Isuzu D-Max - pierwsza jazda

Ciekawie wygląda, dobrze jeździ, ma niezłą cenę i jest tylko niewiele słabszy od konkurencji. Czy jest jeszcze miejsce na kolejnego pikapa na naszym rynku? Sprawdzi to Isuzu, które chce zawojować rynek D-Maxem

Skąd wziął się sukces Navary ? W momencie debiutu był najmocniejszym pickupem na rynku. Do tego wewnątrz najbardziej przypominał osobówkę, a jeździł niemal tak dobrze jak typowy SUV . Od tego czasu minęło jednak parę ładnych lat i konkurencja nadrobiła zaległości. Hilux wreszcie ma 3-litrowego turbodiesela, choć nadal przeszkadzać w nim może sztywne tylne zawieszenie. Mitsubishi L200 jest dość ekstrawaganckie i niestety głośne. Z kolei Ford Ranger , choć to młoda konstrukcja, bliźniacza do Mazdy BT-50 , nie zyskał u nas na popularności.

Czy jest miejsce na jeszcze jednego pikapa? Owszem. Z takiego założenia wyszła firma Isuzu skoncentrowana na produkcji samochodów ciężarowych i dostawczych, która wreszcie otworzyła oficjalne przedstawicielstwo w Polsce. Najpopularniejsze auto tej marki to D-Max z 2002 roku. Podczas zeszłorocznego salonu samochodowego w Londynie Isuzu przedstawiło D-Maxa po liftingu . Auto wygląda masywnie, ale dość nowocześnie jak na pikapa. Docenili to klienci w... Tajlandii. Na tym drugim co do wielkości rynku świata dla pickupów, auto zajmuje drugie miejsce na liście najpopularniejszych aut w segmencie (zaraz za Toyotą Hilux). Czy ta wiekowa konstrukcja ma szanse w Polsce, gdzie pikapa kupuje się raczej ze względów podatkowych niż użytkowych?

Za kierownicą Isuzu od razu czuć jego podstawową przewagę nad konkurencją. Mimo napędu obu osi i podniesionego zawieszenia w kabinie siedzi się jak w wysokim kombi . Widoczność jest dobra, jedynie stylizacja wnętrza mogłoby być nieco ładniejsze. Od razu widać, że auto ma ładnych parę lat. W porównaniu do Navary można je uznać i tak za bardzo nowoczesne. Jedynka i w drogę. Kilka kilometrów i kolejna niespodzianka. Brak obciążonej paki w niczym nie przeszkadza. Dziury i nierówności zawieszenie tłumi zadziwiająco dobrze i co istotne, drgania nie docierają do nadwozia. Auto nie podskakuje pomimo resorów piórowych w tylnej osi. Jeśli ktoś nie decydował się na zakup pickupa przez wzgląd na niski komfort jazdy, przy Isuzu nie może narzekać. Jest to tym bardziej zdumiewające, że ładowność wynosi przynajmniej 1146 kg (podwójna kabina 4x4), dochodząc do 1320 kg w wersji z pojedynczą kabiną i napędem jednej osi.

A propos napędu. W takim aucie silnik to podstawa. A Isuzu słynie przecież z dobrych Diesli . D-Max napędzany może być 2,5 litrowym silnikiem o mocy 136 KM lub 3-litrowym 163 konnym. Oba Common-Rail. Słabsza wersja połączona jest ze standardową 5-biegową skrzynią. I choć na osiągi nie można szczególnie narzekać, do Nissana trudno D-Maxa porównywać. Znacznie lepiej jest z większym silnikiem. Automatyczna skrzynia biegów, co prawda tępiła zapędy silnika do bardziej dynamicznej jazdy, jednak na brak mocy nie można narzekać. Producent nie podaje osiągów, ale mocniejsza wersja z automatem wydaje się mieć podobne wyniki w sprincie do setki, co słabsza ze skrzynią ręczną. Można jedynie przypuszczać, że 3-litrowy silnik z ręczną skrzynią będzie żwawszy. Świadczy o tym większy moment 360 Nm w porównaniu do 333 Nm w wersji ze skrzynią "dla leniwych".

Jazdy na terenie jednostki wojskowej na D-Maxie nie zrobiło to większego wrażenia. Więcej, nie było nawet konieczności włączenia napędu obu osi . Miękkie zawieszenie pomogło przyjemnie pokonać tor przeszkód. Przez to jazda terenowa nie była "wstrząsająca".

Isuzu D-Max sprawia bardzo dobre pierwsze wrażenie. Szkoda, że tak późno pojawił się na naszym rynku. Wątpliwe aby sytuacja w segmencie uległa zmianie, ale osoby zainteresowane komfortowym pickupem powinny poważnie rozważyć wybór D-Maxa. Mimo siedmiu lat obecności na rynkach świata jest to nadal w pełni konkurencyjny samochód. Tym bardziej, że jego cena na tle konkurencji jest atrakcyjna i zaczyna się od 66 975 zł brutto za pojedynczą kabinę z silnikiem 2.5 i napędem 4x2. Mitsubishi wyceniło podstawową wersję na 63 990, ale zakup Toyoty to wydatek minimum 70 050 zł. Ceny D-Maxa w wersji z podwójną kabiną, z większym silnikiem i napędem 4x4 to 95 975 zł w uboższej i 113 675 zł w bogatszej wersji wyposażenia. Za podobną Navarę trzeba zapłacić minimum 102 900, za L200 101 990 zł, a za Hiluxa 117 500 w promocyjnej wersji Platinum. Jak widać cenowo plasuje się nieco powyżej Mitsubishi i znacznie poniżej Nissana i Toyoty .

Gaz

Komfortowe zawieszenie szczególnie przy braku obciążenia, wygodna pozycja za kierownicą, duża ładowność, deklarowane niskie zużycie paliwa

Hamulec

Słabe osiągi silnika 3.0 z automatyczną skrzynią biegów

Summa Summarum

Isuzu D-Max ma stonowaną stylistykę i wypada bardzo dobrze na tle konkurencji. Kwestie gustu pozostawiam indywidualnym wyborom. Pytanie czy polscy klienci zaufają nieobecnej od dziesięcioleci marce na naszym rynku? Samochody marki Isuzu sprzedawano przecież kiedyś w Pewexie.

Kompendium

Marcin Lewandowski

Farmer w mieście - Mitsubishi L200 - ZOBACZ TEST

Poradnik: samochodem po Europie - WIĘCEJ TUTAJ

Samochody: Isuzu D-Max - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA