Ale co szefom w Maranello do współczesnego Stratosa? Tak się składa, że jedyny jak na razie egzemplarz sportowego auta zbudowany został na bazie modelu F430 Scuderia. Wykorzystano w nim również podkręconą jednostkę Ferrari o pojemności 4,3 l, która teraz rozwija moc 540 KM i 500 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Podobnie miało być w przypadku kolejnych czterdziestu planowanych maszyn. Wszyscy, którzy jeździli autem opisują je w samych superlatywach. Zachwycony nim był sam Luca di Montezemolo, którego zaproszono na uroczystą premierę samochodu. Mimo to, a może właśnie dlatego, firma z Maranello wystosowała w tym tygodniu oficjalne pismo, w którym możemy przeczytać:
Pomimo bardzo przychylnej oceny nowego Stratosa, wyrażonej przez prezesa Luci di Montezemolo po jazdach testowych w Fiorano, Ferrari nie daje przyzwolenia, by Pininfarina oraz inne firmy podległe Ferrari brały udział w budowie limitowanej serii modelu
W ten sposób firma z Maranello dała do zrozumienia, że nie zgadza się by do budowy używać ich płyty podłogowej, silników ani żadnych innych części pochodzących od poddostawców dostarczających części do samochodów Ferrari. Twórcy muszą też znaleźć nowego wykonawcę nadwozia.
Co w takiej sytuacji zrobi Michael Stoschek? Czy twardy sprzeciw Ferrari zdoła zabić ten, niewątpliwie ciekawy, projekt? Twórca współczesnego wcielenia kultowej Lancii wydaje się spokojny i zapowiada, że "będzie musiał po prostu użyć podzespołów produkowanych przez firmy niezależne od Ferrari". Dobra mina do złej gry? Z pewnością zespół odpowiedzialny za Statosa czeka bardzo dużo pracy... i sporo wydatków. Budowa widocznego na zdjęciach, jedynego jak na razie egzemplarza pochłonęła 3 miliony euro. Trzymamy kciuki.
Bartosz Sińczuk
ZOBACZ TAKŻE: