Włoski producent potwierdził, że zdjęcia przedstawiają wyjątkową wersję modelu Gallardo , w którym napędzane są wyłącznie tylne koła. Jak już pisaliśmy , przy okazji prezentacji pierwszych zdjęć auta, ostatnim tylnonapędowym modelem Lamborghini było ekstremalne Diablo GT z 1999 r.
Nowa, limitowana edycja została opatrzona imieniem Valentino Balboni. Jak łatwo się domyślić, jest to wyjątkowa postać w historii włoskiego producenta supersportowych aut. Swoją przygodę w Lamborghini rozpoczął on jeszcze w 1967 r. Już na początku zauważono, że ma niezwykłe wyczucie samochodów, co pomogło mu w objęciu funkcji kierowcy testowego. Od tego czasu przez jego ręce przechodziły wszystkie prototypy począwszy do Miury SV.
Motto, które przyświecało mu przy pracy nad każdym nowym autem brzmiało:
Lamborghini oprócz precyzji samochodu wyścigowego musi także budzić zaufanie, jakie charakteryzuje prawdziwego przyjaciela
W 2007 r. po czterdziestu latach pracy dla Lamborghini, Balboni przeszedł na emeryturę. Poprzez ten niezwykły model, firma postanowiła oddać hołd i jednocześnie podziękować mu za niezaprzeczalny i nieoceniony wkład w charakter produkowanych przez nią aut.
Co więcej wiadomo o samym samochodzie poza tym, że otrzymał napęd na tylną oś? Przede wszystkim, Gallardo został poddany diecie i obecnie waży 1380 kg. Moc 550 KM uzyskiwana z wysokoobrotowego V10 o pojemności 5,2l wystarcza by katapultować auto do setki w czasie 3,9 sek., a maksymalna prędkość z jaką można mknąć to 320 km/h.
LP550-2 otrzymało też między innymi nowe zawieszenie, subtelnie przeprojektowane zderzaki poprawiające aerodynamikę oraz dyferencjał o ograniczonym poślizgu. Zmodyfikowane zostały także sześciostopniowa skrzynia biegów e-gear oraz ustawienia układu ESP. Wszystko po to, by dawać kierowcy możliwie najwięcej frajdy z jazdy.
Limitowana edycja Gallardo zostanie wyprodukowana w 250 egzemplarzach. Dostępna będzie w ośmiu kolorach z charakterystycznym biało-złotym pasem biegnącym przez całą długość nadwozia, a jej ceny zaczynać się będą od 162 000 euro (nieco ponad 715 tys. zł).
Bartosz Sińczuk