Kilka słów wstępu dla tych, którzy o aucie jeszcze nie słyszeli. Pod maską pracuje zmodyfikowane V8, dobrze znane z "cywilnej" wersji M3 . Dla poprawy osiągów inżynierowie postanowili rozwiercić jednostkę z pojemności 4 do 4,4 litra. Zamiast seryjnych 420, silnik GTS-a rozwija moc 450 KM (przy 8300 obr./min.), a maksymalny moment obrotowy - osiągany przy 3750 obr./min - wzrósł z równych 400 do 440 Nm. Cały ten potencjał trafia na tylne koła za pośrednictwem siedmiostopniowej, dwusprzęgłowej skrzyni biegów z układem Drivelogic, skonfigurowanej specjalnie na potrzeby tego konkretnego modelu.
Inżynierowie nie poprzestali jednak na wyciśnięciu dodatkowej mocy. Auto poddane też zostało iście drakońskiej diecie. Z wnętrza zniknęło wszystko, co nie przekłada się na poprawę kręconych na torze czasów, a w miejsce seryjnych foteli trafiły sportowe kubły. W biciu rekordów pomóc ma również nowy pakiet aerodynamiczny, zmienione, w pełni regulowane zawieszenie oraz skuteczniejszy układ hamulcowy.
Najlepsze w M3 GTS jest jednak to, że gdy po szaleństwach na torze zechcemy wrócić do domu, nie będziemy musieli ładować auta na lawetę. Ekstremalną odmianą "M-trójki" można bowiem legalnie poruszać się po publicznych drogach. Entuzjazm gasi nieco cena auta - 137 tysięcy euro. Czy warto wydać na nie ponad pół miliona złotych? W podjęciu decyzji może pomóc najnowszy film promocyjny. Zapraszamy.
ZOBACZ TAKŻE: