Dacia Sandero - test | Pierwsza jazda

Europejska prezentacja Dacii Sandero odbyła się w rozpalonej słońcem Chorwacji. Początkowo uznałem, że miła atmosfera i piękne widoki mają złagodzić nasze krytyczne podejście do najnowszego produktu rumuńskiej marki.

Należę do grupy wiekowej, której na słowo Dacia stają przed oczami nieśmiertelne stare 1310-ki będące rumuńską wersją wersją Renault 12 oraz sceptycznie przyjęty Logan . Przecież Dacia to tani do granic możliwości samochód, więc trudno oczekiwać cudów.

Najważniejsze jest... pierwsze wrażenie

Po dotarciu na miejsce od razu wsadzono nas do samochodów i ruszyliśmy na przygotowane dla nas trasy. Pierwsze wrażenie dotyczyło wnętrza . Twarde plastiki, typowe dla samochodów segmentu B, do którego należy Sandero, mieszczą się w przeciętnej. Pamiętając tworzywa używane w drugiej generacji Clio (nadal oferowanej jako Clio Storia), można śmiało stwierdzić, że w Sandero są one lepszej jakości, albo przynajmniej lepiej wyglądają. Nic nie trzeszczy , nie odpada a używając przełączników, nie odniesiemy wrażenia, że zaraz zostaną nam w ręku. Zajęcie prawidłowej pozycji za kierownicą nie stanowi problemu, sama kierownica jest przyjemna w dotyku, a siedzenia wygodne. Lusterka zewnętrzne są duże i zapewniają naprawdę dobrą widoczność. W bogatszych wersjach wyposażenia lusterka są regulowane elektrycznie, a kolumna kierownicy posiada regulację (niestety tylko w pionie i w ograniczonym zakresie).

No to jazda

Na pierwszy ogień testów poszła najmocniejsza wersja 1,6 l. osiągająca 64 kW (87 KM). Ruszamy. Samochód okazuje się całkiem zwrotny (średnica zawracania 10,5 m). Po wyjechaniu na trasę wychodzi na jaw pierwsza skaza na wizerunku nowego samochodu. Jest nią silnik. Niezbyt nowoczesna jednostka o dwóch zaworach na cylinder, mimo całkiem sporej mocy i niewielkiej masy samochodu (980 kg), pracuje bardzo ospale i nie zapewnia oczekiwanych osiągów. Nieco żwawiej reaguje na przyspieszenia od około 60 km/h, jednak wymaga to redukcji i utrzymywania silnika na wysokich obrotach. Na papierze wygląda to trochę lepiej, ze startu zatrzymanego do 100 km/h Sandero 1.6 potrzebuje "zaledwie" 11,5 s.

W ślad za zupełnie niesportowym silnikiem, idą hamulce. Na górskich odcinkach w okolicach Splitu, gdzie nachylenia drogi wynosiły do 10%, trudno było odnieść wrażenie, że w razie potrzeby samochód "stanie w miejscu". Sandero ma wbudowany system wspomagania nagłego hamowania, więc w sytuacji awaryjnej zadziała z pełną wydajnością.

Kilkugodzinne jazdy testowe nie spowodowały bólu kręgosłupa, co w moim przypadku jest dość częste w tej klasie aut. Dodatkowo miękkie zawieszenie , typowe dla konstrukcji francuskich, zapewnia bardzo przyzwoity komfort podróży. Zestawiając te cechy z osiągami i możliwościami małej Dacii od razu widać, że samochód nie nadaje się zupełnie do sportowej jazdy , za to może zostać ulubieńcem kierowców ceniących wygodę. Na trasach testu udało nam się docenić jeszcze jedną zaletę, na którą nie zwróciłbym uwagi, gdybyśmy się kilka razy nie zgubili. Zjeżdżanie na pobocze położone znacznie niżej od nawierzchni jezdni, zawracanie na wąskich ścieżkach podobnie jak jazda po nieutwardzonym, kamienistym placu pokazały, że ponad piętnastocentymetrowy prześwit się sprawdza.

Mniejszy nie znaczy gorszy!

Na samym początku (Sandero pojawi się w salonach jeszcze w lipcu) dostępne będą dwa silniki benzynowe. Słabsza jednostka napędowa ma pojemność 1,4 l. i moc 55 kW (75 KM). Chociaż sprint 0-100 km/h zajmuje w tym przypadku 13 s, to na drodze nie widać różnicy w dynamice w stosunku do większego silnika . A jak mówią, skoro nie widać różnicy...

Mniejszy silnik jest nie tylko wystarczający, ale też oszczędniejszy. Jest to istotne, gdyż obie konstrukcje firmy Renault nie są mistrzami abstynencji. Większa jednostka w mieście zużywa aż 10 l/100 km! Nie mając aspiracji, aby na światłach zawsze być pierwszym, czego silnik 1,6 l i tak nie zawsze jest w stanie zapewnić, potencjalny nabywca powinien pomyśleć o redukcji zbędnych kosztów.. Mniejszy silnik zadowoli się w takich warunkach wartością 9,6 l/100 km, a na trasie zużyje 0,2 l. mniej na każde 100 km.

Panie, ile za to cudo?

Ceny Sandero w Polsce zaczynają się od 28 500 zł za wersję Access. Jest to wersja ze słabszym silnikiem, moim zdaniem nie jest to zły wybór. Ambiance 1.4 (z lepszym wyposażeniem) kosztuje 31 900, a najdroższy Laureate 1.4 - 34 400 zł. Dopłata do silnika 1,6 l. wynosi w obydwu przypadkach 1 500 zł. Czytając listę wyposażenia podstawowej wersji nie należy spodziewać się za wiele. Niedzielone oparcie tylnej kanapy, ale dające się położyć, brak regulacji kolumny kierowniczej i brak układu wspomagania. Łatwiej powiedzieć co wersja Access ma, bo lista nie jest długa.

"Best buy" - najlepszy wybór

Najdroższa wersja Sandero, czyli Laureate 1.6 kosztuje 35 900 zł. Jest to bardzo dobra propozycja, a tak wyposażona Dacia nie ma się czego wstydzić wobec konkurencji. W tej cenie dostaniemy podstawowe modele, ale z marnym wyposażeniem i najsłabszymi silnikami. Moim zdaniem sensowniejszym rozwiązaniem jest wybór mniejszego silnika, lub pośredniej wersji wyposażenia, a zaoszczędzone pieniądze można wydać na mniej lub bardziej przydatne dodatki, choćby ręczną klimatyzację (niedostępna w podstawowej wersji), czy wygodny podłokietnik, przydatny dla dużo jeżdżących kierowców.

Plusy dodatnie i plusy ujemne

Najpierw wady: Silniki wymagają przyzwyczajenia, po kilku godzinach jazd nauczyliśmy się ruszać nieco żwawiej i wykorzystywać w pełni możliwości. Osiągi nie są złe, ale odczucia subiektywne z jazdy nie mają nic wspólnego ze słowem "dynamika".

Dodatkowy czynnik negatywny w benzynowej wersji Sandero, to spore zużycie paliwa, zwłaszcza w mieście. Oszczędnym pozostaje czekać na silniki diesla.

Kolejną wadą jest składane samo oparcie tylnej kanapy, przez co nie składa się na płasko i nie tworzy równej powierzchni z podłogą bagażnika.

Są też zalety . Sandero zadowoli zwolenników samochodów francuskich, komfortowe zawieszenie i zwiększony prześwit pozwalają bezstresowo poruszać się po polskich drogach.

Kolejną zaletą jest widoczność, dobra we wszystkich kierunkach. Środkowy zagłówek z tyłu jej nie ogranicza, a duże lusterka boczne zapewniają wystarczający kąt widzenia.

Pozytywnie zaskakuje też wykończenie. Karoseria spasowana jest równo, nic nie trzeszczy, nie odstaje. Tak samo jest we wnętrzu. Jeżeli pogodzimy się z ubogim wyposażeniem tańszych wersji, to nikt w tym aucie nie powinien czuć się jak w najtańszym w swoim segmencie aucie na rynku.

Tekst i zdjęcia: Marcin Lewandowski

Pierwsze jazdy Dacią Sandero

Dane techniczne

Zobacz też:

Sandero lepszy niż Logan

Sandero jak SUV

Więcej o:
Copyright © Agora SA