Cinqueporte i inne rodzinne dziwadła

Carrozeria Touring zaprezentowała zdjęcie Maserati Quatroporte przerobionego na pięciodrzwiowe kombi. Przypomniało mi to o innych profesjonalnych i amatorskich "rodzinnych" przemianach i zmusiło do zastanowienia nad ich zasadnością.

Auto nazwano Maserati Quattroporte Bellagio Fastback i od razu pojawiają się wątpliwości. Po pierwsze Quattroporte znaczy czterodrzwiowy i odnosi się do ilości drzwi, jakie posiada oryginał. Będąc konsekwentnym należałoby je nazwać Cinqueporte, co nie brzmi już tak dobrze i poza Włochami może kojarzyć się z najmniejszym modelem Fiata Cinquecento (500). Fakt, nazwa Quattroporte jest historyczna i choćby z tego względu firma jest do niej przywiązana, do czego styliści z Carrozeria Touring odnieśli się z szacunkiem. Całą sytuację ratuje trochę Fastback w nazwie, co oznacza "szybki tył", czyli aerodynamicznie zaprojektowana tylna część nadwozia.

Przykłady przerabiania luksusowych samochodów na kombi są dziesiątki. Jednak powstaje pytanie: po co? Bogaci ludzie mogą z powodzeniem kupić drugi (tudzież kolejny) samochód, znacznie bardziej uniwersalny, niż luksusowa limuzyna, by w razie potrzeby wykorzystać dodatkową przestrzeń, a Rolls-Royce w wersji kombi wygląda osobliwie, żeby nie powiedzieć żałośnie. Nie jestem też w stanie uwierzyć, że Mercedes S (W220) przerobiony na kombi z wykorzystaniem części zamiennych z klasy E (W210) jest od niego bardziej funkcjonalny.

Powyższe przykłady są ciekawe, ale można przypuszczać, chodziło o większą przestrzeń bez rezygnacji ze wszystkich zalet największego (najbardziej luksusowego) modelu danej marki. Jednak Ferrari 456, które w imię funkcjonalności stało się pięciodrzwiowym kombi, ze zwiększonym rozstawem osi w celu zapewnienia pasażerom tylnej kanapy jako takiej wygody i dodania kolejnej pary drzwi, zdaje się być pozbawiony sensu. Trudno powiedzieć, jak pięciodrzwiowa 456-ka się prowadzi, ale nie jest to już typowa radość z posiadania (czy raczej dosiadania) Ferrari.

Jak bardzo bezsensowne by się te modyfikacje nie wydawały, to trzeba im przyznać, że w większości są ładne (albo przynajmniej nieszpetne). Natomiast nie można tego powiedzieć o naszym starym Polonezie z doczepioną FABRYCZNIE plastikową, trzeszczącą budą, która pozwalała udawać mu kombi.

 

Marcin Lewandowski

Więcej o:
Copyright © Agora SA