prędkość nie musi zabijać, pod warunkiem, że mamy dobrze wyszkolonych kierowców, jeżdżących sprawnymi (!) samochodami po dobrze oznakowanych i bezpiecznych drogach.

 

Marcin Dudek

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.